3. IX

64 12 8
                                    

Rozdział dla Nessia2002

Słońce już zaszło, jej życie się jeszcze nie skończyło.

- Legenda mówi, że jeśli skoczysz, czeka cię wieczne szczęście.

- Tak. - Skinął głową. - Czeka cię śmierć.

Stała nad urwiskiem, spoglądając w dal już od kilku minut.

- Czymże jest śmierć, kiedy wiesz, że czeka cię nowe, lepsze życie.

- Albo wpakujesz się w jeszcze większe gówno... Kto wie? - Leander wzruszył ramionami.

- Mówisz tak, jakby było jeszcze coś gorszego od mojego życia. - Aurelia zaśmiała się bez krzty wesołości. - Za kilka dni święta, jak myślisz? Co się wydarzy tym razem? Moja matka zmartwychwstanie i będzie na nas czekać w fotelu, trzymając kubek gorącej czekolady?

~•°•~

Kilka dni później

Sherlock wchodząc do salonu spodziewał się zobaczyć co najwyżej starą już panią Hudson, która dekorowała całe mieszkanie, a nie... JĄ.

- Najlepsze pozdrowienia od Jim'a Moriarty'ego, najlepsze pierniczki, to te świąteczne z lukrem - zacytowała.

Aurelia, która szła zaraz za ojcem, wpadła na jego plecy, kiedy gwałtownie się zatrzymał. Wychyliła się i spojrzała na matkę z marsową miną.

- No, no... Chyba powinnam zacząć przepowiadać przyszłość. Biorę dwa funty od osoby! - krzyknęła do wszystkich za sobą.

Sherin sprawiała wrażenie jakby jej w ogóle nie słyszała. Siedziała w fotelu Sherlocka z nogą założona na drugą, w czerwonej, świątecznej sukience, i jak zwykle: w czarnych szpilkach. Przydługa blond grzywka nie tylko zasłaniała jej całe czoło, ale i opadała na jedno ze szmaragdowych oczu. W ręku trzymała biały kubek z ciemną zawartością, z której unosiła się para. Jakoże nienawidziła kawy, musiała to być czekolada.

- Nie stójcie tak, wchodźcie, wchodźcie - powiedziała.

Aurelia pierwsza wyminęła ojca i stanęła kilka kroków przed matką, kładąc dłonie na biodrach.

- Czy to już rodzinka w komplecie? Nie? Kogoś brakuje? - zapytała.

Sherlock jakby się ocknął. Drżącymi palcami przeczesał siwe włosy, przez co kołnierzyk jego świątecznej koszuli odsłonił cieniutki, srebrny łańcuszek. Sherin zmrużyła oczy, patrząc w tamto miejsce.

Wstała, jak zwykle z gracją, i podeszła do niego, wciąż spoglądając w to jedno miejsce.

- A oto i moja zguba. Doprosić się o nią nie mogłam.

Aurelia uniosła brew, patrząc na matkę. Jeśli wcześniej choć trochę za nią tęskniła to teraz ją nienawidzi. Pragnienie by do niej wróciła gdzieś przepadło.

- On już nie należy do ciebie - rozległ się głos spod drzwi. Mycroft. - Luna została rozwiązana a wszystkie naszyjniki przetopiono.

- Och, Mycroft. Sądziłam, że przyjmiesz mnie lepiej po tak długiej nieobecności.

Najstarszy Holmes zacisnął usta w wąską kreskę.

- Nie kiedy swoim zniknięciem wyrządziłaś tyle szkód.

Na krótką chwilę rządziła cisza. Ale nawet ona nie może wygrać z Sherin.

- Cóż, to moje zniknę jeszcze raz, hym? Tylko tym razem na dobre.

Rzuciła ostatnie spojrzenie Sherlock'owi i przecisnęła się do drzwi obok Mycroft'a i jego syna.

Wyszła z uśmiechem i planem w głowie.

~•°•~

Aurelia prychnęła pod nosem i wyszła do kuchni.

Po zrobieniu sobie herbaty i wypiciu jej spoglądając w okno, wzięła płaszcz i wyszła z mieszkania, nie tłumacząc się nikomu.

W święta funkcjonowało mniej autobusów niż zwykle, jednak znalazł się ten, na którego liczyła najbardziej.

Zawiózł ją poza miasto do małej miejscowości, gdzie czekała na nią osoba, której nadszedł czas by spłacić dług.

Ten z kolei wysadził ją ma szczycie klifu, gdzie woda była głębsza niż gdziekolwiek indziej, a lodowaty wiatr straszył melodią wśród skał.

Odetchnęła głęboko i zdjęła swój ulubiony płaszcz, podając go mężczyźnie.

- Weź go i zawieź do najbliższego sierocińca. Daj go dziewczynce, która choć odrobinę będzie do mnie podobna. Obserwuj ją, chroń w razie czego. A kiedy odkryje, to, co ma odkryć, zaprowadź ją do Sherlock'a Holmes'a. Wtedy twój dług będzie spłacony.

Mężczyzna spojrzał na nią, jak na niespełna rozumu, ale przyjął płaszcz z krótkim skinięciem głowy i obserwował ze skupieniem.

Aurelia wzięła ostatni głęboki wdech, po czym zeskoczyła z klifu, a wiatr rozwiewał jej włosy i krótką sukienkę.

Zanużyła się w lodowatej wodzie, spadając na samo dno z otwartymi oczyma. Otworzyła usta, wypuszczając resztki powietrza, i uśmiechnęła się z zadowoleniem, kiedy zaczął otulać ją sen.

Bo czymże jest pragnienie wiecznego szczęścia?

**********

Uhuhu... Jak dawno mnie tu nie było...
Ale o to i jest: świeżutki rozdział skończony przed sekundą.
Kto się cieszy? *unosi rękę w górę*
Będę skakać z radości, kiedy odezwie się tu mnóstwo osób w komentarzach, albo - załóżmy - jedna osoba napisze ich kilka :")

Miłego dzionka i do zobaczeniaaa!

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAWhere stories live. Discover now