1: LVI

368 38 4
                                    

Hej, skarbki!
Na początku życzę wam duuużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, duuużo czasu na czytanie książek, aby nauczyciele byli mniej wredni i podwyższyli wam oceny na semestr (i koniec roku naturalnie), duuużo prezentów (ten rozdział to mój prezent dla was, możecie się odwdzięczyć komntarzami ;) ), oraz duuużo śmiechu w nadchodzących feriach (i śniegu! Nie zapominajmy o śniegu!)
~ BeataSk ;*

~*~

Wszystko szło zgodnie z planem.

Sherin ubrana w jasną, malinową sukienkę i botki na grubym obcasie, siedziała w kawiarni pijąc herbatę z ciotką Sharon. Tylko uśmiechnęła się kpiąco do swoich myśli, słuchając paplaniny Syllii. Już ostatniej.

- I co ona na to? - zapytała.

- Powiedziła, że prędzej się zabije niż wyskoczy przez to okno - odparła Syllia.

- Niefortunie dobrane słowa. - Wzięła mały łyk herbaty, i kątem oka zerknęła na zegar wiszący na beżowej ścianie.

Niedługo powinni tu być, pomyślała.

- Słyszałaś o tym weselu za półtora tygodnia? - zapytała starsza kobieta. Skinęła głową.

- Oczywiście. Dostałam zaproszenie - dodała.

- Podobno...

W tym momencie rozprysło jedno z okien i do wnętrza pomieszczenia wskoczył jeden z lotosjan. Syllia już się podnosiła, kiedy drugi z nich skutecznie jej to uniemożliwił. Dopiero teraz zrozumiała, że rozbicie szyby miało tylko skupić na sobie uwagę.

Ostatnim co zobaczyła był satysfakcjonujący uśmieszek Sherin.

~*~


Stanie przy oknie w biurze Holmesa stało się dla Sharon tradycją. Niedość, że był to doskonały punkt obserwacyjny, to jeszcze Mycroft nie widział jej twarzy przy zadawaniu kłopotliwych pytań.

- Jaki masz problem, panno Davis? - zapytał, siadając za biurkiem. Pokręciła głową.

- Nie mam żadnego, panie Holmes.

- Sherin twierdzi co innego.

Zwinęła lewą dłoń w pięść na ułamek sekundy, a następnie ją wyprostowała.

- Umowa była jasna: żadnych pytań niezwiązanych z moją pracą.

Zacisnął usta w wąską kreskę.

- Niemniej nalegam.

Odwróciła się gwałtownie w jego stronę.

- Jakim prawem?!

Powoli wstał i okrążył swoje biurko.

- To źle, że chcę pani pomóc? - odparł spokojnie.

Zatrzymał się kilka kroków przed nią i poprawił garnitur. Sharon podejrzewała, że zrobił to tylko dlatego, ponieważ nie wiedział czym zająć ręce.

- Źle, jeśli druga osoba tego nie chce.

- Ach, tak? Więc proszę chociaż powiedzieć z jakiego powodu chodzisz zachmurzona odkąd cię poznałem.

- A jeśli i tego nie chcę? - Uniosła zaczepnie głowę.

Mycroft już otwierał usta aby odpowiedzieć, ale przeszkodziło mu gwałtowne otworzenie się drzwi. Po chwili okazało się kto był tego sprawcą.

- ...jest zajęty. - Dobiegł go głos ochroniarza.

- Straszne! - odparowała Sherin, i mocno trzasnęła drzwiami przed jego nosem.

Następnie odwróciła się w ich stronę i otrzepała oscentacyjnie dłonie. Holmes uniósł brew, a czerwonowłosa przechyliła lekko głowę.

- Nermal mnie wkurza, Mycroft - powiedziała kierując te słowa do niego, ale patrząc na przyjaciółkę. - Wciąż tylko: ,, Pan Holmes jest zajęty", ,,Nie może tam pani wejść", ,,Czy była pani umówiona?"... - przedrzeźniała go. - Oszaleć można! - krzyknęła, niezważając na ich kwaśne miny.

Usiadła z gracją na swoim ulubionym fotelu i założyła nogę na nogę, patrząc na nich wyczekująco. Sharon objęła się ramionami, jakby było jej zimno.

- Sherin... - zaczął Mycroft. Blondynka wyciągnęła w jego stronę wskazujący palec i zrobiła oburzoną minę.

- Właśnie chciałeś zmusić moją przyjaciółkę do mówienia rzeczy, o której wolałaby zapomnieć - przerwała mu.

- Nie miałem zamiaru...

- Kłamiesz! - wrzasnęła.

Mycroft drgnął, a Sharon zacisnęła powieki. Charpentier wstała z fotela i zbliżyła się do nich.

- Ostrzegam cię, Holmes, jeśli się dowiem, że zmusiłeś moją przyjaciółkę do czegoś... na co nie miała kompletnej ochoty... - podniosła głos i zrobiła nieokreślony ruch dłoni. - Przyjdę tu, a co się wtedy z tobą stanie... Wolisz nie wiedzieć, Mycroft - ostatnie zdanie niemal wysyczała.

Następnie odwróciła się do nich plecami i już miała wyjść, kiedy przypomniała sobie, po co tak naprawdę przyszła.

- Syllia nie żyje. Zabili ją ludzie Loto - dodała, i wyszła z biura.

~*~

Biuro Mycrofta nie było jedynym miejscem, które dzisaj chciała odwiedzić Sherin. Musiała jeszcze kupić sukienkę na nadchodzący ślub przyjaciela.

Tym razem zdecydowanie celowała w suknię do kostek i w ciemnej barwie. W tym celu wybrała się do swojego ulubionego sklepu mieszczącego się w jednej z galerii. I tym razem nie mogła się zdecydować od razu.

Do jej rąk trafiła najpierw piękna, czerwona suknia z niezliczoną ilością tiulowych skrawków, oraz złotym paskiem oplatającym talię trzy razy.

Druga suknia była ciemnogranatowa i Sherin z czystym sumieniem mogła porównać ten kolor do nieba podczas letniej burzy. Miała marszczony gorset, i lekko zdobiony dół.

Ostatnia z sukni, które jej się spodobały, była w kolorze królewskiej purpury. Oprócz ciasnego gorsetu w kształcie serca i paska wiązanego z tyłu w wielką kokardę, nie miała nic więcej do zaoferowania.

Blondynka już miała wybrać tę granatową, kiedy w oko rzuciła jej się jeszcze inna sukienka. W nagłym olśnieniu zabrała ją do przebieralni i przejrzała się w lustrze. Była idealna dla niej. Lekka, zwiewna, i niekrępująca ruchów. Uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Gdy Sherlock Spotyka Sherin |Mocna KOREKTAWhere stories live. Discover now