Rozdział 8/ II

3.9K 248 7
                                    

- W sumie masz racje. -odpowiedziałam szepcząc chłopakowi do ucha.

Jednocześnie musnęłam ustami jego ucho. I odeszłam.

Byłam z siebie dumna. Tak, nienawidzę go, ale niech sobie nie myśli, że wygrał. Zobaczy co stracił przez swoich kumpli!

Miałam iść spowrotem na trybuny, ale mojego przyjaciela nigdzie nie było. Rozejrzałam się dookoła, ale nawet chłopcy zginęli mi z pola widzenia. Czy ja naprawdę tak długo gadałam z tym człowiekiem?

Stałam na środku boiska jeszcze dobrych kilka minut, ale z transu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się imie Caleba.

Przepraszam,ale musiałem pogadać z kolegą.

No wybaczam. Przyjdziesz jeszcze czy mam iść do domu?

Zaraz będę i zabieram cię na ciastko.

No to czekam MISIEK.

Wysłałam całusa do telefonu i się rozłączyłam. Caleb przybiegł po kilku minutach.

- Dobra jestem! -powiedział zmęczonym głosem opierając się o moje ramię - leć po torbę, ja odpocznę.

Zrobiłam to o co prosił. Wbiegłam po schodkach i złapałam swoje rzeczy. Gdy wracałam zauważyłam "umierającego" przyjaciela.

- Jejku kochanie ty wogóle nie masz kondycji! Może i ćwiczysz, ale powinieneś zacząć biegać - śmiałam się.

- Może zaczniemy razem? -zapytał unosząc brew do góry.

- Czemu nie...przydałoby mi się jakieś rozluźnienie - wsiadłam do auta i pojechaliśmy w stronę naszej ulubionej cukierni.

Gdy byliśmy na miejscu chłopak odebrał dziwny telefon. Zazwyczaj nie bał się rozmawiać przy mnie, ale tym razem wybiegł z auta i schował się za rogiem budynku. Jego zachowanie było conajmniej dziwne, ale narazie nie chciałam go o to pytać.

Mijała już 15 minuta oczekiwania na Caleba, który chodził z kółko i dynamicznie machał rękami. Wyglądał jakby na kogoś krzyczał. Mój brzuch nie chciał już czekać. Sama weszłam do sklepu i zamówiłam ukochaną muffinkę borówkową i karmelowe latte. Usiadłam przy oknie, żeby nie stracić chłopaka z oczu. Zaczynałam się o niego martwić. Po chwili dołączył do mnie.

- Przepraszam, że tak długo. - powiedział upijając łyka z mojego kubka. Gestem ręki zawołał kelnerke i złożył swoje zamówienie.

- Czy mogę wiedzieć co się stało? Wyglądasz na zdenerwowanego.

- Oj to sprawy rodzinne. Nic ważnego, spokojnie - kciukiem wytarł cukier puder z kącika moich ust.

- No dobrze skoro nie chcesz mówić to nie. - zrezygnowałam z dociekliwości, sama nie lubię jak ktoś wypytuje mnie o coś czego raczej na pewno nie chcę nikomu mówić.

Wspólnie spędziliśmy cały wieczór. Rozmawiając i śmiejąc się. Pewnie zjadłabym już kolejne ciastko, ale Caleb dostał kolejny telefon i musiał wracać do domu. Chciał mnie odwieźć, ale odmówiłam. Do domu mam nie cały kilometr, więc mogę się przejść. Nie było jeszcze ciemno, bo dochodziła 19, ale jak na tą porę roku było chłodno.

New ClassmateWhere stories live. Discover now