1: XIII

836 81 31
                                    

Na początku chciałam podziękować za te wszystkie cudowne komentarze. Oby tak dalej, i gwarantuje, że dzisiaj też macie co skomentować ;)

Ponawiam prośbę o reklamację mojego opowiadania. Jeśli sądzicie, że komuś może się spodobać, to śmiało, nie krępujcie się xD

I na końcu dedyk dla nadzialilka

Miłego czytania ;*

~*~

   Całując ją czuł się, jakby dopiero teraz naprawdę żył.

   Ta chwila jednak skończyła się równie szybko jak zaczęła. Sherin była wściekła jego zachowaniem, i nim się zorientował, wykonała szybki ruch, zostawiając na jego lewym policzku czerwony ślad.

— W mojej głowie wyglądałoby to całkiem inaczej, Sherin.

— W twojej głowie nie jestem sobą — odparowała. — Będziesz miał siniaka, jeśli nie przyłożysz sobie czegoś zimnego — dodała po chwili.

— Nie myśl, że tego chciałem.

— Przeczysz samemu sobie. Przed chwilą powiedziłeś, że w twojej głowie wyglądałoby to inaczej.

— Bo tak jest. Walnęłabyś mnie z pięści.

— Zgodnie z życzeniem. — Trafiła go w nos.

   John wchodząc do salonu półgodziny później zastał Sherlocka leżącego na kanapie z woreczkiem lodu na twarzy, i Sherin patrzącą na niego z drapieżnym półuśmiechem.

— Co tu się stało? — zapytał, a kiedy nie doczekał się odpowiedzi, spojrzał bezpośrednio na dziewczynę. — Sherin?

    Spojrzała na niego z poważnym wyrazem twarzy.

— Sherlock zaproponował kurs samoobrony. Nie przewidział tylko kto będzie musiał się bronić — dodała, na powrót z krzywym uśmiechem.

   Ledwo zdążyła skończyć zdanie, a w drzwiach pojawił się inspektor Lestrade, oznajmiając, że jest nowa sprawa.

— Dobry wieczór, Lestrade — powiedziała upominającym tonem Sherin. — Nie uważa pan, że kultura to podstawa?

— Oczywiście, ale...

— Więc? Nie rozumiem co pana powstrzymuje. Trup nie wstanie i nie wyleci za okno.

— Racja — przyznał. — Już wyleciał przez to okno.

    Uniosła brew i uśmiechnęła się kpiąco.

— Tak? No proszę. W takim razie nie wyleci po raz drugi.

— To ważna sprawa — odparł na to inspektor.

— Pogoda też ładna.

— Mówię poważnie.

— I nie pada. — Umyślnie go ignorowała.

   Sherin uwielbiała denerwować ludzi, można powiedzieć, że nawet ma do tego wspaniały talent. Wyjęła telefon i wysłała jedno, jedyne pytanie.

Do: Meredith

Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?

   Odpowiedź przyszła w zadowalająco krótkim czasie.

Od: Meredith

Winny wyleciał przez okno. Zresztą należało mu się. Zdradzać tajemnice Luny to jak samobójstwo.

    Z trudem przełknęła ślinę. Zdradzać tajemnice Luny to jak samobójstwo. Już zaczęła się bać o swoje życie.

— Nie ma potrzeby zawracania sobie tym głowy, panowie — powiedziała. — A przynajmniej ja nie zamierzam.

— Czy to jest to o czym myśle? — odezwał się Holmes wciąż z woreczkiem na twarzy.

— Zależy o czym myślisz — odparła, wstając z fotela.

   Ruszyła do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty.

— Uznam to za potwierdzenie! — krzyknął za nią.

~*~

   Gdyby ktoś ją zapytał, dlaczego obudziła się w nocy, nie mogła by odpowiedzieć jednoznacznie.

    Może była to mocna ulewa za oknem, może miałczenie jej kota, a może po prostu obudziły ją wpatrzone w jej sylwetkę niebieskie oczy.

    Z pewnością odskoczyłaby z piskiem, gdyby nie to, że mężczyzna — nie dość, że przygniatał ją swoim ciałem — trzymał jedną dłonią jej nadgarstki, a drugą zakrył usta. Jednak nie była by sobą, gdyby poddała się bez walki.

    Wystarczył ruch kolanem by mężczyzna rozluźnił uścisk, a kiedy już to zrobił doprawiła mu prawym sierpowym. Kiedy już całkiem się uwolniła, pobiegła do salonu, jednak niebieskooki okazał się szybszy niż sądziła. Zaraz po przekroczeniu progu salonu, została złapana w talii. Dzięki swoim długim paznokciom zostawiła na jego dłoni krwawy ślad. Czarnowłosy zacisnął zęby. Zdenerwowany zamachnął się drewnianą laską, którą zawsze miał przy sobie. Zatrzymała ją w połowie drogi, i mocno trzymając, odbiła się od podłogi by kopnąć go w twarz z pół obrotu. Zachwiał się, ale nie wypuścił przedmiotu. Była za drogocenna. Już całkiem wkurzony sięgnął za siebie, i wyciągnął sztylet, jednym, szybkim ruchem przygarnął do siebie dziewczynę, ale nie przewidział, że dziewczyna również wyjęła swój.

    Zastygli w dziwnej pozie. Ona stała pewnie na nogach, odwrócona do niego plecami ze sztyletem przy szyji, a on z przystawionym nożem do aorty.

    Usłyszeli ciche oklaski, a po chwili ktoś zapalił światło.

— Pytałaś kiedy poznasz mojego brata — powiedział Sherlock. — Czy takie zapoznanie ci odpowiada?

— Nie powiem, że było przereklamowane, ale mam niekontrolowane odruchy, kiedy ktoś próbuje mnie zabić.

— Nie przesadzaj ma belle szepnął Sherrinford, muskając płatej jej ucha. — To było ciekawe doświadczenie.

— Racja — przyznała niewzuszona. — Nigdy nie walczyłam z drewnianą laską. A teraz bądź łaskaw zabrać swój sztylecik, bo źle znoszę takie zachowanie.

— Oczywiście, ale ty pierwsza.

— Mam ci ułatwić zadanie? Nie ma mowy.

— Masz fioła na punkcie swojego bezpieczeństwa, co?

— Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie.

    Jednocześnie opuścili ostrza. Zmierzyli się wzrokiem. On był ubrany w elegancki garnitur, i ogólnie wyglądał jakby urwał się z jakiegoś przyjęcia. Sherin za to paradowała w samej koszuli Holmesa.

     Sherrinford gwizdnął z uznaniem. Schowała sztylet za pasek na udzie.

— Niezła z ciebie laska, skarbie. Dasz się namówić na kawę?

— Nie. — Ruszyła spowrotem do sypialni. — Nienawidzę kawy.


Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAWhere stories live. Discover now