Świat się zmienił, pomalowany ręką innego szaleńca, który nie zdradził nikomu szyfru do odczytania obrazu.*
Tyle razy zadawałam sobie pytanie dlaczego ja? Co zrobiłam światu, że mnie tak ukarał? Czego było winne dziecko, które nie miało prawa się urodzić? Świat jest okrutny i nic tego nie zmieni.
- Jak się czujesz? - zapytał Marco wchodząc do sali.
Dzisiaj ostatni dzień męczarni w tym przeklętym miejscu. Jednak boje się wrócić do domu bo wiem, że czekają tam na mnie rzeczy dla dziecka, które będzie trzeba posprzątać.
- Dobrze, dziękuję. Zaraz przyjdzie lekarz z wypisem i możemy wracać.-powiedziałam.
Pomimo tego, że cały czas był tu ze mną nic nie było tak jak dawniej. Oczy zdradziły jego ból i smutek, jaki przeżywał.
×××
Gdy wróciliśmy do domu Marco od razu pojechał do Mario tłumacząc się że już wcześniej byli umówieni.
Postanowiłam posprzątać mieszkanie. Na pozór było czysto, lecz w szafkach pochowane były puste butelki po alkoholu. Rozumiem jedną dwie ale nie kilkanaście. Poza tym Marco nigdy nie pił alkoholu w takich ilościach.
Było już późno. Wszystko lśniło czystością oprócz pokoju dziecka. Zrobiłam wieczorną toaletę i położyłam się do łóżka. Maco na pewno wróci późno zasiadając się u przyjaciela. Ze snu obudził mnie dzwoniący telefon.
-Tak?-mruknęłam zaspanym głosem.
-Przepraszam, że dzwonie tak późno Rose ale... Chciałem się upewnić czy Marco wrócił do domu?- powiedział Mario.
-A czemu nie miałby wrócić?-zapytałam wygrzebując się z łóżka.
-No bo... Bo trochę piliśmy. Tak trochę dużo i... I on chciał jeszcze chociaż ledwo się trzymał na nogach.
-I co było dalej?- zapytałam zdezorientowana.
- Kazałem mu wracać do domu. Chciałem go odwieść ale uparł się, że sam wróci piechotą.-tłumaczył Götze.
- Nie wrócił jeszcze. Dawno wyszedł od ciebie?
-Jakieś dwie godziny temu.
-Przejadę się po okolicy. Może jest gdzieś w pobliżu. Cześć.- powiedziałam rozłączając się.
I po cholerę się żeniłaś, Rose? Było się trzeba od razu patelnią w głowę walnąć gdy się zakochałam.
×××
Byłam już chyba wszędzie a rudego tak jak nie było tak nie ma. Telefonu nie odbiera, nie daje znaku życia.
Wróciłam do domu. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam pod drzwiami tarasowymi patrząc w gwiazdy. Może jeszcze wróci. Może...
Co się z nim ostatnio dzieje. Nie poznaje swojego męża. Nie tylko jemu jest ciężko po stracie dziecka. Zupełnie nie rozumiem co daje alkohol w takiej sprawie. Zapomnisz na chwile ale problemy powrócą wraz z trzeźwością. To jest podobne do cięcia się, ból da ci ukojenie ale tylko na chwile.
Po kilku godzinach nieustannego czekania w końcu usłyszałam skrzypienie drzwi.
-Gdzie byłeś?- zapytałam gdy postać weszła do salonu.
-Rose? Czemu ty nie śpisz o tej porze?-odpowiedział pytaniem na pytanie zakłopotany.
-Martwiłam się o ciebie. Gdzie byłeś?- powtórzyłam pytanie wstając i podchodząc do mężczyzny.
-U Mario. Zasiedziałem się oglądając „Obecność", przepraszam.-skłamał.
-Od kiedy horrory popija się wódką i zajada miętówkami?
-O co ci chodzi? Po prostu byłem u Mario i tyle.-powiedział poirytowany.
-Porozmawiamy o tym jutro. Śpisz na kanapie, bo cuchniesz alkoholem.-wskazałam na przedmiot.-A na przyszłość, jak chcesz, żeby ktoś cię krył to albo go uprzedź albo szukaj kogoś kto się o ciebie nie będzie martwił.- powiedziałam idąc do sypialni.
Jeżeli on pije i w jakimś sensie się zabija to może ja wróciłabym do cięcia się?
×××
* cytat z książki "Kokaina"
Dawno mnie tu nie było...
Link do mojego ig ↓ co prawda nic tam jeszcze nie ma ale jak oglądam live'y osób z wtt to nikt mnie nie zna 😂😂😂 tak więc zapraszam
https://www.instagram.com/mxartxa/
CZYTASZ
Ich liebe dich Rose /M.R
FanfictionZastanawialiście się co by było, gdyby całe wasze dotychczasowe życie legło w gruzach? Rose Özil mieszka w Dortmundzie, jej bratem jest Mesut Özil, lecz rodzeństwo nie ma ze sobą kontaktu. Gdy dziewczyna dowiaduję się, że jej rodzice nie żyją, po...