1: XVIII

706 64 7
                                    

Dedyk dla:KlaudiaWiniarska3
Przypominam o pytaniach do bohaterów.

~*~

    Monica wyglądała jakby miała się zaraz na nią rzucić, i wyrwać wszystkie włosy.

— Skarbie spokojnie — powiedziała Sharon — złość piękności szkodzi.

— A ty nie masz za bardzo czym szastać — dodała Sherin, stojąc w bezpiecznej odległości.

    Wren mało co nie rzuciła się na dziewczynę, jednak ochroniarze przymocowujący jej mikrofon, skutecznie to uniemożliwili. Uśmiechnęła się z satysfakcją.

   Kawałek dalej Leon i Meredith zajmowali się świeżakami. Martin stał wyluzowany i pewny siebie, jednak to Maribella podbiła jej serce. Nieśmiała dziewczyna z zaniżoną pewnością siebie, drobna, i zestresowana, przypominała jej siebie z przed lat. Uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco. Dziewczyna próbowała odwzajemnić uśmiech, ale wyszedł jej nieporadny grymas.

— W pewnym sensie ci współczuję — odezwała się cicho do dziewczyny Meredith. — Pracować z Monic, to prawdziwa masakra.

   Po chwili zaśmiała się, coś sobie uświadamiając. Odwróciła się do Sherin.

— Sher. — Spojrzała na nią spod uniesionych brwi. — Nie patrz tak na mnie to ładne zdrobnienie. — Przerwała, ale po chwili podjęła wątek. — Wiesz co właśnie sobie uświadomiłam?

— Skąd mogę wiedzieć, co siedzi ci w głowie?

— W tej drużynie wszyscy mają imię na ,,M". — Zdusiła śmiech. Sherin uśmiechnęła się w odpowiedzi. Fill kontynułowała: — A Sherin, Sherlock, i Sherrinford zaczyna się na ,,Sh" — przerwała. — Dobraliście się tak specjalinie?

— Zbieg okoliczności też może być doskonale zaplanowany — odparła w odpowiedzi, wzruszając ramionami z uśmiechem.

— Masz doskonały humor, kochana. Wydarzyło się coś o czym powinnam wiedzieć?

— Oprócz tego, że wreszcie wiem skąd pochodzę? Raczej nie. — Uśmiechnęła się szerzej. Mer odwzajemniła uśmiech.

— Skończone — powoiedziała po chwili. — Kamera i mikrofon zamontowane i podłączone pod główny serwer. Będziemy widzieć i słyszeć to co wy, więc radzę nie omawiać prywatnych spraw aż do ich zdjęcia. — Puściła jej oczko, i podeszła do przyjaciółki czekającej przy drzwiach.

— Skoro tak, to zapraszam za mną. Tak ty też Wren — dodała, widząc minę rudowłosej.

~*~

    Po objaśnieniu dokładnie planu, Sherin weszła do pokoju głównych informatyków. Kilkoro z nich pozdrowiło ją skinięciem głowy.

— Jak leci, Cam? — zapytała chłopaka siedzącego przy laptopie.

— Tak jak zwykle, blondyneczko — odparł, nie podnosząc wzroku.

— Rozumiem, że takie akcje to dla ciebie codzienność — przybrała kpiący ton.

— Nie, to akurat nowość, ale za to sytuacja jest schematowa.

   Uniosła brwi, ale nie zadała pytania. Dopiero teraz zwróciła uwagę na osoby znajdujące się w sali. Pan przewodniczący, sekretarka, czwórka z zarządu, oraz Sherlock, i Sherrinford, jako panowie z rządu. Prychnęła.

— Więcej was matka nie miała?

— Lady Charpentier! — krzyknęła oburzona sekretarka.

— Tak? — udała zdziwioną.

— Proszę się tak nie zachowywać!

— To znaczy jak?

— Tak... tak...

— Pani chyba nie wie, co ma namyśli — wtrącił się Sherlock. — Po za tym Sherin właśnie tak się zachowuje na codzień, nie mogą państwo wymagać od niej zmiany charaktru — dodał.

    Sekretarka otwierała i zamykała usta, przewodniczący odwrócił wzrok, trójka z zarządu udała, że nic się nie wydarzyło, a Sharon uśmiechała się szeroko. Sherin za to skrzyżowała ramiona, zastanawiając się czy ma mu podziękować w domu za obronę, czy może raczej zganić za przyznanie racji sekretarce.

— Delegacja wchodzi w strefę proponowanego ataku — odezwał się Camil.

— Nie jestem pewna, czy słowo ,,proponowany" to właściwe określenie — odezwała się Sherin.

— To nie jest teraz ważne, skarbie — powiedział Sherrin. Przytulając ją od tyłu.

    Sharon uwarzała, że to słodkie, ale doskonale wiedziała, iż Sherin nie związałaby się z kimś w tak krótkim czasie, a tym bardziej nie eksponowałaby się z tym na prawo i lewo. Wyjścia były, więc dwa: Sherin pozwala mu na to, bo jest mu coś winna, albo to on robi to dla niej. Ale tu znowu rodzi się kolejne pytanie: dlaczego to robi? Bo Sherin potrzebuje pokazać, że nie jest zimną suką, czy że potrzebuje go aby ktoś inny odczepił się od niej. Albo ewentualnie na odwrót. To od niego ktoś musi się odczepić, a ona mu pomaga, bo... Bo jest mu coś winna, czy że znają się oddawna, i jako przyjaciółka próbuje mu pomóc.* Pokręciła głową. Nie zrozumie jej od pstryknięcia palcami.

— Czy Monica zawsze tak śmiesznie chodzi? — odezwała się znowu. — W tej chwili przypomina kaczkę.

   Po sali przeszedł śmiech. Nawet Sherlock zdołał się uśmiechnąć. W tym czasie drużyna nieoficjalnie nazywana przez nich 3M doszła do wyznaczonego punktu. Po chwili dołończyła do nich przeciwna strona.

— W tym spotkaniu Mira reprezentuje Jamesa Moriarty'ego — powiedział przewodzący im chłopak.

    Wszyscy wstrzymali oddech słysząc to nazwisko... Właściwie prawie wszyscy. Sherin, Sherlock, i Sherrinford pozostali niewzruszeni.

— Moriarty będzie rozmawiał tylko z agentką, która coś znaczy... — kontynułował brunet.

— Ja coś znaczę — odezwała się Monic, tym samym mu przerywając.

   Sherin przewróciła oczami.

— ...chce rozmawiać z lady Sherin Charpentier — powiedział niewzruszony.

    W sali wstrzymali oddechy. Sherin zamknęła oczy, i zacisnęła pięści. Moriarty zaczynał grać jej na nerwach.

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz