3: I

152 26 16
                                    

  No dobra, rozdział miał być dużo później, bo chciałam abyście sobie poczekali na kolejną część, ale dzisiaj dostałam psa — nazwałam ją Sher — i jestem w tak dobrym humorze, że... No, po prostu nie mogłam się powstrzymać :)
  Dodatkowo ten rozdział jest wyjątkowo dłuższy niż zwyczajowe 700 słów.
    Ach, jak ja was rozpieszczam xD

~•~

3 lata później.

    Ta sprawa wydawała się być najciekawszą od kilkunastu miesięcy.

     Rano wszedł do salonu Lestrade ciężko dysząc. Cóż, starość dosięga wszystkich. Opowiedział, jak córka starszej już właścicielki domu zgłosiła morderstwo matki.

     Odkąt Aurelia wstąpiła do tej swojej organizacji, Baker Street znowu stało się dziwnie puste. John oczywiście mieszka w swoim domu i zajmuje się córką, która... Pokręcił szybko głową, żeby wybić myśl o niej. Nie przepadał za nią, i nie zapowiadało się aby nagle polubił. Owszem obiecał ją chronić, ale to nie znaczyło, że ma ją lubić.

     ,,Miejsce zbrodni” było dużą, starą willą, znajdującą się na obrzeżu Londynu. To mu przypomniało inną sprawę, która była związana z dawną Luną. To po tym wydarzeniu dowiedział się czym tak naprawdę zajmuje się Sherin.

  Sherin...

     Nie zliczy ile razy wspominał ją w ciągu tych lat. Odcisnęła na nim piętno, które miało mu towarzyszyć do końca życia. Każda rzecz kojarzyła mu się właśnie z nią. A już na pewno nie pomagał księżyc każdej nocy.

   Córka zmarłej była piękną, młodą kobietą, która zaprowadziła jego, Johna i Rose — którzy akurat wpadli na Baker St. — do jednego z pokojów na piętrze.

    Drzwi miały wyłamany zamek, a w środku na wózku inwalidzkim siedziała staruszka z odchyloną głową.

— Nasze medium wreszcie zniknęło z powierzchni ziemi — odezwał się czyjś znany głos za jego plecami. — Niech jej ziemia lekką będzie.

   Blondynka pochyliła głowę, a kiedy spojrzała na niego przez ciemne okulary, nagle wydawało mu się, że Sherin wstąpiła na nowo na ziemię. Jego serce na sekundę stanęło. Ale wtedy niska dziewczyna w towarzystwie — na oko osiemnastoletniego — chłopaka ściągnęła okulary, i ukazały mu się intesywne oczy, jego córki. Chwilę później ściągnęła też perułkę, i włożyła do czarnej torby na przedramię. Czarne, kręcone włosy rozsypały jej się na ramiona.

    Nie widział Aurelii od kilkudziesięciu miesięcy, a teraz zjawia się tutaj z tym chłopakiem, jak mu tam?, Leandrem, i...

— Co? — zapytał. Dziewczyna przewróciła oczami.

— Powiedziałam, że przejmujemy sprawę.

    Nawet nie zadała sobie trudu wyciągnięcia oznaki, i odwróciła się w stronę nowej właścicielki.

— Proszę dokładnie opowiedzieć gdzie pani była i robiła od wczorajszego wieczoru.

— Od wczorajszego wieczoru? — Zrobiła wielkie oczy. — Ja... Przyjechałam dopiero rano, na noc zostałam u narzeczonego.

— Sprawdzimy to — wtrącił się Leander. — Proszę zapisać jego dane osobowe i numer telefonu. — Podał jej swój notatnik, a kiedy skończyła odszedł na bok wyciągając telefon.

— Czy wszyscy domownicy są obecni? — kontynuowała Holmes. — Chciałabym porozmawiać z każdym z osobna.

    Rosie patrzyła na to wszystko z co raz bardziej rosnącą złością. Jakim prawem zjawiała się tutaj po wielu miesiącach bez słowa, i nagle zaczyna rządzić wszystkimi dookoła, pomyślała. Ale zacisnęła usta, i nie pisnęła ani słowa.

— Nie porozmawia pani z każdym, panno...? — urwała kobieta, marszcząc brwi.

— A to dlaczego? — zignorowała jej nieme pytanie. — A nie, przepraszam, właśnie sobie przypomniałam, że nie znam arabskiego — dodała po chwili.

    Zabrzmiało to kąśliwie, ale naprawdę dopiero teraz sobie uświadomiła, że ich ,,medium” miało słabość do służących z wschodnich krajów. Każdy w Aurorze musiał znać sławnych, znaczących, lub zwyczajnie przydatnych ludzi, i minimalne wiadomości o nich.

     Medium Roxanne była taką osobą. Wiedziała, że jedną z jej pokojówek jest arabka, która nie zna angielskiego, dlatego trudno byłoby cokolwiek ustalić.

    W między czasie wrócił Leander przekazując jej szeptem, że wszystko się zgadza, i córka denatki na pewno jest niewinna. Wzięła głęboki wdech, i odwróciła się w stronę otwartych drzwi, chwilę zatrzymując wzrok na zniszczonej dziurce od klucza. Tylko na kilka sekund zerknęła na staruszkę, a następnie szybko odwróciła wzrok, słysząc dzwonek swojego telefonu.

     Szybko go wyjęła i pokazała ekran współpracownikowi, wymieniając znaczące spojrzenie, Leander wszedł do sypialni Roxanne, a Aurelia odebrała telefon, oddalając się od ciekawskiej grupki.

     Sherlock korzystając z okazji, że Aurelii nie ma w pobliżu, wszedł za chłopakiem, uważnie przypatrując się wszystkiemu dookoła.

     Bez wątpienia zginęła przez kulę, która przebiła się przez oko, i tylnią część czaszki.

— Nie powinien pan tutaj wchodzić — odezwał się Leander odwrócony do niego plecami. — Aurora oficjalnie przejeła sprawę, Nathaniel właśnie prowadzi rozmowę z Jaskółką, a ona jest bliska rozwiązania tej zagadki.

     Odwrócił się wreszcie w jego stronę. Sherlock wcale się noe zdziwił, kiedy ten chłopak nazwał jego córkę jaskółką. Wiedział, że Aurora ma w zwyczaju nadawać zwierzęce pseudonimy.

— Jest tak samo blisko rozwiązania, jak ja — odparł Holmes. — I ona już wiedziała kto to zrobił, nim tu przyjechała.

    Leander tylko uśmiechnął się krzywo, lekko przechylając głowę na lewą stronę. Chwilę na niego patrzył, a następnie zamknął czarny notatnik i opuścił to pomieszczenie przesiąknięte odorem śmierci.

      Aurelia czekała na niego przy wyjściu dyskutując o czymś z inspektorem. Zauważył, że spowrotem założyła swoją blond perułkę i czarne okulary. Aurora dbała aby jej członkowie nigdy nie wydali swoich prawdziwych danych personalnych, ale dziewczyna przesadziła z tym wyglądem.

     Choć musiał przyznać, że to była jego wina. Założył się z nią, że Holmes nie pomyli jej z Sherin. Najwyraźniej przegrał zakład, i teraz był zobowiązany do długoterminowej przysługi.

   Westchnął cierpienniczo. Wolał nie wiedzieć co ona wymyśli.

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTATempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang