32 × Wybrałem ciebie.

548 48 6
                                    

Także ten.. Witam was w drugiej części.

×××
Dwa tygodnie później 

×××

Mam wszystko czego normalnemu człowiekowi potrzeba, a nawet więcej. Powinnam się cieszyć z tego, że jestem żoną sławnego piłkarza a za parę miesięcy urodzi nam się dziecko. Radość i szczęście jaką okazuje nigdy nie dorówna takiej, jaką posiada szczęśliwy człowiek. Jeśli raz zachorujesz na depresje, ona już z tobą pozostanie. Na zawsze.

Naprawdę już nie chce tak żyć. Zwykłe potknięcia, codzienne problemy stają się większe przy tej chorobie. I za każdym razem gdy coś ci nie wyjdzie wmawiasz sobie, że i tak jesteś nikim. Pozornie wyleczyłam się z depresji, lecz to tylko pozory bo choroba się nawraca.

-Ty jedziesz na trening ja idę biegać.-Przypomniałam wychodząc z domu razem z Marco.

-W porządku ale wiesz, że mi się to nie podoba, nie powinnaś się przemęczać.-powiedział wyraźnie niezadowolony.

-Przesadzasz. To jest tylko las, nic mi się nie stanie. Stałeś się nad opiekuńczy, Marco.

-Uważaj na siebie.-powiedział całując mnie w policzek po czym odjechał samochodem w kierunku stadionu.

×××

Od zawsze kochałam biegać. Dawało mi to satysfakcje, gdy dobiegłam do mety lecz musiałam przestać biegać przez moje stawy.  Kilkanaście lat temu, gdy jeszcze chodziłam do szkoły na jednym z w-f zaczęły boleć mnie kości. Oczywiście nikt się tym nie przejmował bo za 'parę dni' przejdzie. Tymczasem ciągało to się miesiącami a ja straciłam zapał do sportu.

Mały lasek z krętymi ścieżkami i mnóstwem zieleni. Śpiew ptaków rozchodził się w przestrzeni.

Jako iż jestem największą niezdarą na świecie potknęłam się o korzeń tracąc równowagę. Wylądowałam w potłuczonym szkle, które powbijało mi się w ręce. Wyciągnęłam z ręki szkło, które przebiło mi się na wylot.

Zaciskając rękę w pięść ruszyłam w kierunku wyjścia z lasu. Już nawet nie wiem co bardziej mnie bolało krwawiąca ręka czy brzuch z nerwów. I jeszcze sumienie, które nie dawało mi spokoju. Zawiodłam Marco. Miałam na siebie uważać.

-Rose ty debilko.-warknęłam do siebie.

×××

W niewyjaśniony sposób trafiłam do szpital. Światło było za jasne, więc musiałam zmrużyć oczy.

-Marco...-wyszeptałam. Poczułam uścisk na dłoni. Czy to możliwe, że jest przy mnie?

-Ciii, kochanie. Wszystko ci wyjaśnię jak wrócisz.- Powiedział.

-Przepraszam.... Ja nie chciałam...-zaczęłam płakać. Bezsilność całkowicie mną zawładnęła.

Później była tylko ciemność. Nic nie słyszałam, nie czułam, nie widziałam lecz miałam świadomość tego co mogło się stać.

Przerasta mnie już bycie idealną, kimś kim nie jestem. Odkąd zostałam narzeczoną Marco muszę się pilnować. Nie mogę być tą starą Rose z bliznami na ciele, muszę się uśmiechać i zakrywać stare błędy.

×××

-Czemu to wszystko jest takie niesprawiedliwe? Czemu ona wreszcie nie może być szczęśliwa Boże?-usłyszałam cichy szloch budząc się na niewygodnym łóżku.

Z trudem otworzyłam swoje powieki rozglądając się po pomieszczeniu. Prawą rękę miałam całą zabandażowaną. Lewą ściskał Marco.

-Nie płacz Marco.-powiedziałam widząc jak po policzku mężczyzny spływają łzy.

-Rose.... Czy ja zawsze przez ciebie muszę umierać ze strachu? Co się stało w tym lesie, że się prawie wykrwawiłaś i zemdlałaś?-zapytał ocierając łzy.

-Przepraszam, ja nie chciałam żeby tak to wyszło. Potknęłam się i wylądowałam w potłuczonym szkle. Przepraszam.

-W porządku. Musze ci coś powiedzieć tylko proszę nie denerwuj się. Omera już z nami nie ma, poroniłaś. Musiałem wybierać... wybrałem ciebie.

Czy ja kurde jestem jakimś talizmanem zła ściągającym na wszystkich nieszczęście?


Czy ja kurde jestem jakimś talizmanem zła ściągającym na wszystkich nieszczęście?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

★★★

Źle zaczęłam tą drugą część...

Nie lubię być idealna, zresztą jak Rose.

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz