Jeden

2K 125 9
                                    


      — Nie, nie, nie... I jeszcze tak dla pewności: NIE!

      Z niemal najwyższego stanowiska, na jakie może pozwolić sobie agentka jej pokroju, nagle została zdegradowana do roli ambasadorki! Ona! Sherin Anastazja Charpentier, dziewczyna, której oboje rodziców od zawsze służyło Lunie. A kto został przywódcą w jej zespole?! Właściwie nie znała gościa. ALE JUŻ GO NIENAWIDZIŁA!

    — Moja droga, wiem, że ta rola nie jest dla ciebie w pełni satysfakcjonująca...

    — Nie jest w pełni satysfakcjonująca! — przerwała Przewodniczącemu Organizacji we Francji. — I gdzie mnie przeniesiecie? Do jakiejś dziury na wschodzie? Uprzedzam, że osobiście nienawidzę Rosji. Jest nawet gorsza od tej całej deszczowej...

   — Anglii? Tam właśnie cię wysyłamy, Sherin. — Przewodniczący zmarszczył groźnie brwi. — Pakuj się i znikaj stąd jak najszybciej. Nie chcę cię widzieć na oczy przynajmniej przez rok.

    Rok! Sherin odwróciła się szybko, odrzucając jasne włosy na plecy, i wymaszerowała z gabinetu Przewodniczącego stukając szpilkami. Niech cię Luna broni, Arnaud, bo kiedy spotkam cię ponownie, nic nie powstrzyma mojego kolana przed sympatycznym spotkaniem z twoim kroczem, pomyślała ze złością.

   Do swojej czarnej listy może już dodać Przewodniczącego.

    Spakowała się w rekordowym czasie. Apartament, który przylegał do głównej siedziby, już nie będzie jej się kojarzył z przyjaznym miejscem. Żeby tak perfidnie wyrzucać świetną agentkę! Arnaud chyba musi być kretynem, jeśli myśli, że w tej całej Anglii będzie potulna jak baranek... może raczej owca... Ale ona przecież będzie wilkiem. Zje cały angielski oddział Luny na śniadanie. I jeszcze beknie Arnaud w twarz, by zaznaczyć swoją wyższość.

  Ajajaj... Ależ to niegodne damy! Wzruszyła ramionami do swoich myśli i uśmiechnęła się półgębkiem. Mówi się trudno.

   Przewodniczący zaś usiadł przy biurku, jeszcze raz czytając treść listu, który dotarł do niego dziś rano. Jego wieloletni przyjaciel Mycroft, prosił go w nim o pomoc. Chciał aby ktoś wreszcie zajął się młodszym z Holmesów, gdyż ten nie może znaleźć sobie miejsca. Potrzebuje zagadki, którą nie rozwiąże w kilka chwil.

    A najbardziej zagadkową osobą, którą znał Arnaud, była właśnie Sherin.

~*~

   Wysiadając z samolotu z przykrością stwierdziła, że jej szpilki już nie nadają się do codziennego użytku. Fleki całkowicie się zdarły, a i czubki czarnych butów daleko miały do swojej świetności. Z cichym westchnieniem zanotowała w notatniku: ''wyjście do sklepu po nowe szpilki – koniecznie czarne!''. Ku jej drobnemu zaskoczeniu czekał już na nią czarny, ekskluzywny samochód. I z całą pewnością nie należał do Luny. Ich samochody były srebrne. Jak gwiazdy na nocnym niebie, które towarzyszą księżycowi. A księżyc był ich znakiem. Taki sierp księżyca nosiła na szyi, tak jak każda agentka Luny. Agenci zaś mieli zegarki z cyferblatem, na którym takowy sierp widniał. Śliczne ozdóbki.

   Agenci rządowi w miarę szybko wyjaśnili całą sprawę. Właśnie jechała na spotkanie z... Jak to ujmowali Anglicy? Brytyjskim Rządem w postaci jednej osoby? Miała dopiero dwadzieścia lat, całe życie spędziła we Francji, z Anglikami nie miała nic do czynienia, a jednak coś to wyrażenie jej mówiło. Już gdzieś się z nim spotkała. Dawno temu...

