38 × Dzień dobry kochanie.

345 29 1
                                    

Nazajutrz

Korzystając z pięknej pogody postanowiłam popracować na dworze. Tara i Arus ganiały się po trawniku jak szalone. Niekiedy miałam wrażenie, że zabawy ze szczenięcych lat nigdy ich nie opuszczą. Musiałam przygotować artykuł na stronę Borussii. Kiedyś wzbraniałam się przed dalszą współpracą, ale teraz wszystko się zmieniło.

Furtka ogrodu uderzyły z impetem o drzewo. Psy słysząc nadchodzącą osobę zaczęły szczekać. Zza rogu wyłonił się nie kto inny jak Marco.

-Cześć.-powiedział siadając obok mnie przy stole. Poczułam wielką ulgę, że wrócił cały i zdrowy. - Co tam piszesz?

-Mam do napisania artykuł. Wszystko w porządku?- zapytałam chcąc mieć pewność, że nic mu nie jest.

Strasznie się o niego bałam. Niemiec po alkoholu bywa agresywny. Niejednokrotnie wracał do domu z siniakami i zadrapaniami.

-Tak, nic mi nie jest. Nie martw się, nie zabiją mnie na pierwszym lepszym zakręcie.-zaśmiał się za co zgromiłam mężczyznę wzrokiem.-Artykuł do Borussii?- zmienił temat.

-Tak.

-Dzieje się tam coś w ogóle ciekawego? Jakiś nowy zawodnik, trener? Wygrali Champions League czy coś?- dolatywał.

-Wiesz, że sam mógłbyś się tego dowiedzieć. Nadal jesteś piłkarzem Dortmundu tylko po prostu nie grasz. Zawsze możesz iść do klubu i z kimś porozmawiać.

-Zapomniałaś już, że Tuchel kazał mi się na oczy nie pokazywać?

-Tuchel już nie jest trenerem. Zresztą co się dziwisz, każdy by cię wywalił za takie akcje.-powiedziałam. Byłam pewna, że to co powiedziałam mu się nie spodoba, ale ktoś musi mu to uświadomić.

-Przestań Rosie. To była tylko jednorazowa akcja, nic więcej.

-Kogo ty próbujesz oszukać? Nieraz rzuciłeś się na zawodników, nawet na Mario. O biednej piłce, która obrywała najbardziej nie wspomnę.

-Nerwy mnie poniosły po prostu.-tłumaczył.

-To nie były nerwy Marco, to był alkohol, od którego jesteś uzależniony. Ale jednak jak widać to na co pracowałeś przez lata nic dla ciebie nie znaczyło, wszystko jest mniej ważne od alkoholu. Nawet nie chcesz przyjąć naszej pomocy.

-Rose powinnaś mnie rozumieć.

-Rozumiałam do pewnego momentu. Ostatnio zacząłeś przeginać i tego już nie potrafię zrozumieć. Marco tęsknie za tym rudym szaleńcem, który co rano witał mnie swoim uśmiechem.-powiedziałam.

-Ja też za nim tęsknie, Rose.-powiedział przytulając się do mojego ranienia i przymykając powieki.- Dobranoc.-wymruczał.

-Dobranoc Marco.

Zasnął niczym małe dziecko na ramieniu swojego rodzica. Długie, rudawe włoski opadały mu na twarz, przez co wyglądał uroczo. Dawno tak ze sobą nie rozmawialiśmy, zwykle nasze rozmowy kończyły się kłótnią i wyjściem z domu. Dzisiaj jednak było inaczej. Nie mogąc się skupić na dalszym pisaniu również przymknęłam powieki układając się jak najwygodniej na krześle zasnęłam.

♥♥♥

Nie mogłam wyjść z podziwu, gdy zobaczyłam swojego męża krzątającego się na rano po kuchni.

-Dzień dobry kochanie.-przywitał się zauważając jak mu się przyglądam.

-Dzień dobry. Marco wszystko w porządku?

-Tak, a dlaczego pytasz?- postawił na stole dwie miski z owsianką.

-Od wczoraj cię nie poznaję. Wróciłeś do domu, nie byłeś zalany w trupa, normalnie ze mną rozmawiałeś i do tego dzisiaj zrobiłeś śniadanie. Ja nie mówię, że to źle, ale po prostu się o ciebie martwię.-powiedziałam.

-Wszystko przemyślałem i stwierdziłem, że chcę wrócić do żywych.-wytłumaczył.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


NEXT 🔜 17.09.18

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz