Rozdział 34/II

2.8K 213 13
                                    

Wracając do domu rozmyślałam na temat propozycji Louisa. Miałam pewne wątpliwości. Do wylotu zostało mi kilka dni, a z nim "umówiłam" dzień po nim. Całe szczęście chłopak się nie zorientował. Gdy nie wymyśle innego sposobu poprostu zmienię date spotkania. Musiałam kogoś zapytac się o zdanie na ten temat.

Ominełam ulicę, na której znajduje się mój dom i poszłam w kierunku willi przyjaciela. Gdy byłam już prawie na miejscu usłyszałam krzyki. Płot był wysoki i murowany, więc nie było możliwości sprawdzić kto to. Po kolejnych wykrzyczanych słowach rozpoznałam przyjaciela.

Byłam zbyt daleko, żeby wiedzieć o co chodzi, ponieważ do mnie docierały pojedyńcze słowa. Gdy wszystko ucichło podeszłam do furtki. Chciałam zadzwonić domofonem, ale bramka się otworzyła, a przedemną stanął wkurzony Neil.

- Nie wierzę kurwa! Jak zwykle ty! - podniosł ręce do góry i gwałtownie opuścił. Wyminął mnie i szybkim krokiem odszedł.

- Mogę wiedzieć o co ci chodzi? - próbowałam ogarnąć co ja mam z tym wszystkim wspólnego.

- Pierdol się- krzyknął dosyć głośno i zniknął za zakrętem

Jego zachowanie było tak dziwne, że chyba nawet nie chcę wiedzieć o co im poszło. Zaczełam dzwonić dzwonkiem, ale po kilku razach bez żadnej odpowiedzi zrezygnowałam i wróciłam do siebie. W drodze powrotnej napisałam SMS-a do przyjaciela, że musimy pogadać. Niestety nie dostałam odpowiedzi.

Wieczorem, gdy moja mama wyszła do pracy na nocną zmianę, postanowiłam się odprężyc. Wypełniłam całą wannę do pełna wodą i dolałam trochę płynu do kąpieli, który stworzył ogromną ilość piany. Nałożyłam na twarz maseczkę i zanurzyłam się w wannie.

Perspektywa Noaha:

Przez cały dzień myślałem o Ari. Czułem, że coś się dzieje. Próbowałem się do niej dodzwonić, lecz na próżno. Nie było z nią kontaktu od samego rana. Zaczynałem się martwić. Wsiadłem do swojego czarnego auta i pojechałem do niej. Gdy byłem pod drzwiami jej domu zauważyłem, że są otwarte. Oczywiście mogłem wejść, ale dla czystych zasad zadzwoniłem dzwonkiem.

Ari nie otwierała. Delikatnie uchyliłem drzwi i weszłem do przedpokoju. Na podłodze zauważyłem czarne vansy, z którymi dziewczyna się nie rozstaje. Wtedy byłem pewny, że jest w domu. Przechodząc korytarzem usłyszałem wodę lecącą z kranu i śpiewającą Ari. W sumie dziewczyna ma niczego sobie głos.

Pamiętałem gdzie ma swoj pokój. Wspiełem się po schodach i poszedłem w jego kierunku. Po wejściu do pomieszczenia rzuciłem się na jej łóżko wypełnione poduszkami. Wszystkie wspomnienia wróciły i od nowa zaczełem pragnąć powrotu do przeszłości.

Gdy tak leżałem rozmarzony na tym łóżku susząc zęby sam nie wiem czemu usłyszałem kroki dziewczyny. Zerwałem się z łóżka i stanąłem w kącie tuż za drzwiami. Do pokoju weszła Ari. Była cała mokra owinięta wyłącznie ręcznikiem. Podeszła do szafy, a ja stanełem za nią i szepnełem jej do ucha ciche "Hej skarbie!". Przerażona odwróciła głowe, a ja wykorzystałem moment i zostawiłem krótki pocałunek na jej ustach. Później odeszłem i spowrotem położyłem się na łóżku. Ona natomiast stała jak słup soli i wlepiła swoje zszokowane oczy w moją postać.

Perspektywa Ari:

- Czy mogę wiedzieć co ty tu do cholery robisz? - krzyknełam w momencie, gdy zrozumiała co się przedchwilą stało.

- Leżę! Nieprawdopodobne, a jednak -powiedział spokojnie bawiąc się frędzlami mojej poduszki.

- Tyle wiem! - zirytowana zkrzyżowałam ręce na piersiach.

- Gratuluje kotek! - chłopak spojrzał na mnie i puścił mi oczko.

- Dowiem się jak się tu znalazłeś i dlaczego? -patrzyłam na niego pytającym wzrokiem.

Chłopak wstał i odłożył poduszkę na swoje miejsce. Powoli do mnie podszedł. Złapał moją rękę i pociągnął w kierunku łóżka i usiadł na nim. Później poklepał kordłe obok siebie, żeby dać znak, że mam zrobić to samo.

- Po pierwsze zostawiłaś otwarte drzwi i proszę cię nie rób tego więcej, a po drugie chyba stało się coś w Francji. Zaczełaś mnie unikać i w dodatku w to wszystko wmieszany jest Louis - po tych słowach zaczął boleć mnie brzuch i zrobiło mi się strasznie gorąco.

On wie! On wie o tym co stało się między mną, a Louisem. Wiedziałam, że się wygada. Boże jaka ja byłam głupia. Dlaczego ja nigdy nie myśle tylko wszystko robię jak idiotka. Cholera wystarczyła chwila i mogę stracić Noaha na zawsze!

- Ari to co pogadamy? - chłopak wyrwał mnie z zamyślenia

- To... to nie tak jak myślisz ja... ja poprostu- zaczynałam się jąkać, a moje oczy powoli wypełniały się łzami - popros...

- Jeżeli potrzebna ci kasa czy cokolwiek to powinnaś przyjść z tym do mnie, a nie do niego -przerwał mi

- Kasa? - na początku nie wiedziałam o co chodzi

- No pieniądze! Takie zielone papierki, za które można kupić różne rzeczy. A tobie jest ich potrzene bardzo dużo i chcę wiedzieć czemu!

- O to ci chodzi... przepraszam, ale jestem nieobecna -albo poprostu ukrywam przed tobą fakt, że spędziłam noc z pewnym blondynem, który oferuje mi szybki zarobek. Nie zostańmy przy tym, że jestem nieobecna.

- Właśnie widzę. To po co ci te pieniądze?

- W skrócie: mój ojciec jest ciężko chory i jedynym sposobem, żeby mu pomóc jest kupienie leku za okolo 50 tysięcy. -znowu zbierało mi się na płacz

- Czemu mi nie powiedziałaś? Przecież ci pomogę -wyglądał na zaskoczonego i próbował mnie objąć, ale się odsunełam.

- Nie pytałeś i poradzę sobie sama. Lepiej będzie jak sobie już pójdziesz -wstałam i otworzyłam drzwi przez które po chwili wyszedł Noah.

-------------------------------
Hej!

Kolejny rozdział za nami i coraz większymi krokami zbliżamy się dokońca!
Co sądzicie o całej sytuacji?
Co zrobilibyście a miejscu Ari?

Piszcie w komentarzach chętnie poczytam 😇
Całuski Oli💗

New ClassmateWhere stories live. Discover now