— Ciociu Sher?Spojrzała na mnie kątem oka znad porannej herbaty. Była ubrana w dopasowane jeansy i jasną koszulę. Mi się wydaje, czy ona prześwituje?
— Dzisiaj piątek, więc chciałam w ten ostatni dzień tygodnia wyglądać tak jak zwykle — oznajmiłam.
— A ja chciałabym widzieć minę tego chłopaka, jak tylko cię zobaczy — odparła, odstawiając filiżankę. — Chodź zawiozę cię do szkoły — dodała, zabierając kluczyki ze stolika w salonie.
Nigdy nie zrozumiałam, jak łatwo potrafi znaleźć rzeczy w tym bałaganie. Ojciec siedział w fotelu z dłońmi złączonymi w piramidkę i zamkniętymi oczami. Albo siedział w swoim pałacu pamięci, albo udawał. Przewróciłam oczami. Prędzej to drugie.
~*~
— Pozwól, że dam ci kilka rad — odezwała się ciotka już w samochodzie. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Rad? — Rada pierwsza: jeśli nie chcesz, żeby nazywał cię kujonką musisz przestać nią być.
Otworzyłam usta ze zdumienia.
— Nie jestem kujonką, ciociu!
— Owszem, jesteś — odparła spokojnie. — Nie karzę ci rezygnować ze swoich upodobań, a jedynie trochę przystopować. Nie musisz od razu wszystkim na około mówić co i ile wiesz. Czasem nawet lepiej jest udawać głupią.
— Ale, ciociu... — Nie wiedziałam co powiedzieć.
— Po prostu spróbuj.
Dojechaliśmy już prawie na miejsce, kiedy dodała:
— I na litość boską, przestań być taka miła! Popyskuj trochę, a zobaczysz, że niedługo wejdzie ci to w krew.
— Pyskować? Ale po co? Nie uważasz, że...
— Podsumowując — przerwała mi — masz przestać się wyrywać z odpowiedzią na każdej lekcji, przestać być taka grzeczna, miła, i pomocna dla osób, które są za leniwe aby same odrobić pracę domową, oraz spróbuj coś odpyskować swoim oprawcom. — Dojechaliśmy na miejsce. — Kocham cię. — Pocałowała mnie w policzek, a ja wysiadłam z samochodu pełna wątpliwości.
~*~
— Nie uważasz, że to już przesada? — zapytał mając wciąż zamknięte oczy.
Nie pytała skąd wie, że to ona, a nie akurat ktoś inny wszedł do pomieszczenia. Oczywistym było, że to wina perfum. Przerabiali to już dawno temu.
— Masz coś konkretnego na myśli? — odparła. — Bo faktycznie, beżowa szminka to już przesada.
Otworzył oczy tylko po to aby nimi przewrócić. Uśmiechnęła się z satysfakcją.
— Nie ułatwisz mi tego ani na chwilę, co?
— A dlaczego miałabym? — Weszła do kuchni i zaczęła wyjmować pozornie przypadkowe produkty. Westchnął.
— Nie wiem, ale miałem nadzieję, że chociaż na chwilę przestaniesz być sobą.
Zatrzymała się w pół ruchu, a następnie pokręciła głową, zaglądając do wnętrza lodówki.
— Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie wkładał kawałków zwłok obok jajek?
Rozparł się wygodnie w fotelu i oparł głowę na jednej ręce. Tym razem to on uśmiechnął się z satysfakcją.
— Boisz się, że nagle ożyje?
— Nie? Powiedziałabym, że raczej brzydzę się tego dotknąć — odparła z powoli wyłaniającym się grymasem na twarzy.
~*~
— Ozyrys w starożytnym Egipcie był odpowiednikiem greckiego Zeusa i rzymskiego Jowisza. W greckich wierzeniach bogiem umarłych był Hades, kim więc był u Egipcjan? — zapytał nauczyciel i rozejrzał się po klasie.
Z trudem powstrzymałam się od podniesienia ręki. Cała klasa spojrzała na mnie ze zdziwieniem, jakby nie spodziewała się niczego innego, jak tylko mnie z ręką w górze od trzydziestudwóch sekund.
— Co z wami nie tak? — powiedziałam krzyżując ramiona. Sama nie wiedziałam skąd u mnie takie pokłady pewności siebie. — To proste pytanie.
— Więc dlaczego sama na nie nie odpowiesz? — rozległo się pytanie z tyłu. Nawet nie musiałam się odwracać by wiedzieć kto to.
— Wszystko masz w podręczniku, Torancy — odparłam nie odwracając się. — Wystarczy przeczytać.
Prychnął, a nauczyciel spojrzał na mnie ze zdumieniem. Jeszcze nigdy nie zachowałam się w ten sposób podczas lekcji.
— Odpowiedz, Aurelio.
Ledwo widocznie zacisnęłam usta, ale nie mogłam przecież zignorować polecenia nauczyciela.
— Anubis — odpowiedziałam, i w ostatniej chwili powstrzymałam się przed dodaniem, że był przedstawiany z głową szakala.
Pan Devson pokiwał głową. Przewróciłam oczami. Przecież to oczywiste, że nie mogłam się pomylić.
~*~
— Hej, Aurelio.
Na przerwie obiadowej zaczepiła mnie Charlotte. Klasowa piękność. Przewróciłam oczami. Doskonale wiedziałam czego chciała: pracy domowej z matmy. Była jedną z tych osób, o których mówiła ciotka; zbyt leniwa aby odrobić pracę domową. Jakąkolwiek.
— Zadania tekstowe wcale nie są takie trudne, jak się wydają, Charlotte — powiedziałam. — Wystarczy tylko zajrzeć do książek od czasu do czasu, a dowiesz się, że na pytanie ,,Skoro ja mam dziewięć ołówków, a ty pięć cukierków, to ile kaczek zmieści się na dachu?", wcale nie jest ,, odpowiedź to fioletowy, ponieważ kosmici nie noszą kapeluszy" — zironizowałam.
Ona spojrzała na mnie dziwnie i bez słowa odeszła od stolika. W sumie tego dnia nie zmieniło się nic oprócz mojego zachowania względem innych, które było dość niegrzeczne, ale przynajmniej mam pewność, że Charlotte i jej przyjaciółki więcej nie poproszą mnie o pracę domową.
~*~
Dzisiaj nie było tak źle, napisałam, nawet Torancy mnie nie zaczepiał po tej sytuacji na historii. Założę się, że Charlotte już mu opowiedziała jak ją potraktowałam. I bardzo dobrze. Czasy łagodnej i ułożonej Aurelii Michel Holmes już się skończyły. Teraz nadchodzi era nowej mnie... Kiedy już wymyślę nazwę dam ci znać.
YOU ARE READING
Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTA
Fanfiction- Luna, Mira, jeden pies - powiedział. - Nie obchodzi mnie, po której stronie ona stoi. Chcę ją mieć u siebie. Biedna Sherin, pomyślała. #764 w FF - 01.10.2016r. #136 - 30.10.2016r. #3 - Sherlock 15.12.2018r. #49 - kryminał 15.12.2018r. Nowa wer...