Rozdział 27/II

3.5K 244 5
                                    

- Ari!!! Wstawaj kochanie!- usłyszałam głos mojej mamy.

Spojrzałam na telefon.

5:00

Miałam wiadomość.

Od: Caleb
Księżniczko, proszę porozmawiajmy. Nie mogę spać po nocach. Jak będzie trzeba to skończę z Neilem...

Wiadomość od Caleba sprawiła, że poczułam się jak człowiek bez jakichkolwiek uczuć. Przecież on też ma prawo do szczęścia. To nie moja wina, że Neil poczuł coś do niego, a nie odwzajemnił moich uczuć...

Wstałam i poszłam się ogarnąć.Umyłam włosy, zęby, wyprostowałam włosy i umalowałam się. Idąc do swojego pokoju zobaczyłam zaspanego Camerona.

- Hej bracie. A co Ty tak wcześnie dziś?- zapytałam zaskoczona widokiem jego o 5:15.

- Dziś wyjeżdżasz, a ja wyjeżdżam za trzy dni co oznacza, że się już nie zobaczymy...- powiedział i przytulił mnie.

Chciało mi się płakać. Znam go bardzo krótko, a traktuje go tak samo jak Jamesa.

- Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.

- Obiecuję- pocałował mnie w czoło- Ja mam nadzieję, że gdy się spotkamy będzie o wiele lepiej.

Oczywiście chodziło mu o ojca. Nie wiem jak wyjdzie przeszczep. Nikt tego nie wie. Czy wogóle to będzie możliwe? Zaczęłam płakać na jego nagą pierś.

- Ej siostra...Nie płacz, bo tusz piechotą nie chodzi!- jak zawsze obrócił wszystko w żart.

Obeszłam od niego bez pożegnania, bo doskonale wiedziałam, że jak już podniósł tyłek to ponownie nie położy się spać.

Założyłam dresy nike i koszulkę na ramiączka. Dopakowałam kosmetyki, wzięłam bluzę przez głowę i zbiegłam na dół.

Mama przygotowała mi jedzenie na drogę. Stresowałam się, bo nigdy jeszcze nie leciałam samolotem.

- Musimy wyjeżdżać!- pospieszał mnie Mark, gdy zbliżała się 6:00.

Pożegnałam się z rodzicami i z Nicol, która wylatuje wraz z Cameronem. I właśnie tylko jego tu brakowało...

Musieliśmy już jechać, a mój braciszek nadal sie nie pokazywał. Gdy Mark pakował bagaże do bagażnika ktoś gwałtownie otworzył frontowe drzwi.

- Jeszcze ja!!!- wybiegł Cameron w samych bokserkach.

- Już myślałam, że masz mnie w nosie!- wtuliłam się w jego ciepłe ciało.

- Nigdy misia. Do zobaczenia niedługo...

- Będę tęsknić...- nie chciałam uronić ani jednej łzy.

- Szczęśliwej drogi!- powiedział- I jeszcze jedno...Pamiętaj moje słowa. Każdy zasługuje na drugą szansę. Każdy...- szepnął do mojego ucha i pocałował mnie.

Dotarliśmy na lotnisko dokładnie 40 minut przed odlotem. Mark opuścił mnie i zostałam sama ze znajomych mi osób. Nieźle...

- Kurwa. Zdążyłem.- usłyszałam głos który obudził mnie z drzemki.- Siema mała!- Noah pocałował mnie w policzek i opadł na krzesło obok mnie.

- Część. Czemu jest tak mało ludzi?! Mamy odlot za jakiś pół godziny!

- Spokojnie, przyjadą- zaczął się śmiać.

I tak też się stało. Po siódmej 40 osób z naszej szkoły siedziało w samolocie. Moje miejsce było obok okna i obok Alison.

Założyłam słuchawki i zamierzałam iść spać bo zapowiadało się 13 godzin nudnego lotu. Jednak to nie było możliwe bo gdy tylko znaleźliźmy się wysoko nad ziemią Alison opuściła swoje miejsce. Wcześniej zaplanowała to z Noahem, że usiadzie obok Dereka, a on obok mnie.

New ClassmateWhere stories live. Discover now