Rozdział 50

4.9K 308 44
                                    

Siedziałam w milczeniu zastanawiając się co ten psychopata chce ze mną zrobić. Minęło już kilka dni, a ja nadal jestem skazana tylko na niego.

Do cholery czy nikt mnie nie szuka? Może nawet nie zauważyli, że zniknęłam... miałam najczarniejsze scenariusze w głowie. Zaczęłam nawet planować swój związek z tym typem.

Po policzku spłynęła mi łza.

"ARI DO CHOLERY NIE MOŻESZ SIĘ PODDAWAĆ!! JAK NIKT CIĘ NIE URATUJE SAMA UCIEKNIESZ!" krzyczałam sama na siebie.

Podniosłam wzrok do góry i spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Miałam wrażenie, że zaraz mnie zje! Chciałam zrozumieć gdzie jesteśmy i spojrzałam na szybę za chłopakiem.

To co zobaczyłam sprawiło, że na cały samochód krzyczałam "Ratunku!!!". Stał tam! Tam stał Louis. Rozmawiał z kimś przez telefon. Na pewno mnie usłyszy! Krzyczałam głośniej.

Tajemniczy zakrył mi dłonią usta i odpalił silnik. Ugryzłam go w dłoń i dalej wołałam o pomoc. Już na marnę, odjechaliśmy z piskiem opon. Na twarzy chłopaka widniał tylko strach i gniew.

- Przepraszam cię Ari! Ale skoro nie chcesz być moja... nie będziesz nikogo! - jego ręka znalazła się na moim udzie, które zaczął delikatnie masować.

Spojrzałam na licznik. Jechaliśmy 120km/h w miejscu zabudowanym.

- Zwolnij!!! Zabijesz nas!!!! - darłam się, uderzając w niego ręką.

Nagle poczułam szarpnięcie i uderzyłam głowa w przednią szybę auta. Chłopak gwałtownie skręcił i znaleźliśmy się na dróżce do lasu.

- Masz racje... ja muszę żyć! Najpierw załatwie ciebie, potem twoich bliskich, a na końcu siebie. Wtedy na zawsze będziemy razem i nic na to nie poradzisz. Chłopak wyłączył auto i wyszedł.

Spróbowała wyjść... niestety drzwi były zamknięte. Mój psychopata zginął z horyzontu. Zostałam sama!

Perspektywa Caleba:

Miałem już adres tego idioty. Umówiłem się z chłopakami za godzinę w parku niedaleko jego "rezydencji" , którą bardziej nazwałbym bunkrami dla bezdomnych. W tym miejscu moja Ari spędziła kilka dni. Nie mogłem sobie wybaczyć, że nie powiedziałem jej o tym wcześniej. Może mogliśmy wszyscy tego uniknąć.

Postanowiłem się dobrze przygotować. Wyciągnąłem z szafy mój stary plecak to wędrówek po górach. Wziąłem scyzoryk, kilka kanapek (w końcu nie wiadomo jak długo będziemy czekać na całą "akcje") i inne potrzebne rzeczy. Postanowiłem zabrać ze sobą broń mojego ojca. Dla mojej przyjaciółki, którą tak zawiodłem, zrobiłbym wszystko.

Czas do spotkania mijał nieubłagalnie szybko. Zostało mi 15 minut. Założyłem dresy i luźną koszulkę na to bluzę i do kompletu stare trampki. Z szafki zabrałem kluczyki i do ręki wziąłem plecak. Zbiegłem na dół po schodach i wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i pojechałem w kierunku Ari.

Perspektywa Jamesa:

Od kilku dni moja mama nic nie je. Nie śpi i non stop płacze. Jest to najstraszniejszy widok jaki w życiu widziałem. Nikomu nie życzę, żeby oglądał swoją matkę w takim stanie. To było straszne!

Czułem się odpowiedzialny za swoje dziewczynki. Ojciec był na delegacji, więc jestem jedynym mężczyzną, który musi o nie dbać.

Mama wie już kto jest porywaczem. To tylko podejrzenia, więc zabroniłem jej iść z tą informacją na policję.

Postanowiliśmy z chłopakami, że zrobimy to na własną rękę. Nie spodziewałbym się, że pomocnikiem moim i Caleba zostanie Noah. Cholera co ja gadam był wspólnikiem. Jego pomysły i zaangażowanie osiągało najwyższy stopień. Naprawdę zależy mu na Ari.

New ClassmateWhere stories live. Discover now