40 × Diabeł po cioci.

323 27 0
                                    


-Brakowało mi tego. Brakowało mi ciebie i spędzania czasu z tobą.

-Mi też tego brakowało, Marco. -powiedziałam podziwiając synagogę w Moskwie -Ciekawa architektura.

-Też tak uważam. W ogóle nie uważasz, że powinniśmy się przeprowadzić? -zapytał.

-Ale że jak? Do innego państwa, miasta, domu?

-Dortmund to moje miejsce na ziemi, więc z miasta się nie ruszam, ale ten dom...  -tłumaczył.

-Nawet jeśli bym się zgodziła, to nie jestem pewna, czy starczyłoby nam pieniędzy na taką inwestycje. Dużo wydamy na sam wyjazd do Rosji... -stwierdziłam.

-Ale ja nie chce ogromnej willi z basenem. Może być to nawet maleńki domek na obrzeżach ważne, aby nie przypominałoby mi o maleństwie...

-Przecież pozbyłam się wszystkiego, co mogłoby nam o nim przypominać. Nie możemy żyć ciągle przyszłością, Marco.

-Może to dla ciebie proste, ale na pewno nie dla mnie. Kochałem to dziecko...  Pozbycie się jego rzeczy nic nie da, bo z mojego serduszka nie idzie go wymazać. -powiedział zachrypniętym głosem.

-Może mi jeszcze powiesz, że to wszystko co się stało to moja wina? -zapytałam retorycznie.

Milczał. Cisza, którą mnie obdarował była bardzo bolesna.

-Gdzie idziesz? -zapytał, gdy odchodziłam.

-Spotkamy się na meczu.

Zabolała mnie jego postawa. Wiedziałam, że muszę ochłonąć, aby nie wrócić do tamtych czasów, w których moja psychika była na samy dnie.

-Cześć. Mogę tu posiedzieć prawda?

-Rose! Jak ja cie dawno nie widziałem. -powiedział Mesut wyraźnie zaskoczony moją obecnością. -Co ty tutaj robisz?

-Marco wymyślił sobie, że koniecznie mysi być na mundialu.

-Jak on się trzyma, nadal jest z nim aż tak źle? -zapytał przysiadając się do mnie na trybuny.

-Zgrywa silnego, zresztą jak zawsze. -powiedziałam uśmiechając się lekko na te wszystkie momenty, w których tak bardzo zgrywał twardziela, a w głębi duszy był zranionym dzieckiem.

-Wszystko się ułoży, zobaczysz. Jeszcze będziesz się z tego śmiać.

-Oby...  A co u ciebie? Niezłą aferę ostatnio wywołałeś.

-Czuje się Niemcem i zawsze się będę nim czół, ale ci ludzie mnie kiedyś wykończą. To, że mam tureckie korzenie nie oznacza, że jestem zdrajcą, prawda?

-Oczywiście, że nie. Nie przejmuj się, ludzie to parszywe gnidy i po prostu ci zazdroszczą. -oznajmiłam klepiąc go pokrzepiająco po ramieniu.

-Dlaczego musimy mieć zawsze pod górkę Rose? Już zaczynam mieć dosyć tego wszystkiego..

-Kto sobie poradzi z wszystkim przeciwnościami losu jak nie my? Dasz sobie rade, walcz dla Jess i dla małej.

-No właśnie mogłabyś nas w końcu odwiedzić. Zobaczyłabyś jak mała urosła. -zaproponował.

-Na pewno jest cudowna, takie dobre geny odziedziczyła. -zaśmiałam się.

-Taa...  Diabeł po cioci.

×××

-Przepraszam...

-Nic się nie stało, przyzwyczaiłam się już do tego, że tak mnie traktujesz.

-To się zmieni, obiecuje.

-Nie obiecuj czegoś, nad czym nie masz kontroli. -powiedziałam spoglądając na niego.

-Wiem, że cię ranie, ale uwierz nie chce tego, naprawdę. Jesteś dla mnie najważniejsza i zawsze będziesz, kocham cię. -wyznał przytulając się do mnie.

-Ja ciebie też Marco...

×××

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

×××

NEXT 🔜 01.10.18

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz