Rozdział 29

4.7K 322 13
                                    

Ujrzałam kolorowe światła. Doskonale wiedziałam gdzie jesteśmy, znam to miejsce bardzo dobrze. Stałam rozglądając się dookoła. Czyli to też i jego ulubione miejsce?

- Plaża...Miami Beach!- zaczęłam się śmiać.

- Tak. To miejsce jest tak bardzo podobne do mnie. W dzień spokojne, poukładane, a w nocy budzi się i żyje całym sobą.

- Mam się bać?- zapytałam zadziornie.

- Możesz. - puścił mi oczko.

Chwycił za moją dłoń i dał mi znak abym poszła razem z nim.

Poszliśmy na plażę. Wiał miły wiaterek. Noah rozłożył swoją bluzę na piasku i usiedliśmy obok siebie.

- Wiesz co? To miejsce również i dla mnie ma specyficzne znaczenie. Zawsze gdy byłam młodsza, a miałam jakiś problem lub kłóciłam się z rodzicami, brałam rower i przyjeżdżałam właśnie tutaj.- wyrzuciłam z siebie.

- Czyli jednak coś nas łączy- mówił przeglądając mnie na wylot tymi czekoladowymi oczami.- A teraz?

- Teraz gdy mam problem idę do Caleba.

- Caleb...- patrzył przed siebie.- To twój chłopak?- wyczułam u niego zakłopotanie więc pomyślałam, że zrobię mu na złość.

- Tak, kocham go. Jest dla mnie najważniejszych na świecie!- krzyknęłam.

Noah spuścił głowę jak pies, który został zbity przez swojego pana. Nagle zadzwonił mój telefon. James.

- Hej siostra. Wiem, że jeszcze nie ma nawet drugiej, ale wracam od kumpla i pomyślałem, że jeśli chcesz to mogę Cię zabrać.

- Sama nie wiem. A za ile byś był?- Noah spojrzał na mnie błagalnie i wyciągnął z kieszeni klucze.

Był to znak, że może mnie odwieść.

- Jakieś 30 minut?

- Wiesz...kolega mnie odwiezie, dzięki.

Spacerowaliśmy z Noahem brzegiem morza, rozmawiając o szkole, o naszych zainteresowaniach, o turnieju.
Nie wspomniałam nic o tym, że Caleb to przyjaciel. Wydawało mi się, że to jest mu obojętne. Noah kupił mi shake'a, a sobie latte.

- Ciekawe czy ktoś zorientował się, że nas nie ma.- powiedział gdy wsiedliśmy do auta.

- Ciekawe jak się bawili- skrzywiłam się na myśl o Billu.

- Louis na pewno nie narzekał...- mruknął pod nosem.

Jechaliśmy w milczeniu. Byłam zmęczona, a jutro jeszcze szkoła. Dotarliśmy pod mój dom.

- A więc tu mieszkasz? Dobrze wiedzieć.- zaczął się śmiać.

Cholera! Dlaczego on musi być taki idealny?

- Nie. Mieszkam kilometr stąd, ale nie chciałam abyś poznał mój adres.

- Uwielbiam twoje poczucie humoru i pewność siebie.- znowu przeszywał mnie wzrokiem przez co na mówić rękach pojawiła się "gęsia skórka".

Gdzieś to słyszałam... Powiedział te słowa wtedy jak wychodziliśmy z sali gimnastycznej. Speszyłam się.

- Dziękuję za miły wieczór, shake'a i odwózkę. Muszę już iść.- miałam wyjść z samochodu, ale Noah chwycił mnie za dłoń.

Przysunął się bliżej mnie i delikatnie musnął moje usta. Przygryzł moją dolną wargę i szepnął mi do ucha:

- Nie ładnie kłamać Ari... Oj, nie ładnie.- uśmiechnął się szyderczo.

Wiedziałam, że chodzi mu o Caleba. Wysiadłam z auta. Noah uchylił szybę.

- Do zobaczenia w szkole księżniczko!- zawołał.

Odwróciłam się i pomachałam na pożegnanie. Chłopak odjechał, a ja wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka rozmyślając o tym, co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru.
____________________________________

Jej! Już niedługo 2,5 tysiąca wyświetleń 💗
Wreszcie wszystko zmierza w dobrą stronę! Może ułoży się między Ari a Noahem? A może ten chłopak ma dwa oblicza? Zobaczymy 😃
Pozdrawiam, Mar 💕

New ClassmateWhere stories live. Discover now