37 × Mój własny świat.

332 25 0
                                    

Parę miesięcy później

Terapie u Sary bardzo mi pomogły. Czuje, że jestem silniejsza. Przez ten czas bardzo się ze sobą zaprzyjaźniliśmy. Z Maximilianem zaczęliśmy się nawet  tolerować, co jest wielkim postępem w naszej relacji. Wszystko wychodziłoby na prostą gdyby nie Marco.

- Rose, tak nie może być. Przecież on się wykończy. Musimy mu pomóc.

-Każdego dnia próbuje, ale to nic nie daje. On jest, jak marionetka Mario. -przymknęłam oczy z wyczerpania. Reus ostatnimi czasy dawał nam nieźle popalić. Wymykał się z domu, wracał nad ranem albo nawet parę dni później zalany w trupa.- Nie przywiąże go przecież do grzejnika.

-Rozumiem, ale trzeba go zgłosić do specjalisty.-zasugerował Götze.

- Jak chciałam, aby porozmawiał o tym z Sarą, to powiedział mi, że on nie będzie z nią rozmawiać, bo on nie ma żadnych problemów ze sobą.

- Jesteś cudowna, ja już bym dawno z nim zwariował.-zaśmiał sie Niemiec.

-Dobra, wracaj do Ann, na pewno już za tobą tęskni. Dobrej nocy Mario.

-Tobie również.-odpowiedział po czym się rozłączył.

On wróci, powie, że przeprasza i wszystko będzie jak dawniej. On wróci.

Powtarzałam te dwa zdania jak pacierz. Siedziałam na podłodze w naszej sypialni opierając się o łóżko i wpatrując się w księżyc. Ostatnio bardzo często tak robiłam. Wiedziałam, że to jest moje zadanie i pomimo wszystko powinnam na niego czekać. A czy jest jakikolwiek sens tego? Z wyczerpania zamknęłam powieki opadając na podłogę i odpływając do krainy Morfeusza.

~Pov. Marco

Głośna muzyka szumiała w mojej głowie, pomimo tego, że dobre dziesięć minut temu opuściłem klub. Czułem się źle, nawet bardzo źle. Alkohol huczał w moich żyłach wprowadzając mnie w odległy świat. Mój własny świat, w którym nie ma problemów.

Teraz dokładnie rozumiem co czuła Rose przez te wszystkie lata. Ostatkami sił próbuje się odbić od dna, jednak bezskutecznie.

Straciłem wszystko na czym mi zależało. Z Borussii wyleciałem na zbity pysk za nie stawianie się na treningach i meczach. Rzadkością była tam moja obecność, w szczególności trzeźwość. Trener po paru akcjach jakie odstawiłem powiedział, że albo się ogarnę i przestane pić, albo nie mam po co wracać. Media zwariowały na tym punkcie. Każdy tylko szukał na mnie brudów.

Straciłem dziecko. Małego człowieczka, który był owocem miłości. Tak bardzo go pragnąłem, że teraz nie potrafię sobie poradzić z jego stratą. Tarce również najważniejszą kobietę w moim życiu. Pomimo tego, że strasznie o mnie walczy, widać po nie, że się męczy w naszym związku. Wracając po nocach do domu niejednokrotnie zastałem ją śpiącą na podłodze. Próbuje grać silną, jednak mnie nie oszuka.

Z rodziną zerwałem kontakt. Denerwowało mnie to, że wszystko chcieli na siłę naprawić. To było bardzo uciążliwe. Przesiadywali u nas w domu czekając na to, aż do niego wrócę tylko po to, aby zrobić mi wykład na temat mojego zachowania. Gdy moja cierpliwość się skończyła zrobiłem im awanturę i tak po prostu wystawiłem za drzwi.

Gdy myślę o tym wszystkim na spokojnie widzę, jak wiele błędów popełniłem. To wszystko, o co tak bardzo walczyłem straciło najmniejszy sens. Jedno jednak wiem na pewno, jeśli nie chcę stracić Rosie muszę się ogarnąć.

Od dna jest ciężko się odbić, ale jeżeli Rose to zrobiła, to ja też dam radę.

Od dna jest ciężko się odbić, ale jeżeli Rose to zrobiła, to ja też dam radę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

×××

Hmm...  Wróciłam🖐

NEXT 🔜 10.09.18

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz