42 × Pomyśl życzenie.

276 25 2
                                    

-Wyjdę z siebie i stanę obok.

-Ey spokojnie. Rozumiem, że to co się stało jest czymś niewiarygodnym, ale nie przesadzajmy.

-Wielcy mi mistrzowie świata, chodź idziemy. -mruknął ciągnąc mnie w kierunku wyjścia ze stadionu.

-Chciałam jeszcze pogadać z Mesutem. -oznajmiłam spoglądając niepewnie na mężczyznę.

-To idź, ale wróć niedługo. Powiedz mu, że zawiodłem się na nich. -powiedział ponownie zajmując swoje miejsce na trybunach.

-Dziękuje, wrócę za dziesięć minut. -pocałowałam mężczyznę w policzek i ruszyłam w kierunku boiska.

-Niepotrzebnie się fatygowaliście na te mecze. -mruknął Mesut pomagając mi przejść przez barierki.

-Oj przestań Mest, stało się i tyle.

-Niemieckie media nas zniszczą, w szczególności mnie. Już nie mam nawet siły myśleć na jaki znowu genialny pomysł wpadną, aby mi dokopać. -stwierdził.

-Ey nie możesz się poddawać. Nazywasz się Özil, więc noś z dumą to nazwisko niezależnie od tego co sądzą inni.

-Marco zapewne wkurzony, co?

-Szczęśliwy to on nie jest, ale przejdzie mu. -zaśmiałam się.

-Wpadniemy do was niedługo z Jess.

-Jasne tylko, że my zostajemy do końca mundialu w Rosji, a potem nie wiem, czy nie przeprowadzimy się. -tłumaczymy.

-Ambitne plany macie. -zaśmiał się brunet.

-Kiedyś w końcu trzeba zacząć ogarniać bałagan w naszym życiu.

-Masz rację. Ale wyślesz nowy adres braciszkowi?

-Oczywiście.

-Wracaj już do niego, bo rozgląda się po stadionie, jakby co najmniej ktoś mu zabrał sens życia. -zaśmiał się obserwując trybuny.

-Kocham cię braciszku.

-Ja ciebie też księżniczko. A teraz już naprawdę zmykaj do niego. -powiedział pomagając mi przedostać się na trybuny. Pomachałam mu na pożegnanie i ruszyłam w stronę Marco.

×××

-Patrz gwiazda spada. Pomyśl życzenie. -podpowiedziałam wskazując na niebo.

-Już. Co sobie życzyłaś? -zapytał spoglądając na mnie.

-Nie wiem, czy powinnam ci mówić, najwyżej się nie spełni. Chciałabym, żebyś był szczęśliwy.

-Dziękuje kochanie. Ja życzyłem sobie mieć dużą rodzinę.

-Marco... To nie takie proste i dobrze o tym wiesz.

Prawdopodobnie marzenie Marco o dużej rodzinie już nigdy się nie spełni i to wszystko dzięki mojej głupocie. Będąc jeszcze w szpitalu lekarz poinformował mnie, że zajście w ciążę będzie trudne, a donoszenie jej do końca graniczyło z cudem.

-Przecież ja nie mówię, że życzenia się spełniają, a co dopiero marzenia. -mruknął rozglądając się po parku, po którym właśnie spacerowaliśmy.

-Przepraszam Marco...

-Rose, mówiłem ci już chyba z tysiąc razy, że to nie twoja wina. Kiedy ty w końcu to zrozumiesz? -zapytał przytulając mnie.

-Nigdy sobie tego nie wybaczę...

-W tej chwili przestań się nad sobą użalać. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie zważając na to co by się stało zawsze tak będzie. -mruknął głaszcząc mnie po plecach.

-Jesteś dla mnie za dobry Marco, nie zasługuje na ciebie.

-Zdecydowanie za dużo gadasz kochanie. -powiedział po czym wpił się w moje usta.

×××

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

×××

NEXT 🔜 22.10.18

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz