-Wyjdę z siebie i stanę obok.
-Ey spokojnie. Rozumiem, że to co się stało jest czymś niewiarygodnym, ale nie przesadzajmy.
-Wielcy mi mistrzowie świata, chodź idziemy. -mruknął ciągnąc mnie w kierunku wyjścia ze stadionu.
-Chciałam jeszcze pogadać z Mesutem. -oznajmiłam spoglądając niepewnie na mężczyznę.
-To idź, ale wróć niedługo. Powiedz mu, że zawiodłem się na nich. -powiedział ponownie zajmując swoje miejsce na trybunach.
-Dziękuje, wrócę za dziesięć minut. -pocałowałam mężczyznę w policzek i ruszyłam w kierunku boiska.
-Niepotrzebnie się fatygowaliście na te mecze. -mruknął Mesut pomagając mi przejść przez barierki.
-Oj przestań Mest, stało się i tyle.
-Niemieckie media nas zniszczą, w szczególności mnie. Już nie mam nawet siły myśleć na jaki znowu genialny pomysł wpadną, aby mi dokopać. -stwierdził.
-Ey nie możesz się poddawać. Nazywasz się Özil, więc noś z dumą to nazwisko niezależnie od tego co sądzą inni.
-Marco zapewne wkurzony, co?
-Szczęśliwy to on nie jest, ale przejdzie mu. -zaśmiałam się.
-Wpadniemy do was niedługo z Jess.
-Jasne tylko, że my zostajemy do końca mundialu w Rosji, a potem nie wiem, czy nie przeprowadzimy się. -tłumaczymy.
-Ambitne plany macie. -zaśmiał się brunet.
-Kiedyś w końcu trzeba zacząć ogarniać bałagan w naszym życiu.
-Masz rację. Ale wyślesz nowy adres braciszkowi?
-Oczywiście.
-Wracaj już do niego, bo rozgląda się po stadionie, jakby co najmniej ktoś mu zabrał sens życia. -zaśmiał się obserwując trybuny.
-Kocham cię braciszku.
-Ja ciebie też księżniczko. A teraz już naprawdę zmykaj do niego. -powiedział pomagając mi przedostać się na trybuny. Pomachałam mu na pożegnanie i ruszyłam w stronę Marco.
×××
-Patrz gwiazda spada. Pomyśl życzenie. -podpowiedziałam wskazując na niebo.
-Już. Co sobie życzyłaś? -zapytał spoglądając na mnie.
-Nie wiem, czy powinnam ci mówić, najwyżej się nie spełni. Chciałabym, żebyś był szczęśliwy.
-Dziękuje kochanie. Ja życzyłem sobie mieć dużą rodzinę.
-Marco... To nie takie proste i dobrze o tym wiesz.
Prawdopodobnie marzenie Marco o dużej rodzinie już nigdy się nie spełni i to wszystko dzięki mojej głupocie. Będąc jeszcze w szpitalu lekarz poinformował mnie, że zajście w ciążę będzie trudne, a donoszenie jej do końca graniczyło z cudem.
-Przecież ja nie mówię, że życzenia się spełniają, a co dopiero marzenia. -mruknął rozglądając się po parku, po którym właśnie spacerowaliśmy.
-Przepraszam Marco...
-Rose, mówiłem ci już chyba z tysiąc razy, że to nie twoja wina. Kiedy ty w końcu to zrozumiesz? -zapytał przytulając mnie.
-Nigdy sobie tego nie wybaczę...
-W tej chwili przestań się nad sobą użalać. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie zważając na to co by się stało zawsze tak będzie. -mruknął głaszcząc mnie po plecach.
-Jesteś dla mnie za dobry Marco, nie zasługuje na ciebie.
-Zdecydowanie za dużo gadasz kochanie. -powiedział po czym wpił się w moje usta.
×××
NEXT 🔜 22.10.18
CZYTASZ
Ich liebe dich Rose /M.R
FanfictionZastanawialiście się co by było, gdyby całe wasze dotychczasowe życie legło w gruzach? Rose Özil mieszka w Dortmundzie, jej bratem jest Mesut Özil, lecz rodzeństwo nie ma ze sobą kontaktu. Gdy dziewczyna dowiaduję się, że jej rodzice nie żyją, po...