Rozdział 38

4.5K 290 5
                                    

Miałam jeszcze 2 godziny do przyjazdu Caleba. Postanowiłam, że wykorzystam ten czas co do minuty. Szybko pobiegłam do łazienki, żeby wziaść szybki prysznic i zrobić lekki makijaż.

Po całym zamieszaniu, do którego nie byłam przyzwyczajona, zeszłam na dół. James siedział przed TV i gadał z kimś przez telefon. Wysłałam mu buziaka na dzień dobry i skierowałam się do kuchni.

- Hej Słońce! Co jemy na śniadanko? - zapytał opierając się rękami o blat.

- To ty nic jeszcze nie jadłeś?! - zdziwiłam się.

Zazwyczaj pierwszą czynnością (i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jedyną) robioną przez mojego braciszka rano jest jedzenie.

- Jadłem, ale skuszę się na coś jeszcze. Co proponujesz? - powiedział, jednocześnie bawiąc się jabłkiem.

- Dzisiaj w menu mamy pancakes. Skusisz się? - zapytałam, w międzyczasie wyciągając składniki z szafki.

- Oczywiście. Dzisiaj wieczorem będziemy mieli gościa. - poinformował mnie.

- Jakiego? - oderwałam się od pracy i zaciekawiona zapytałam.

- Mia wpada. - w jego oczach pojawiły się iskierki.

Mia była jego dziewczyną. Nie widzieli się od miesiąca, ponieważ wyjechała do Afryki w celach charytatywnych. Bardzo ją lubiłam i cieszyłam się, że James trafił na tak wspaniałą dziewczynę.

- Wkońcu się z nią zobaczę. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.

Gdy kończyłam pracę w kuchni. Drzwi do domu trzasnęły. Myślalam, że brat wyszedł przed dom. Wyszłam z talerzami z kuchni i poszłam do jadalni.

- Dla mnie też coś się znajdzie? - krzyknął mi do ucha Caleb, a naleśniki wylądowały na ziemi.

- Cholera Caleb! -wydarłam się na niego. - Będziesz jadł to co spadło!! - powiedziałam całkiem poważnie.

- Może być. - zaśmiał się i poszedł przywitać się z Jamsem.

Jeszcze kilka naleśników smażyło się na patelni, więc nie umrę. Po zjedzonym śniadaniu chłopcy grali na xboxsie, a ja poszłam się ubrać.

Wybrałam czarne spodnie z dziurami na kolanach, krótką koszulkę koronkowa. Narzuciłam na siebie cienki sweterek i założylam moje ukochane vansy.

- Caleb idziemy! - krzyknęłam schodząc po schodach.

Wyszłam z domu i czekałam na przyjaciela. Minęło dobre 10 minut zanim Caleb dołączył do mnie.

- Sorry, ale przecież nie mogłem wyjść w trakcie meczu. Tak się nie robi! - powiedział bardzo poważnie.

- Męźczyźni i ich zasady! - powiedziałam zrezygnowana.

- Chodź szybkooo... spóźnimy się - poganiał mnie.

Nie rozumiem go! Wcześniej ślimaczył się z padem w ręku, a teraz nie chce się spóźnić. Faceci!

Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Caleb zaparkował samochód na podziemnym parkingu i poszliśmy na zakupy. Nie chciało iść się nam po schodach, więc wybraliśmy windę. Niesety to nie był dobry pomysł.

Gdy drzwi się otworzyły oboje zobaczyliśmy coś czego Caleb nigdy nie powinien widzieć.

W rogu windy piękna blondynka całowała się z Jacobem! Stałam jak wryta. Zresztą podobnie jak Caleb.

- To nie tak jak myślisz! - zaczął  tłumaczyć się przyjaciel Caleba- too..to moja... siostra!

- Siostra?! O co do cholery tu chodzi? - krzyknęła blondynka. - kim są ci ludzie?

- Niee... my się nie znamy. - Caleb wziął mnie za rękę i poszliśmy do klatki schodowej.

Nie wiedziałam jak zachować się w tej sytuacji. Nie mam pojęcia co łączyło chłopaków.

- Caleb chcesz pogadać? - zapytałam niepewnie.

- Oj weź przestań! Nie był mnie wart! - zachichotał, ale ja go znam. Wiem, że czuł się beznadziejnie!

-------------
Hej kochani😘
Kolejny rozdział za nami 😂 ten nie należy do najlepszych, ale czasami też musi być nudno xd
Lubicie Jackoba? Domyślaliście się że jest bi?
Buziaki Oli 💟

New ClassmateKde žijí příběhy. Začni objevovat