1: XIX

615 58 16
                                    

Dedyk dla: Mekalie
Przypominam o pytaniach do bohaterów. Znowu

~*~

     Sherlock i Sherrinford patrzyli na nią, jakby była nie z tej ziemi. Może była.

— No co? Mówiłam, że Mira to organizacja dla złoczyńców, a skoro dla złoczyńców, to numerem jeden jest oczywiście Moriarty, a ponieważ Luna i Mira się nienawidzą, to oczywiście musiałam mieć z nim styczność — powiedziała podirytowana. — Chociaż... Tylko winny się tłumaczy. — Kciukiem i palcem wskazującym potarła brodę.

    Sharon przewróciła oczami.

— Otrzymałaś od niego komplement — powiedziała. — Dla niego jesteś agentką, która coś znaczy.

— To znaczy tyle samo co ,,kłopoty", moja droga — odparła na to.

— Jak kto woli.

— Masz zamiar iść? — zapytał Sherlock.

— Nie ma innego wyjścia — odpowiedział za nią przewodniczący. — Nie będziemy teraz odwoływać całej akcji. A ty — wskazał na Sharon — masz pomóc jej się przygotować.

— Spoko. Mikrofon wepniemy za ucho, przykryjemy włosami, a w uszy wsadzimy kolczyki-kamerę.

— To my mamy coś takiego? — zdziwiła się.

— Oczywiście — odparł Cam. — Nasi technicy już pracują nad naszyjnikami.

— Pierścionki też wejdą? — Spojrzał na nią dziwnie.

— Nie. Dłoń nie jest stabilna i nie ma dobrych, że tak powiem, widoków. Pracujemy nad pierścionkami z nadajnikami.

    Uniosła brew, patrząc na przewodniczącego.

— W życiu nie założę takiego pierścionka — oznajmiła.

~*~

    W milczeniu obserwowała jak Moriarty nalewa herbatę do obu filżanek, po czym wskazuje jej jedną z nich.

— Częstuj się — powiedział. Spojrzała na swój wyimaginowany zegarek na nadgarstku.

— Podziękuję. Nie piję herbaty o tej godzinie — odparła z uniesioną brwią.

— Więc może kawy?

— Nienawidzę kawy.

— Wino?

— Dziękuję. Jeszcze odczuwam skutki po ostatnim razie.

— To może ciastko?

— A masz pierniki w lukrze? — Rozparła się w fotelu, zakładając nogę na nogę. — Mam na nie straszną ochotę. — Oblizała górną wargę.

— Niestety. — Rozłożył ręce w udawanym smutku. — Posiadamy tylko czekoladowe z dziurką.

— A szkoda, szkoda — westchnęła. — Może wtedy skusiłabym się na tę herbatę.

— Jak ci się mieszka u Holmesa? — Zignorował jej wcześniejszą wypowiedź.

   Spryciarz nie wspomniał, o którego Holmesa mu chodzi, pomyślała.

— Jak tam współpraca z Mirą? — zapytała zamiast odpowiedzi.

— Jest ciekawie zwłaszcza, że mogę spotkać tak inteligentne kobiety jak...

— ...Monic — przerwała mu z uśmiechem. Uniósł brwi, odstawiając filiżankę.

— Miałem raczej na myśli ciebie, ale skoro tak uważasz.

— Uważam wiele rzeczy. Na przykład, żeby nie wejść w kałużę. Później mam całe zachlapane spodnie — dodała zdruzgotana. Zaśmiał się.

— Masz wspaniałe poczucie humoru.

— To nie był żart — wymamrotała.

— Porozmawiajmy lepiej na temat naszego traktatu pokojowego — powiedział w zamyśleniu. — Wiem, że teraz nas słuchają, więc... — Prychnęła, tym samym zwracając jego uwagę. — Tak?

— Niby jak? — Spojrzał na nią niezrozumiale. — Niby jak nas słuchają? Podłączyli ci podsłuch?

— Mi nie, ale tobie...

— Naprawdę myślisz, że bym się na to zgodziła? — znów mu przerwała, emanując pewnością siebie.

— Tu nie chodzi o to czy się zgodzisz, czy nie — odparł. — Masz mikrofon to pewne... kamerę pewnie też.

— Gdzie? Stworzyli mini kamerę jako soczewki? — prychnęła znowu. — Doprawdy, James, przesadzasz.

— Co proponujesz w kwestii traktatu pokojowego między Mirą, a Luną?

— Po prostu dajcie nam święty spokój, a my nie będziemy się wtrącać do waszego świata. — Po chwili dodała. — Chyba że zrobisz coś za co rząd zechce cię ukarać, wtedy nie będziemy mieli wyjścia... złotko.

    Myślał przez dłuższą chwilę, patrząc w białą ścianę. A kiedy się odezwał na jego twarzy widniał złośliwy uśmieszek.

— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

— Na jakie? — Spojrzała na niego zdziwiona.

— Mniej, więcej na początku naszej rozmowy zapytałem, jak co się mieszka u Holmesa — odparł.

— Och. — Zaczęła machać nogą. — To dziwak, ale podobno jesteście podobni. Czy mogę nazywać cię Świrek? — zapytała rozbawiona. Spojrzał na nią nie kryjąc irytacji.

— Więc to mieli na myśli — odparł zamyślony. — Podobno Mira pozbyła się twojej siostry.

— Tak. To było chamskie — odpowiedziała niewzruszona. Spojrzał na nią zdziwiony. Ta dziewczyna go intrygowała.

— Lady Sherin Sheraphina Charpentier... SSC. Masz ciekawe rozwinięcie tego skrótu?

— Może: Szal szuka ciała?

   Wybuchł śmiechem, i wytarł niewidzialną łzę. Wstał i obszedł biurko, poprawiając nienaganny garnitur. Następnie sięgnął po jej dłoń, i ucałował jej wierzch.

— Miło było panią spotkać, lady Charpentier. Proszę przyjąć wyrazy współczucia spowodu śmierci siostry, oraz nie chować urazy — powiedział, pomagając jej wstać. — Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

— A ja mam nadzieję, że nie — odparła, zabierając rękę. — Rozumiem, że traktat został zawarty.

— Naturalnie — odparł z krzywym uśmiechem.

    Skinęła mu głową, po czym wyszła z pomieszczenia, do którego ją uprzednio zaprowadzono. Serce waliło jej jak oszalałe.

    Jeśli tak mają wyglądać nasze spotkania, to ja już wolę wyjechać w podróż - pomyślała, idąc korytarzem.


No i koniec tego krótkiego maratonu XVII-XIX
Po raz kolejny przypominam o pytaniach do bohaterów. Kolejnej szansy nie będzie.

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAWhere stories live. Discover now