× Trzy miesiące później ×
Martin dalej u nas mieszka. Sprawa z jego rodzicami wyjaśniła się jednak ci nie chcieli, aby mały wrócił do domu. W międzyczasie pogodziłam się z Marco, który zaprzyjaźnił się z czarnowłosym. Nalegał nawet, żeby go adoptować, gdy dowiedział się o sytuacji chłopca.
-Mały widzę w tobie potencjał, może pójdziesz w ślady wujka co? -zaśmiał się rudowłosy.
-Jak mnie wyszkolisz wujek, to tez będę taki dobry jak ty.
-No i takie podejście mi się podoba. Pobaw się z psiakami, a ja sprawdzę co u cioci.
Reus wtulił się w moje plecy obserwując małego. Gdy zawarliśmy rozejm naszego jakże głupiego nieporozumienia nasz związek odżył. Piszczek z Mario wyśmiewają się z nas, że zachowujemy się jak para zakochanych nastolatków. I w sumie mieli racje prawie na każdym kroku okazujemy sobie miłość.
-Kocham cie, wiesz?-powiedział Reus całując mój policzek.
-Wiem kochanie, ja ciebie tez.
-Przyjdziesz dzisiaj z Martinem na mecz?
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Paparazzi na wykończą jak pojawimy się na stadionie.
-Zadbam o wasze bezpieczeństwo, nie martw się. -oznajmił wyjadając sałatkę, którą właśnie przygotowywałam.
- A wygracie chociaż?
-No chyba sobie teraz ze mnie żartujesz. My zawsze wygrywamy.- powiedział dumnie.
-No to przyjdziemy na ten meczyk, a teraz chodź do domu bo się zimno zrobiło.
Było początek grudnia, ale zima nie dawała za bardzo o sobie znać. Domy nie były pokryte białym puchem, za to co jakiś czas był przymrozek.
×××
-Rose...
-Thomas proszę cie, odpuść sobie, zrób to dla dobra drużyny. -zaczęłam widząc jak Delaney podchodzi do nas.
-Emm przyszedłem przeprosić.
Oznajmił to z takim spokojem, że aż nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Nie sądziłam, że ten moment nastanie.
-Thomas wszystko w porządku? -zapytałam lekko zdezorientowana.
-Tak. Czas najwyższy zakopać topór wojenny. Źle wtedy zrobiłem, przepraszam. Na swoją obronę mam tylko to, że jestem facetem, a jak zobaczę tak piękną kobietę jak ty to zrobię wszystko, aby ją zdobyć. No, ale ja nie mam szans z rudym kapitanem. -zaśmiał się.
-Panie Delaney, niech się pan cieszy że Marco tego nie słyszał.
-Dokładnie, pewnie nie miałbym już jedynek. Jesteście dla niego najważniejsi, walczy o was niczym lew. No w sumie co się dziwić, jest o co walczyć.
-Oj Thomas, idź już się rozgrzewać. Macie to wygrać.
-Już sobie idee no. Trzymaj kciuki za wujka młody. Do zobaczenia pięknej pani. -powiedział odchodząc
Mecz przebiegał pomyślnie. Chłopaki wygrali aż 3-0. Reus strzelił bramkę dedykując ją Martinowi, który był prze szczęśliwy.
-Wujek pójdziemy kupić prezenty na święta?
-Jak ciocia ma ochotę to czemu nie? -powiedział mężczyzna. Oboje wpatrywali się we mnie robiąc słodkie oczka.
-Możemy jechać. -co prawda byłam już zmęczona samym siedzeniem na stadionie, ale nie chciałam robić chłopakom przykrości.
-Takkk prezenty.
×××
NEXT 🔜15.12.18
CZYTASZ
Ich liebe dich Rose /M.R
FanfictionZastanawialiście się co by było, gdyby całe wasze dotychczasowe życie legło w gruzach? Rose Özil mieszka w Dortmundzie, jej bratem jest Mesut Özil, lecz rodzeństwo nie ma ze sobą kontaktu. Gdy dziewczyna dowiaduję się, że jej rodzice nie żyją, po...