3. X

117 7 1
                                    


      Mam na imię Elizabeth i zdaję osobie sprawę, że już dawno powinnam wrócić do środka. Panna Park na pewno będzie zła, że niespełna dziesięcioletnia dziewczynka spędza czas w ogrodzie po zmroku, ale wprost nie mogłam się powstrzymać.

    Kilka dni temu jakiś Pan przeskoczył przez murek oddzielający sierociniec od reszty świata, kiedy wszystkie bawiłyśmy się na dworze, i wręczył mi śliczny płaszcz w ciemnym kolorze. Narazie jest jeszcze na mnie za duży, ale jestem pewna, że będzie pasował idealnie, kiedy już podrosnę.

    Jeszcze wczoraj miałam nadzieję że ten pan odwiedzi nas ponownie i znów przyniesie mi jakiś prezent. Mi, a nie innym dziewczynkom. Jest jedna taka, ma na imię Cecyli. Ma szesnaście lat i ciągle się przechwala, że jeszcze kilka lat i opuści to koszmarne miejsce. Ja uważam, że tu wcale nie jest tak źle. Gdyby nie to 'koszmarne miejsce' musiałabym mieszkać na ulicy.

     Cecyli, gdy tylko zobaczyła mój śliczny płaszcz, oskarżyła mnie o kradzież, ale panna Park doskonale wie, że całe dwie spędzam tylko w ogrodzie, nikt z naszego sierocinca nie miał takiego płaszcza... a poza tym wiele dziewczynek widziało, jak ten pan mi go dawał. Po raz pierwszy to Cecyli komuś zazdrościła i to wyprowadzało ją z równowagi, ku uciesze nasz wszystkich.

     Gdzieś z oddali usłyszałam pannę Park, wołającą moje imię. Pobiegłam w stronę wejścia do budynku, słysząc jak coś szeleści z moim każdym ruchem. Zatrzymałam się, a szelest ustał. Nie widziałam innej możliwości, jak ukryty przedmiot w którejś z kieszeni. Niestety nie miałam czasu na dokładne poszukiwania, panna Park czekała.

     Wszystkie musiałyśmy leżeć w łóżkach już o 22. Nasze opiekunki skrupulatnie to sprawdzały (nauczyłam się takich trudnych słów, kiedy co tydzień jeździmy do miejskiej biblioteki). Postanowiłam, że jutro przeszukam porządnie kieszenie, i te znajome i te ukryte.

   
         Jak się spodziewałam, faktycznie były ukryte kieszenie. Aż się uśmiechnęłam na myśl odkrycia ich tajemnic. Tylko jedna z nich miała zawartość. Był to przecudny naszyjnik. Pomyślałam, że Cecyli z całą pewnością bardzo chciałaby go dostać w swoje lepkie łapki.

     Naszła mnie myśl, że już kiedyś widziałam ten naszyjnik. Na jakimś zdjęciu, gdzieś w bibliotece. Na moje szczęście, dziś po obiedzie mamy do niej zaplanowane wyjście. Poszukiwania czas zacząć!

    Biblioteka w naszym małym miasteczku, osłonionym od reszty świata, była starą szkołą, która została zamknięta, gdy tylko wybudowano nową. Drewniany budynek mieścił w sobie mnóstwo regałów, których nigdy nie mogę zliczyć (mylę się między dwudziestym szóstym, a trzydziestym czwartym. I nigdy nie wiem czy to już trzydziesty pierwszy, czy nadal dwudziesty dziewiąty) oraz niemiła pani bibliotekarka.

    Na końcu pomieszczenia znajduje się czytelnia i mini archiwum gazet. W książkach, które czytałam faktycznie były zdjęcia, a raczej obrazki, ale nie czarno-białe, dlatego to właśnie tam postanowiłam zacząć.