    Trafiła do jego biura. Całkiem przestronnego, choć zapełnionego zbędnymi osobami. Na przykład nie wiedziała, dlaczego na fotelu przy biurku siedzi jakiś facet z kręconymi włosami i spokojnie popija sobie herbatkę, kiedy ją samą wleką za ramiona, jakby sama nie mogła tutaj wejść z całą swoją godnością. I ego. Wielkim, olbrzymim, nieco zbyt wyniosłym: ego.

    — Też chcę herbatkę — odezwała się. Jej pierwsze słowa do głowy rządu, no pięknie.

    — Z mlekiem czy bez? — zapytał facet z lokami, wodząc wzrokiem od niej do rządowców i z powrotem.

    — Jeśli mam jakiś wybór, to poproszę z krwią moich wrogów.

   — A ilu ich jest?

  — Wystarczająco dużo, by zacząć losować ze słoiczka.

  — A więc to ty jesteś Sherin — powiedział jakby do siebie człowiek za biurkiem. Oparty swobodnie w fotelu, przewiercał ją wzrokiem. — Arnaud powiadomił mnie w liście...

 — A oto i zwycięzca dzisiejszego losowania! — przerwała mu, wyrywając się agentom i z całej siły klaszcząc do niewidzialnej widowni.

  To przerywanie przywódcom w zdaniu zaczynało wchodzić jej w krew. Ale nic nie mogła na to poradzić. Była zła, bardzo zła. Podeszła do biurka i usiadła w drugim fotelu, zakładając nogę na nogę. Chcący bądź niechcący, trąciła kostką kolano mężczyzny naprzeciwko.

  — Błagam dajcie mi na dziś spokój — jęknęła głośno. Marudzenie weszło jej w krew już dawno. — Jestem tak strasznie zmęczona, że aż gotowa zasnąć nawet w tym fotelu.

   Głowa samoistnie opadła jej do tyłu, odsłaniając bladą szyję. Na razie nikogo nie zaciekawiło to, że dziewczyna w całkiem ciepły dzień miała na sobie apaszkę. Nie minęła chwila, a dziewczyna naprawdę zasnęła w fotelu.

  Mycroft zmarszczył brwi, a młodszy Holmes sięgnął do jej policzka, chcąc obudzić dziewczynę. Brytyjski rząd potrząsnął szybko głową, i ten jedyny raz Sherlock postanowił go posłuchać.

   — Ta dziewczyna to istna zagadka, więc pomyślałem, że zechcesz ją rozwiązać.

  — Zdajesz sobie sprawę, jak to zabrzmiało, Mycroft?

  — O głosie z mych snów — wymamrotała przez sen — zabierz mnie tam, gdzie będzie cię więcej.

   Agenci rządowi ledwo stłumili śmiech, widząc marsową minę młodszego z Holmesów.

   — Skąd ją wziąłeś? Ze schroniska dla bezdomnych?

   Od razu wiedział, że ta uwaga jest niezbyt trafna, chociażby przez elegancki strój dziewczyny, ale z drugiej strony Mycroft faktycznie mógł ją zabrać z ulicy i tylko ubrać jak lalkę. Och... gdyby Sherin wiedziała, co właśnie pomyślał, żywy by stamtąd nie wrócił.

   — Naprawdę, Sherlocku? Twoja dedukcja ostatnio mocno kuleje.

  — Sprowadziłeś sobie dziewczynę z Francji na nową asystentkę, braciszku? Nie wierzę, że zrobiłbyś coś takiego...

  — I słusznie. — Rzucił mu jedno z tych srogich spojrzeń. — Sprowadziłem ją specjalnie dla ciebie.

   I tak wylądowała na Baker Street. Na kanapie. Ciągana z jednego miejsca w drugie. A kiedy się obudziła, wcale nie była w dobrym humorze. 

  

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAWhere stories live. Discover now