3: IV

73 19 9
                                    

Słabo coś, słabo. Miałam nadzieję, że na koniec roku szkolnego będzie więcej osób kontynuowało czytanie, a tu takie małe notowania...

Dedyk dla Nessia2002

~∆~

    Aurora w porównaniu do Luny nie ma Instytutów na całym świecie, a już na pewno brytyjski rząd nie ma prawa działać na terenie Francji.

   Tak więc, Aurelia zjawiła się na miejscu zbrodni całkowicie prywatnie. A właściwie... Została zatrudniona.

    Chyba każdy w Nowym Orleanie słyszał o Sherlocku Holmesie, i chyba każdy z nich wiedział, że jego córka odziedziczyła po nim umiejętności — a zwłaszcza dedukcji.
  
    Klientka wpadła do jej biura jak oparzona. I zdawałoby się, że tak samo wypadnie. Bez słowa rzuciła na jej biurko gazetę i wskazała artykuł na pierwszej stronie, opatrzony dużym, pogrubionym tytułem.

,,Holmes wraca do Francji!"

    Aurelia Holmes, córka najlepszego brytyjskiego detektywa — Sherlocka Holmesa — wróciła do ojczyzny swojej matki — Sherin Charpentier.
   Należy sobie postawić pytanie: ,,Dlaczego wróciła?".
   Czego szuka brytyjska agentka w Nowym Orleanie i jakie będą tego skutki? Niebawem się tego dowiemy.

Carole Bonet

   Pod spodem było jej zdjęcie z lotniska. Odłożyła gazetę spowrotem na biurko i odchyliła się na obrotowym fotelu, złańczając dłonie w piramidkę i przystawiając je do twarzy, jak to w zwyczaju ma jej ojciec.

— Często wchodzi pani do cudzych pomieszczeń bez pukania? — zapytała wreszcie. Znudziła jej się ta pozycja, więc sięgnęła po długopis, chcąc zająć czymś ręce. — Kto właściwie panią tu wpuścił?

       Na twarzy kobiety wykwitły dwie purpurowe plamy. Była bardzo elegancko ubrana — jak zauważyła Aura — i modnie uczesana. Bez słowa usiadła na jednym ze skórzanych foteli, uprzednio rozpinając guzik żakietu. Czarnowłosa cudem powstrzymała się od jakiejkolwiek reakcji. Jakim cudem ta kobieta rządziła się, jakby była u siebie?!

— Jestem Inspektorem tutejszej policji, panno Holmes. — Kobieta odchrząknęła. — Mam nadzieję, że mi pani pomoże.

— Ach, tak? — Uniosła brew, sięgając po swój notatnik z szuflady. Otworzyła go na następnej wolnej stronie.

     Kobieta wydała jej się w tej chwili zestresowana, kiedy jej pewność siebie została zignorowana. I zakłopotana... Tak, to też.

— Wczoraj późnym wieczorem starsza gospodyni znalazła ciało swojego pracodawcy przed progiem... — Myśli Aurelii machinalnie powędrowały do pani Hudson na Baker Street. — ...kiedy ktoś uprzednio zadzwonił do drzwi.

— Ktoś może temu poświadczyć? — orzywiła się.

     Kobieta pokręciła głową. Panna Holmes z nudów pociągnęła kilka kresek w notatniku.

— Niestety nie. Może pani o tym przeczytać w porannej gazecie. — Wskazała makulaturę na biurku. — Ofiara zginęła od wielokrotnego dźgnięcia nożem.

— Czy ktoś jeszcze mieszka w tym domu?

— Nie, tylko on wynajmował mieszkanie.

— Pytała pani, czy ofiara miała jakiś wrogów? Gospodyni nic nie wie na ten temat?

— I tu po raz kolejny muszę zaprzeczyć. Gospodyni nic nie wie na jego temat.

    Kolejne dwa pociągnięcia w notatniku. Aurelia westchnęła ciężko.

— Wspominała pani, ile lat miała ofiara?

— Sześćdziesiąt jeden.

     Holmes w zamyśleniu potarła kącik oka końcówką długopisu, a następnie zrobiła jeszcze jedną kreskę i odwróciła notatnik w stronę pani Inspektor.

— Zagramy? — zapytała z krzywym uśmiechem. — Ja będę krzyżykiem.

    Inspektor spojrzała na nią z niedowierzaniem. Ona właśnie przedstawiła swój problem, a ta młoda pannica proponuje jej grę w kółko i krzyżyk!

    Wstała bez słowa i była już z dłonią na klamce, kiedy Holmes dodała coś, co sprawiło, że nogi wrosły jej w ziemię.

— I proszę zapytać gospodynię o motyw, Inspektor Daquin!

     Starsza brunetka powoli odwróciła się w jej stronę zaskoczona... i zdziwiona. Aurelia doskonale wiedziała, co takiego teraz dzieje się w jej głowie.

— Skąd...? — urwała, nie mogąc się wysłowić.

     Panna Holmes popukała końcówką długopisu w gazetę z nikłym uśmiechem.

— Tu wszystko się znajduje, pani Inspektor. Proszę nie zawracać sobie tym zbytnio głowy. Do zobaczenia — dodała, wstając z miejsca i machając jej dłonią na pożegnanie.

    Co za nadęte babsko, pomyślała, nawet nie podziękowała mi za dobrą radę.

     Jeszcze chwilę siedziała w fotelu zamyślona, a następnie wstała z cichym westchnieniem, i pojechała na adres wskazany w gazecie.

~*~

    Osunął się na kanapę i skulił zamykając oczy. Strzykawka leżała gdzieś dalej na stoliku obok laptopa, a przynajmniej tak mu się wydawało jeszcze kilka minut temu... Minut?

    Nagle poczuł coś znajomego. Coś czego nie czuł już od bardzo dawna. Ta osobliwa nuta piżma, wanilii, oraz jeżyny. Nie... Tylko mu się wydaje. Ta kobieta nie żyje, nie może tak po prostu pojawić się w salonie na Baker Street. A jednak...

— Sherlocku?

      Ten głos. Tak pewny siebie, a jednak wciąż pełen łagodności.

— Spójrz na mnie, Sherlocku.

      Spojrzał. Te same długie blond włosy, w przytłumionym świetle nadal były tak samo lśniące jak kiedyś. Intensywne oczy, które przyprawiają o palpitacje serca, oraz te zmysłowe usta, które, jak tylko je widział, chciał od razu pocałować. Ale skóra... nabrała zmarszczek.

— Zestarzałaś się jak na senne marzenie — mruknął.

    Kobieta skrzyżowała ramiona i odwróciła wzrok w stronę zasłoniętego okna.

— Co brałeś?

    Wzruszył ramionami.

— To, co zwykle. Moja mieszanka najlepiej działa i wspomaga myślenie.

     Prychnęła i tupnęła jednym obcasem w dywan. Czarnym szpilkom daleko było już od świetności. Jakby machinalnie jej dłoń powędrowała do zgłębienian na szyi, ale już od dawna nie było tam naszyjnika z sierpem księżyca. Wszystkie przetopiono... Prawie.

— Gdzie mój naszyjnik?

— A to co za różnica? — Wzruszył ramionami. — Raz jest tu, a raz gdzie inndziej.

    Blondynka przewróciła oczami i wyciągnęła z kieszeni czarnej spódnicy materiałową chusteczkę złożoną na cztery.

     Rozłożyła ją i zostawiła na stoliku obok laptopa z wyszywką na górze.

— Tak, żebyś nie zapomniał — szepnęła ledwo słyszalnie.

     

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAWhere stories live. Discover now