     Kilka pierwszych gazet nie zainteresowało mnie zbytnio. Znaczy... te zdjęcia mnie nie zainteresowały. W końcu dokopałam się gazet z wczesnego lata, i na jednym z nich nareszcie zobaczyłam ten śliczny naszyjnik.

     Nosiła go ciemnowłosa nastolatka, której loki okalały twarz z ostrymi kośćmi policzkowymi. Wiem, że tak to się nazywa, bo Cecyli ciągle się przechwala, jaką to ona ma przepiękną twarz. Wrr, głupia Cecyli. Jak gdyby wygląd był najważniejszy. Ale dziewczyna ze zdjęcia miała jak najbardziej prawo przechwalać się swoim wyglądem. Była idealna.

      Spojrzałam na swoje ciemne włosy. Nie mają tak ślicznych loków, są ledwie pofalowane, i dużo krótsze niż dziewczyny na zdjęciu.

    Nagłówek głosił: Aurelia Holmes rozwiązała kolejną zagadkę.

      Pod spodem napisano: Aurora coraz bardziej daje o sobie znać.

     Holmes. To chyba jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w Anglii. O ile pamiętam z opowieści panny Park, Sherlock Holmes pojawił się tutaj jeden jedyny raz, kiedy rozwiązywał zagadkę zmarłego burmistrza. To było kilka lat temu, kiedy sama była wychowanką sierocinca.

   Kiedy tak wpatrywałam się w fotografię, poczułam na ramieniu czyjąś drobną dłoń. Panna Park uśmiechnęła się do mnie lekko, przechylając głowę na prawą stronę. Dopiero teraz na jej szyi zauważyłam srebrny łańcuszek, którego koniec zakrywała skromna bluzka.

— Chodź, ktoś chce się z tobą zobaczyć — powiedziała.

    Tym kimś był ten Pan, który wcześniej podarował mi płaszcz. Wyglądał na dobrotliwego dziadka z opowieści panny Park.

    Panna Park opowiada nam jedną opowieść każdego wieczoru nim położymy się spać, mimo protestów przełożonej, które ucichły, gdy tylko zauważyła, że to daje nam choć odrobinę radości z życia.

— Ten pan, zabierze cię do pewnej osoby, Lizo — odezwała się ponownie panna Park. Przykucnęła i odwróciła mnie w swoją stronę. — Ale obiecuję, że będę cię odwiedzać chociaż raz w tygodniu, a jeśli ci się nie spodoba nowe miejsce, zawsze możesz wrócić.

   Kiwnęłam głową. Chciałabym zobaczyć minę Cecyli, kiedy okaże się, że to nie ona pierwsza opuści to 'koszmarne miejsce' - w jej mniemaniu, oczywiście.



No dobrze kochani, bo jesteście kochani, jeśli nadal czytacie to opowiadanie. Wierni fani tego zlepku słów w 100+ notkach pewnie się ucieszą, że zostawiłam otwartą 'furtkę' i mogę zacząć inną opowieść, inną historię w tym samym uniwersum, z tymi samymi osobami (niestety wiek ich jest jaki jest) — Mogę zacząć jeśli tego chcecie.

   Osobiście chciałabym zobaczyć Sherlocka jako staruszka, który uczy dziesięciolatę 'Jak Być Detektywem', jego rywalizację z Aurorą o sprawy do rozwiązania... I ponowną odsłonę Sherin. Doprawdy, ta babka jest nieśmiertelna. Ale od niej się wszystko zaczęło, i jeśli zginęłaby (czego oczywiście nie chcemy) cała dalszą historia straciłaby sens.

   No to tak:   kto chce nową opowieść z Sherlockiem-Staruszkiem tak jak ja, łapka w górę w komentarzu ;)

   Nawet jeśli będzie to jedna osoba, nie zignoruję jej. Co ja gadam: chce napisać tą opowieść i szukam tylko pretekstu ;*

   Do zobaczenia więc - tak myślę.

~CYNTHIA
 

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAWhere stories live. Discover now