Rozdział 4/II

3.3K 260 4
                                    

Olałam to co do mnie powiedział i odwróciłam się na pięcie. Już miałam udać się w kierunku szkoły, ale pomyślałam, że Sara ma racje! Nie powinnam oddalać się od znajomych przez jednego i nic nie znaczącego Noaha.

No oczywiście mam dosyć jego krzywego ryja, który niestety jest cholernie przystojny, ale przecież muszę udowodnić mu i sobie, że się nie załamałam.

Poprawiłam włosy i podeszłam do "ekipy". Caleb jak to Caleb, siedział z nimi i jadł chipsy. Rzucił paczķą w moją stonę. Złapałam ją i usiadłam mu na kolanach.

Do lekcji zostało jeszcze 15 minut, więc siedzieliśmy wspólnie i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Oczywiście Noah był z nami, ale w jego towarzystwie też czułam sie swobodnie.

Zadzwonił dzwonek. Wszyscy wstali i skierowali się każdy do swojej klasy. Ja miałam biologie. Gdy byłam na schodach poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku. Bez zastanowienia pomyślałam, że to Noah i odruchowo przywaliłam "napastnikowi" łokciem w brzuch.

Pomyliłam się. Moim Noahem okazał się Louis, który był sporo wyższy od Noaha więc zamiast w brzuch oberwał gdzie indziej.

- Cholera Ari! Też cię kocham! Ale nie musisz mnie atakować! - skulił się.

- Ojejkuu... przepraszam! Pomyliłam się. - przytuliłam go i zachichotałam.

- Chciałem pogadać, ale teraz się trochę boję i mogę się spóźnić na lekcje z panią Gray, więc wrócę jak wydobrzeje. - chłopak kuśtykając poszedł w kierunku hali.

Śmiejąc się, pomachałam chłopakowi na pożegnanie i poszłam na lekcje.

----------------------
No to kolejny króciutki rozdzialik z maratonu ;3 Chcecie więcej?

New ClassmateWhere stories live. Discover now