26~Uciekając od odpowiedzialności.

696 52 64
                                    

-Tak?-zapytałam znudzona obecną sytuacją.

-Jest pani w ciąży.-Odpowiedział lekarz. To żeś pojechał gościu.

Zaczęłam się śmiać sądząc, że to po prostu głupi żart. Marco ze skupieniem wpatrywał się w podłogę analizując każde słowo. Lekarz ze zdziwieniem przypatrywał się mojej reakcji.

-To żart tak?-Zapytałam przestając się śmiać.-Nieśmieszny.

-Zrobiliśmy badania, które to potwierdzają.-Powiedział pokazując plik białych, zapisanych kartek.-Jest to 3 tydzień, obecnie ciąża rozwija się prawidłowo. To ja może zostawię państwa samych.- Dodał wycofując się z sali.

Co tu się właściwie stało? Przecież to nie może być prawda. Nie nie jest odpowiedni moment abym została matką. Nie teraz. Uwielbiam dzieci i bardzo bym chciała mieć swoje ale dopiero za parę lat, nie teraz.

Blondyn dalej siedział tępo wpatrzony w podłogę. Zawsze pogodny, wesoły a teraz nieobecny.

-Marco powiedz coś?- powiedziałam zaniepokojona jego zachowaniem.- Marco...

-Przepraszam. Jeszcze to do mnie nie dochodzi. Muszę iść.-powiedział i najzwyczajniej w świecie wyszedł.

-Marco! Nie zostawiaj mnie tu samej!- krzyczałam za nim lecz on nawet się nie odwrócił.-Super. Zrobił dziecko i po prostu uciekł.-po policzkach spływały mi łzy.

Miałam być silna. Miałam nie płakać. W jednej chwili czar prysł. Każdej reakcji bym się po nim spodziewała ale nie takiej, że po prostu ucieknie.

W tej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że to co sobie wyobrażany nigdy nie jest prawdziwe. Piękna, biała róża na pierwszy rzut oka bezbronna ale gdy ją urwiemy poharata nam ręce swoimi kolcami.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić przeglądałam kontakty. Wybrałam połączenie do Łukasza. Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, a poza tym potrzebuje go.

-Rose? Wszystko w porządku?-zapytał jakby zdziwiony moim telefonem.

-Tak... To znaczy nie. Nie wiem Łukasz.-Jęknęłam i znów zaczęłam łkać.

-Nie płacz Rose. Wszystko będzie dobrze. Opowiadaj co się stało, że księżniczka wypłakuje swoje drogocenne łzy?-powiedział.

Opowiedziałam mu cały dzisiejszy dzień. Po jego głosie słychać było, że nie jest zadowolony z takiej informacji. Mimo to, te dwie godziny rozmowy, które mi poświęcił  znacznie poprawiły mój humor. Wyczerpana zdarzeniami zasnęłam.

~Pov. Marco

Ja mam dopiero 27 lat. Nie jestem gotowy aby teraz zostać ojcem. Nie teraz kiedy wznowiłem swoja karierę.

Usiadłem na ławce w parku obok szpitala. Przetarłem twarz dłońmi i zacząłem obserwować przechodniów.

Rodzice z dzieckiem. Mała dziewczynka radośnie przeskakiwała kałuże, które wczoraj zrobił deszcz. Obraz idealnej rodziny. Dalej para nastolatków. Trzymając się za ręce szli przed siebie. Kobieta w ciąży. Podążała samotnie do przodu. Jej oczy były podkrążone a ona sama wydawała się smutna.

Czy ja chcę aby moja Rosie tak właśnie skończyła?

Nie mogę być tchórzem. Nie w takich sytuacjach sobie radziłem. Nie mogę jej zostawić samej.

-Wyglądasz jakiś chemik nie wiedzący co zrobić z wynalezioną substancją.-Podniosłem wzrok na osobę, która przerywała mi moją wewnętrzną walkę z sobą. Zlatan.

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz