Rozdział 26/II

3.4K 247 8
                                    

Oboje z Cameronem staliśmy na środku pomieszczenia z otwartymi buziami. Wiedzieliśmy, że nasz ojciec nie jest skazany na śmierć. Tylko był jeden problem... co mogła wymyśleć Nicol?

- Uwaga! Bo muchę zaraz zjecie - zaczęła się śmiać, a my równo zamknęliśmy usta.

- Powiesz w końcu jak można mu pomóc? - po dłuższej chwili milczenia Cameron zadał jej pytanie, które powinno paść bardzo dawno.

- Okazało się, że ja również mam grupę krwi zero i wystarczą profilaktyczne badania i mogę być dawcą nerki! - po tych słowach rzuciłam się jej na szyję.

Gdyby nie to, że podjęła się tej próbie mogłabym nigdy nie poznać swojego ojca, którego powinnam nienawidzić, ale nie potrafiłam.

- To kiedy jedziemy do niego? - zapytał Cameron siadając na kanapie.

- Narazie mam kilka spraw do załatwienia tutaj, więc pewnie za około tydzień.

- Nie wiem jak ci dziękować Nicol. Jesteś wspaniała! - chłopak zerwał się z miejsca i zamknął ją w uścisku.

- Przypominam ci, że to również mój ojciec i jeszcze przestań mnie dusić! - zaczęła się roić, by uwolnić się z uścisku brata.

Po tym jak wszyscy podziękowaliśmy dziewczynie, mogliśmy w końcu coś zjesć. Tato przygotował kolację przy której siedzieliśmy do późnej nocy, zabijając czas rozmowami.

Gdy byłam już padnięta wstałam od stołu i każdemu członkowi rodziny dałam po buziaku na dobranoc. Udałam się na górę do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic i od razu poszłam spać.

Obudziłam się około 4 rano i już nie mogłam spać. Kotłowałam się w łóżku szukając wygodnej pozycji i gdy ją znalazłam zaczęłam czytać jakieś opowiadanie na wattpadzie. Pewnie utknęłabym w idealnym świecie bohaterki, lecz wszystko przerwał mój budzik. Zostało mi niecałe 30 minut, więc wyjęłam z szafy ciemne jeansy i biały crop top i poszłam do łazienki. Po całej porannej rutynie po cichu zeszłam na dół by nikogo nie obudzić. Złapałam jabłko, założyłam swoje trampki i wyszłam na dwór.

Chwilę czekałam na ciemne auto, ale później przypomniałam sobie o mojej kłótni z Calebem, więc byłam skazana na spacer.

Gdy przechodziłam obok domu przyjaciela odruchowo spojrzałam w tamtą stronę. Jego samochód stał na podjeździe, a chłopak wychodził z "rezydencji" i żegnał się z Neilem. Dopiero teraz zrozumiałam, że zachowałam się jak egoistka i nie zwracałam uwagi na to, że mój przyjaciel też może być szczęśliwy. W dodatku nawet nie dałam mu szansy na to, żeby mógł się jakoś wytłumaczyć. Po prostu czułam się zraniona, a nie pomyślałam o jego uczuciach. Cameron ma racje. Każdy zasługuje na drugą szansę.

W pewnym momencie zorientowałam się, że stoje na środku chodnika i gapię się w jeden punkt, jak jakaś idiotka. Szybko założyłam słuchawki i udałam się w kierunku szkoły.

Na dziedzińcu jak zwykle był strasznie duży tłum, przez który z siłą się przedarłam. Miałam już otwierać główne drzwi, gdy usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię.

- Ari, Ari czekaj! -zobaczyłam machającego w moim kierunku Noaha.

Gdy cały zdyszany zjawił się przedemną, dał mi buziaka w policzek i otworzył drzwi. Oboje weszliśmy do budynku i udaliśmy się w stronę mojej klasy.

- Wogóle to cześć, bo nie zdążyłam się przywitać - zachichotałam, a chłopak palcem wskazał na swój policzek. W odpowiedzi na ten gest dałam mu buziaka.- I mogę wiedzieć czemu idziesz na moją matmę?

- Pani matematyczka ma nam przedstawić plan wycieczki do Francji, na którą mam nadzieje, że jedziesz? - śmiesznie uniósł brew do góry i czekał na moją odpowiedź.

- Jak ty jedziesz to i ja - uderzyłam chłopaka łokciem i pociągnęłam za sobą w kierunku mojej ławki.

- Kochanie, czyli to już oficjalne? Mogę zmienić status na fb, co nie? - zapytał nachylając się do pocałunku.

- Boże, ale ty jesteś idiotą! - usiadłam zrezygnowana na krześle, a chłopak zaczął się śmiać.

- No wiesz, że żartowałem... - próbował przepraszać, gdy udawałam obrażoną.

- Pff... myśle, że zasługuje na jakieś lepsze przeprosiny.

- Też tak myślę - powiedział i szybko złączył nasze usta.

___________________________________
~Oli 😆💘

New ClassmateWhere stories live. Discover now