47 ×Nie bądź niemiła.

271 24 2
                                    


-Ja chce do cioci! Puśćcie mnie!-krzyczał przez łzy chłopczyk.

Serce mi pękało patrząc, jak malec próbuje wyrwać się z objęć funkcjonariuszy. Cały wczorajszy wieczór powrocie ze spaceru spędziłam z nim omijając szerokim łukiem Marco. Polubiliśmy się na tyle, że Martin zaczął do mnie mówić ciociu.

-Niech go pan puści, proszę. Przecież zajmę się nim najlepiej jak potrafię. Jest pan tak bezduszny, żeby bezbronne dzieci zamykać w ośrodkach?

-To wbrew przepisom.Skąd mam wiedzieć czy nie zrobi pani krzywdy temu dziecku?

Martin korzystając z nieuwagi mężczyzny wyrwał  mu się i czym prędzej przytulił się do mnie. Policjant popatrzył na nas złowrogo.

-Nie zrobiłabym mu przecież krzywdy, niepotrzebna mi kolejna afera w mediach. Poza tym, on zna tylko nas w Dortmundzie. Chociaż do wyjaśnienia sytuacji. Proszę.

-Nie mogę tego zrobić. -upierał się mężczyzna.

-Plosee, ciocia i Marco są fajni. -oznajmił mały robiąc słodką minkę.

-Dobra niech stracę. Idźcie zanim się rozmyśle.

Podziękowaliśmy policjantowi po czym ruszyliśmy do domu. Zrobiliśmy sobie z Martim coś do jedzenia i zaczęliśmy się bawić. Marco unikałam jak ognia, nawet spałam w salonie. Po mino tego, że rudowłosy zaczął łapać kontakt z małym ja nie miałam ochoty z nim rozmawiać.

-Oo czyżbym o czymś nie wiedział Rose? -zapytał Piszczek wracając razem z Marco z treningu. -Cześć mały, ja jestem Łukasz.

Chłopiec się lekko speszył patrząc na wyciągniętą dłoń blondyna. Ostatecznie, jednak uścisnęli sobie dłonie obdarzając się uśmiechem.

-Martin.

-Rose możemy pogadać?-zaczął Piszczek patrząc na mnie wyczekująco.

-Martin baw się grzecznie. -zwróciłam się do chłopczyka wychodząc do ogrodu.

Byłam niemalże pewna, że Reus ściągnął tu Łukasza, aby przekonać mnie do swoich racji.

-Jeśli ten rudzielec cie tu ściągnął tylko po to, abyś mnie namówił do oddania małego to możesz wracać do domu.

-Nie bądź niemiła. A co jeśli Marco ma racje? -zapytał Piszczek spoglądając na mnie.

-No jasne pan wielki Reus zawsze ma racje. Niech się księżniczka zastanowi czego chce. Bo najpierw namawia mnie do adopcji, a gdy przyprowadzam porzucone dziecko to nagle ma problemy.

-Jak to porzucone?

-Normalnie, rodzice zostawili go w parku w Dortmundzie mówiąc, że go nie chcą. Musiałam go wziąć ze sobą.

-Ty mówisz to na poważnie?  Nie sądziłem, że istnieją tacy okrutni ludzie. Przecież on tu nikogo nie zna. -mruknął blondyn.

-Marco i tak go nie chce więc zapewne niedługo trafi do domu dziecka.

-Może on jeszcze nie jest gotowy na takie decyzje?

-Weź nawet nie żartuj. Mam już serdecznie dość jego humorków.  Najpierw mi proponuje adopcje, a potem ma wielkie problemy do małego.

-Eyyy, ale chyba go nie zostawisz. -jęknął przestraszony Piszczek.

-Szczerze, to nie wiem. Ja jestem trudnym człowiekiem do ogarnięcia ale on to już przesada. Jak tak dalej będzie, to kto wie.

Postanowiłam nastraszyć trochę chłopaków. Mina Łukasza była bezcenna. No takiego obrotu spraw to się na pewno nie spodziewał. Mogłeś ze mną nie igrać kochanie. Oczywiście kochałam Reusa ponad wszystko i nawet nie miałam zamiaru od niego odchodzić.

×××

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


×××

NEXT 🔜 03.12.18

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz