Rozdział 32/II

3.5K 224 19
                                    

*jeżeli to czytasz upewnij się, że przeczytałaś/łeś poprzedni rozdział*

Pokój Louisa znajdował się za rogiem korytarza, więc kilka minut zajeło nam dostanie się na miejsce docelowe. Gorzej niestety było ze znalezieniem kluczy. Chłopak ledwo trafił dłońmi do kieszeni swoich spodni, ale i tak bez efektów.

Zauważyłam wybrzyszenie w tylniej kieszeni jego szortów i postanowiłam mu pomóc. Wsadziłam dłoń w owe miejsce i wyciągnełam niewielki kluczyk z ogromnym numerkiem pokoju.

Otworzyłam drzwi i zostawiłam chłopaka w przedpokoju. Sama zdjełam buty i rzuciłam się na pierwsze lepsze łóżko.

- Chcesz coś pić? -zapytał chłopak, który jednocześnie zbyt głośno zamknął drzwi wejściowe.

- Nie dzięki... idę już spać - obtuliłam się kołdrą  i zamknełam oczy. W tle słyszałam tylko otwierające się po kolei szafki.

Już prawie zasypiałam, ale w pewnym momencie poczułam wibrowanie mojego telefonu.

Od: Cameron
Wiem, cb jest już 3 w nocy, ale jezeli jeszcze nie śpisz to zadzwoń do mnie jak najszybciej.

Dziwiło mnie, że mój brat odezwał się do mnie po tak długim okresie ciszy. Stwierdziłam, że to musiało być coś naprawdę ważnego. Szybko wybrałam jego numer i wcisnełam zieloną słuchawkę. Jego zachrypnięty głos usłyszałam po 3 sygnałach.

<rozmowa>
-Halo
- Słucham co się stało? Tylko szybko jestem wykończona!
- Pamiętasz jak Nicol pojechała do ojca do szpitala?
-Pamiętam... i pamiętam też SMS-a od niej, że wszystko będzie w porządku
- No własnie nie będzie. Ojciec ma kolejne przerzuty i ten przeszczep nic nie da!
- Żartujesz sobie?
- Niestety nie. Od razu po twoim powrocie czyli pojutrze jadę do niego, ponieważ to są ostatnie jego dni na tym świecie
- To jest niemożliwe! Napewno da się coś jeszcze zrobić!
- Jest jedno wyjście, ale nas poprostu nie stać. Nie łudźmy się, ale nikt nie zbierze 50 tysięcy w tydzień.
- Ja zbiorę!

<koniec rozmowy>

Po tych słowach rzuciłam telefonem w ścianę. Nagle zaczełam się cała trząść. Zrobiło mi się zimno i upadłam na ziemię.

W mgnieniu oka przy moim boku zjawił się Louis, który objął mnie swoim umięśnionym ramieniem. Zaczął mnie uspokajać. Głaskał mnie po głowie i szeptał mi coś do ucha. Gdy już się trochę ogarnełam, stwierdziłam, że muszę mu opowiedzieć o całej sprawie. Chłopak wytrwale słychał mojego poplątanego potoku słów.

Gdy przerwałam na chwilę, by złapac powietrze, blondyn przewiercał moje ciało wzrokiem. Nim zdążyłam wrócić do dalszej opowiesci chłopak wpił się w moje usta.

Całował namiętnie, ale jednocześnie zachłannie. Czułam, że robię coś źle, ale nie miałam zamiaru przerwac.
To wszystko działo się zbyt szybko. Louis przeniósł ręce na kant moich szortów. Ja zrobiłam to samo. Alkohol w naszych żyłach powodował, że pragneliśmy siebie. Nikt nie potrafił przerwać.

>>>>>>
Obudziłam się od razu po usłyszeniu donośnego krzyku pana Browna. Dzisiaj był dzień powrotu do Miami, a ja byłam w proszku. W dodatku całkowicie naga leżałam na torsie Louisa. Nie pamiętałam niczego co działo się po rozmowie z moim bratem. Chyba nawet nie chcę pamiętać. Kolejny raz po alkoholu zrobiłam coś czego mogę żałować jeszcze przez długi czas. Chłopak nadal spał więc ześlizgnełam się z niego i zaczełam szukac swoich ciuchów. Później szybko wybiegłam z jego pokoju i wróciłam do siebie.

Oczywiscie Derek nie mógl pozwolić na to, żeby Alison spędziła samotnie noc. Po wejściu do pomieszczenia zobaczylam jak oboje szukają czegoś pod łóżkiem dziewczyny. Bez zbędnych pytań pobieglam do łazienki ogarnąc siebie i moją walizkę.

- Gdzie byłaś całą noc? -zapytała Alison opierając się o futrynę drzwi łazienki, podczas gdy ja szorowałam zęby.

- Nie będę ci się tłumaczyć! -ominełam ją, odstawiłam walizkę przy drzwiach i wyszłam z pokoju.

Musiałam ochlonąc. Przeszłam przez hol hotelu, w którym minełam się z Noahem. Coś do mnie krzyczał, ale nie umiałam złożyć z tego normalnych słow.

Usiadłam na murku przed hotelem i napisałam ratunkowego SMS-a do Caleba. Jak na wzorowego przyjaciela przystało zadyszany chłopak zjawił się u mojego boku po 5 minutach.

- Co się stało? - ucałował moje czoło i usiadł obok mnie kładąc moje nogi na swoje kolana.

- Bo...bo ja chyba znowu zrobiłam coś... co - nie dokończyłam z moich oczu polały się łzy.

Wszystko co działo się we Francji i wszystko co związane z moim ojcem powoduje, że poprostu sobie nie radzę. Próbuje pomóc każdemu, ale nie potrafię.

Siedzieliśmy razem aż do momentu zbiórki. Przy autokarze zobaczyłam Louisa, który z uśmiechem na twarzy rozmawiał z Noahem. Obrazek bardzo dziwny, ponieważ oni się nie trawią, ale chociaż łatwiej mi będzie ich unikać. Podczas czasu spędzonego na murku opowiedziałam Calebowi wszystko. On zaproponował pomoc pieniężną, lecz odmówiłam. Sama powinnam się tym zająć. To mój problem, a nie mojego przyjaciela.

Zajełam miejsce w autokarze i czekałam aż dosiądzie się do mnie Alison. Niestety dziewczyna nie pojawiała się bardzo długo. Odwróciłam głowę w stronę okna. Zamknełam oczy i próbowałam wszystko jakoś logicznie złożyć w całość.

- Chyba mam pomysł jak pomóc Ci zebrać kasę dla ojca - szepnął mi do ucha Louis, który zajął miejsce mojej przyjaciółki.

-----------------------
Puk, puk! Można?
Dzień dobry ✌
Bardzo dawno mnie tu nie było... z pisania ostatnich rozdziałów byłam wyręczona przez Mar, ale wracam!
Stęsknił się ktoś? 😂

Jak podoba się rozdział?
Macie pomysł co kombinuje Louis? 😄

Zapraszam do kolejnych części 😘
Pozdrawiam i całuje Oli 💋

New ClassmateWhere stories live. Discover now