1: XXII

534 50 4
                                    

Komentarze <3 <3 Gwazdki <3

Dedyk dla: Azykea

~*~

    W Atlancie spędziła dwa tygodnie. Więcej nie dała rady.

    Wróciła do rodzinnej posiadłości, i tam została przez kilkanaście miesięcy, w których odwiedzili ją chyba wszyscy przyjaciele.

    Pierwsza odwiedziła ją czarnowłosa Meredith. Mieszkała z rodziną w Irlandii, i aby ją odwiedzić musiała wziąźć ze sobą młodszego brata, który polubił ją od pierwszego spotkania.

     Co jak co, ale sympatię dzieci zyskuje od razu, pomyślała wtedy rozbawiona.

    Mer i jej brat Rayan zostali u niej przez miesiąc w ciągu, którego zdołali przyjechać również Leon i Mark. Jak to chłopaki zwykle mają w zwyczaju, od razu z Rayanem odnaleźli wspólny język. Nie było dnia, w którym nie graliby w piłkę nożną, czy innych rzeczy, które zwykle robią chłopcy, a dziewczyny miały czas na pogaduszki.

    Liliana wpadała do niej co kilka tygodni, zostając na maksymalnie trzy dni w ciągu, których uczyła Sherin gotować. Przy ich każdym spotkaniu twierdziła rozbawiona, że blondynka potrafi się obronić, i walczyć jak mężczyzna, ale nie potrafi ugotować sobie jedzenia, jak prawdziwa kobieta.

    Sharon wpadła w ostatnich tygodniach jej pobytu w posiadłości. Na ten wyjazd specjalnie wzięła wolne, ponieważ jako członkini zarządu nie mogła opuszczać stanowiska pracy z byle powodu.

     Sherin wróciła do Anglii dokładnie trzy miesiące przed Sherlockiem.

     Naturalnie wiedziała, że jego samobójstwo, to w istocie misterny plan pozbycia się Moriarty'ego. Gdy po raz pierwszy się o tym dowiedziała od najstarszego Holmesa, od razu oświadczyła, że nie ma zamiaru tego oglądać. Była z Mycroftem w stałym kontakcie w każdym miejscu, ale w taki sposób, że ten nie wiedział gdzie obecnie się dziewczyna znajduje, co doprowadzało go do irytacji.

    Jak na przypadek był idealnie zaplanowany, że wróciła akurat w czwartek wieczorem, robiąc Mycroft'owi niespodziankę.

~*~

— Mycroft.

    Jak zwykle weszła do biura bez pukania. Mężczyzna najpierw zamarł, a następnie gwałtownie wstał ze swojego miejsca, patrząc na nią nieruchomo. Trwało to dłuższą chwilę. Uniosła brwi.

— Żadnego ,, wiataj, Sherin", albo ,,jak miło cię znów zobaczyć"? — zapytała. — Rozczarowujesz mnie, braciszku. Po raz kolejny sprawdza się moje stwierdzenie, że jesteś beznadziejnym, starszym bratem.

   Zamrugał powiekami zaskoczony. Zamknęła drzwi, i wziosła oczy ku górze.

— Czy naprawdę tak wyglądają pierwsze spotkania po miesiącach rozłąki? — zapytała w przestrzeń.

    Nawet nie wiedziała kiedy została zamknięta w szczelnym uścisku.

— Dusisz — wychrypiała. Rozluźnił uścisk, ale nadal pozostała w jego objęciach.

— Wiesz jak się o ciebie martwiłem? Nie rón tak więcej.

— Ale ja kocham podróżować.

— Ale to nie znaczy, że nie może być z tobą żadnego kontaktu.

— Nie może, a jakże. Wyobraź sobie, że jeśli wyjeżdżam, to mnie nie ma. Jak mnie nie ma, to nie ma ze mną kontaktu. To proste jak drut, absurdu nie widzę.

   Nic na to nie odparł. Już dawno przyzwyczaił się do tego, że z tą dziewczyną nie da się wygrać.

   Wyminęła go i usiadła w swoim ulubionym fotelu. Popatrzyła na niego wyczekująco.

— Doprawdy, braciszku. Czyżbyś zapomniał o naszej tradycji?

— Czwartkowy wieczór, hym? Więc słucham, jakie to ploteczki masz zamiar mi przekazać?

_ Ja tobie? Raczej to ja wysłucham dziś twojej opowiastki — odparła z krzywym uśmiechem. — Co takiego wydarzyło się w Londynie pod moją nie obecność?

— Moriarty włamał się do Tower, banku, i więzienia... Ale to już wiesz. — Skinęła głową. — Później postanowił zniszczyć Sherlockowi reputację, ale o tym również wiedziałaś. Aż w końcu musiało dojść do nieuniknionego...

— ...samobójstwa — dokończyli jednocześnie.

— Nie wiem w ogóle na co jeszcze czekasz. — Spojrzał na nią niezrozumiale. Przewróciła oczami. — Bądź łaskaw go sprowadzić spowrotem.

— Dlaczego tak ci na tym zależy? — Spojrzał na nią spod uniesionch brwi.

— Nie mam się z kim kłócić — odparła z istną nonszalancją.

~*~

    Po jej wyjściu Mycroft jeszcze długo rozmyślał nad tą sprawą.

    Może faktycznie ma rację? Chyba już pora aby jego młodszy braciszek wrócił do Londynu. Przez te prawie dwa lata powinien już dawno załatwić swoje sprawy na wschodzie. Do tego dochodził jeszcze domniemany atak terrorystyczny na ich ukochaną stolicę.

   Tak. Musi przeniknąć w szeregi wroga i sprowadzić Sherlocka do domu.

~*~

    Sherin wracając do dawnego mieszkania, uśmiechała się pod nosem.

    Doskonale wiedziała, co teraz dzieje się w umyśle najstarszego Holmesa. Napewno zastanawiał się teraz czy wziąźć jej radę na poważnie, a po wielu przemyśleniach napewno to zrobi.

    Białe mieszkanie Luny nic się nie zmieniło od ostatniego razu, gdy była w nim z Sherlockiem.

    Wyjęła z szafki butelkę wina (rocznik 2001) nalała sobie pół lampki, następnie wracając do salonu, i opadając na fotel z westchnieniem ulgi.

  Nie ma to jak w domu,  pomyślała.

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz