Trzy

1.1K 108 5
                                    


Dedyk dla mrspowerless


   — I mówisz, że potknął się o dywan, uderzając o kant stolika? — Lestrade uniósł brwi, nie dowierzając opowieści dziewczyny.

         Sherin siedziała na kanapie z podkulonymi nogami, starając się wyglądać na jak najbardziej niewinną. W myślach zaś dodając, że gdyby wcześniej znalazła swoje szpilki, to właśnie nimi rzuciłaby w przybysza. Gość miał szczęście, bądź nieszczęście. Szczerze mówiąc nie wiedziała co było gorsze; dostać w twarz butem czy dość twardą salaterką.

   W każdym razie Davis stracił pamięć z tego zdarzenia i tylko Sherlock mógł zakwestionować jej słowa. Choć uparcie twierdził, że siedział przy swoim mikroskopie. Dodał też, że Sherin najzwyczajniej w świecie siedziała na tymże dywanie, oparta o jego fotel plecami.

   Mniej lub bardziej była mu wdzięczna, że jednak postanowił jej pomóc. A może po prostu miał w tym jakiś cel. Nie wiedziała... I chyba wolała zostać w błogiej nieświadomości, tak samo jak wtedy, gdy dowiedziała się, że jej rodzice należą do tajnej organizacji, gdzie każdego dnia narażają swoje życie. Aż w końcu zginęli. Miała czternaście lat. Luna zaoferowała, że się nią zajmie, a jej ciotka przyjęła to z wyraźną ulgą. To było strasznie milutkie.

   Właściwie Lestrade nie pojawił się tu dla niej. Przyjechał do Sherlocka z nową sprawą i trafił na moment pobudki mężczyzny. Dodatkowo okazało się, że zginęła gosposia tegoż właśnie mężczyzny. Holmes szybko wyjaśnił całą sprawę, argumentując to pomyłką mordercy. Zapewne miał zamiar pozbyć się człowieka, który siedzi obecnie na kanapie, a znając jego nawyki sądził, że okno sypialni otwiera właśnie on. Kula trafiła gosposię w tętnicę szyjną, co oznacza również, że morderca spodziewał się wyższej osoby.

   — Nie podejrzewa pan, kto mógł zechcieć czyhać na pańskie życie? — Oprócz Sherin dodał w myślach.

   — Nie, nie mam pojęcia.

  Podwójne zaprzeczenie, pomyślała, no pięknie. Davis potarł kark, dzięki czemu Sherin zdołała zauważyć tatuaż połowy słońca z promieniami. Znalazła się przy nim w mgnieniu sekundy i złapała za nadgarstek. Aż się wzdrygnął.

   — Och, jaki piękny tatuaż! Czy symbolizuje coś konkretnego? — zapytała, patrząc mu w oczy. No dalej, powiedz mi, wydaj się, ty pomiocie Miry.

   — N-nie. Raczej nie, miałem taki kaprys i...

   Sherlock potarł brodę, patrząc uważnie na tę dwójkę. Przyrzekł sobie, że odkryje tajemnice tej dziewczyny, która tak nieoczekiwanie pojawiła się w jego życiu za sprawą Mycrofta, który twierdził, że zna ją od jakiegoś czasu. Dziwna, zaskakująca i na tyle tajemnicza, że zaczęła go interesować. I jeszcze to.

   — Niech cię Luna broni — powiedziała, poklepując starszego mężczyznę po głowie, z radosnym uśmiechem. Przymrużyła przy tym oczy, że wyglądała zupełnie niewinnie.

   Eryl Davis przełknął ciężko ślinę. Właśnie został odkryty. Przez osobę z tej samej organizacji rządowej, której członek wczoraj w nocy chciał go zabić, a dziś zamordował zupełnie niechcący jego ducha winną gospodynię. Nieoczekiwany zwrot akcji w prezencie od życia. Już nigdy więcej nikt z Miry (organizacji dla przestępców pod patronatem Jamesa Moriarty'ego) nie będzie mógł skorzystać z usług nieświadomego w tej sprawie Sherlocka Holmesa, póki ona tu jest.

   — Johnie... — zaczął Holmes — wychodzimy.

   I ruszył do drzwi, zabierając swój płaszcz z fotela.

   — Lestrade. — Siwy człowieczek spojrzał na niego niezrozumiale. — Adres.

   — A tak, tak. Już ci go podaję.

   Sherin patrzyła na nich z przekrzywioną głową. Siedziała na podłodze z podkulonymi nogami i trzęsła się z zimna. Była późna jesień.

   — A ja? — odezwała się. — Ja też chcę jechać.

   — Zostajesz tutaj — odpowiedział zimno Pan i Władca całego mieszkania 221B. — Nie mam zamiaru cię niańczyć. — Machnął rękę. — Przy okazji możesz popilnować naszego klienta.

   — Pilnować? Sherlocku, przecież to jeszcze dziecko — odezwał się nieoczekiwanie inspektor.

  — Mam dwadzieścia lat. — Spiorunowała go spojrzeniem szmaragdowych tęczówek. — Proszę nie lekceważyć drobnych blondynek, siedzących na podłodze, bo w krótce może okazać się, że taka blondyneczka, od której nikt nie wymagał agresji, zaskoczy pana od tyłu i poderżnie gardło. — W jej głosie można było wyczuć silniejszy akcent ojczyzny niż zwykle. Na koniec uśmiechnęła się niewinnie.

   — Czy wiesz...

  — Ależ oczywiście, że się nim zajmę! — przerwała inspektorowi. — To będzie sama przyjemność.

   Posłała przebiegłe spojrzenie swojej ofierze.

   — Graham, wyjdźmy zanim Anderson stłucze coś drogocennego pani Hudson — odezwał się Sherlock, mimochodem przerywając walkę na spojrzenia dwójki wkrótce pozostawionej samej sobie.

   — Greg.

  — Co?

   Uniesiona brew Holmesa była już wystarczającym znakiem zapytania, lecz i tak zadał to pytanie.

   — Greg. Mam na imię Greg.

  — Mniejsza z tym. — Machnął ręką, wychodząc z pokoju.

   Sherin zaczęła zacierać ręce.


Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAWhere stories live. Discover now