25~Nienawidzę mężczyzn.

665 49 7
                                    

Nazajutrz wszyscy goście porozjeżdżali się do domów. Zostałam tylko ja, Marco i Zlatan.

-Jak twoja noga?-zapytałam siedzącego przed telewizorem Marco.

-Lepiej. A czemu pytasz?-zapytał, po czym przytuliłam się do niego.

-Wiesz jak ktoś kogoś kocha to się o niego martwi.-wytłumaczyłam.

-Czasami zastanawiam się dlaczego ze mną jesteś. Jestem jednym z wielu mężczyzn chodzących po tej ziemi a ty akurat wybrałaś mnie, dlaczego?- Blondyn zaczął bawić się moimi włosami.

-Nie ukrywajmy jesteś nieziemsko przystojny z milionami na kącie.-zaśmiałam się.-A tak szczerze to dlatego, że dałeś mi nadzieje, na lepsze jutro.

-Jak wrócę po kontuzji pierwszy mój gol zadedykuje tobie.-powiedział całując moje czoło.

-Chcesz coś do picia?

-Wodę.-powiedział.

Gdy miałam zamiar wstać z kanapy świat przed moimi oczami zawirował. Ponownie usiadłam obok Reusa mrugając oczami aby obraz się wyostrzył.

-Rose! Co się dzieje? Nic ci nie jest?- Dopytywał zaniepokojony Reus.

-Nic się nie stało, zaraz mi przejdzie.-tłumaczyłam, po chwili wszystko już wróciło do normy.

-O nie, tolerowałem brak apetytu, wychudzenie a nawet to, że jesteś słaba ale omdlenia to już za dużo. Ubieraj się, jedziemy do lekarza.- Powiedział stanowczo. Wstał z kanapy, chwycił mnie za rękę ciągnąc w stronę korytarza.

-Marco nic mi....-Zaczęłam lecz chłopak mi przerwał.

-Nie pozwolę ci umierać na moich oczach. Jeżeli teraz to zignorujesz to później będzie gorzej. To nie jest normalne Rose.-tłumaczył podając mi kurtkę.

Zaczęłam się szykować do wyjścia. Z Marco bardzo rzadko się kłóciliśmy ale gdy do tego doszło ja ustępowałam pierwsza wiedząc że z nim nie wygram. Ma on bardzo silny charakter, jak się na coś uprze to musi być po jego myśli.

- Gdzie się wybieracie?- zapytał Zlatan przyglądając nam się z zaciekawieniem.

-Do szpitala. Marco wymyślił sobie że jestem śmiertelnie chora.-wyjaśniłam wiążąc sznurówkę buta.

-Tak? A to że przed chwilą prawie zemdlałaś też?

-Musisz dbać o siebie Rose. Dobrze że Marco czuwa nad twoim zdrowiem.-Powiedział Ibra. Posłałam mu zabijające spojrzenie, myślałam, że mi pomoże a on tym czasem pogrążył mnie jeszcze bardziej.

-Nienawidzę mężczyzn. A tym bardziej piłkarzy.-Warknęłam ze złością i wyszłam z willi brata.

Nie rozumiałam ich zachowania. To, że nie jadłam bo nie miałam ochoty nie znaczyło, że wszyscy muszą się nade mną litować. Mi naprawdę nic nie było.

Siedziałam w samochodzie czekając na Reusa stukałam paznokciami o kolano.

- Pojawiła się księżniczka, a już myślałam, że poszedłeś po rozum do głowy.

♥♥♥

Przebywając w szpitalu już piątą godzinę zaczynałam wariować. Strasznie ich nie lubiłam. Były za białe i jeszcze ten charakterystyczny zapach szpitali. Blondyn nawet na sekundę nie spuszczał mnie z oka, no chyba, że było to konieczne przy badaniu.

-Dzięki. Uziemiłeś mnie tutaj na jeszcze parę dobrych godzin.-powiedziałam ironicznie.

-Nie przesadzaj aż tak źle nie jest.

-Powinniśmy wrócić do Dortmundu. Jeśli z twoją nogą jest lepiej to powinieneś wrócić do treningów. Tuchel mnie zabije jeśli się dowie, że to przez mnie zostałeś dłużej.-tłumaczyłam.

-O to się nie martw. On o wszystkim wie.-Powiedział Marco.

-Czy ty zebrałeś wszystkich mężczyzn na tym świecie i nastawiłeś ich przeciwko mnie?

-Niestety nie. Ale mogę to zrobić.-powiedział uśmiechając się złośliwie.

-Nawet nie wiesz jaką mam ochotę  walnąć cię tą kroplówką.-wskazałam na przezroczyste opakowanie z płynem.- Albo czymś cięższym.

-Hormony ci buzują?-zapytał ze śmiechem.

-Nie.-mruknęłam odwracając się plecami do niego plecami.

-Rosie? Obraziłaś się?-odezwał się po chwili ciszy.

-Przepraszam, przeszkadzam państwu?-zapytał lekarz wchodząc do sali.

-Nie to tylko fochy, przejdzie jej.-Tłumaczył blondyn gdy ja obracałam się w ich stronę.

-Wie już pan coś na temat mojego zdrowia? Nie chcę tutaj dłużej siedzieć.-Zapytałam.

-Tak. Ma pani anemie...

-Wiedziałem.-powiedział Marco.

-Proszę mi nie przerywać.-skarcił go lekarz.- A więc ma pani bardzo poważną anemie. Będzie musiała pani tutaj zostać na obserwacji przez parę dni a potem wypisze odpowiednie skierowania.-tłumaczył lekarz.

-Czy to będzie konieczne?-zapytałam. Nie miałam najmniejszej ochoty chodzić po szpitalach.

-Tak, musi pani o siebie dbać.

-Ja to przypilnuje doktorze.-powiedział Marco.

-Dobrze. Ale to nie wszystko co mam państwu do przekazania...

 Ale to nie wszystko co mam państwu do przekazania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

———

Mam nadzieje że podoba wam się dzisiejszy rozdział. Wątpiłam, że dam rade go napisać, ponieważ ma trochę problemów ale nie ważne. Miejmy nadzieje że następny będzie lepszy.

|26.03.17|~next rozdział

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz