50 ×Jest jej mniejszą kopią.

340 25 2
                                    

-Z wyników badań wynika, że jest pani w ciąży.

Byłam w szoku. Kompletnie nie wierzyłam w to, co lekarz przed chwilą do mnie powiedział. Przymknęłam oczy nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.

-Wszystko w porządku? Dobrze się pani czuje? - dopytywał lekarz widząc moje zmieszanie.

-Tak, po prostu... Jestem zaskoczona.

×××

Moje ciało trzęsło się ze stresu, a po policzkach spływały łzy na myśl, że w każdej chwili do sali mógł wejść Marco. Nie wiedziałam, jak mężczyzna zareaguje na wieść o ciąży. Bałam się strasznie.

-Zejdę przez ciebie na zawał, wykończysz mnie kobieto... -przerwał rudowłosy widząc moje łzy. -Ej kochanie, co się stało?

-Morco... Bo ja... Ja jestem w ciąży. -wydusiłam z siebie.

-To wspaniała wiadomość, dlaczego ty płaczesz?

-Boje się, przecież na pewno będziesz chciał oddać Martina, gdy urodzi się nasze dziecko.

Byłam tak skupiona na rozmowie z Reusem, że nie zauważyłam stojącego w drzwiach chłopczyka. Dopiero, gdy Martin zaczął biegnąć korytarzem i głośno płakać zwróciłam na niego uwagę.

-Przepraszam, Piszczek miał go pilnować. -powiedział rudowłosy wychodząc z sali.

~Pov. Marco

Byłem prze szczęśliwy na wieść o tym, że Rosie jest w ciąży, ale z drugiej strony bałem się o nią. Był jeszcze Martin, do którego ostatnio bardzo się przywiązałem. Dobry z niego dzieciak, lecz nie wiem czy kiedykolwiek będziemy traktować się jak prawdziwa rodzina.

-Martin...

-Zostaw mnie, nienawidzę was. Jesteście jeszcze gorsi niż moi rodzice. -mówił ocierając łzy.

-Proszę cie. -przykucnąłem obok niego, miał czerwone oczy od płaczu i czarne włosy potargane we wszystkie strony.

-Mogliście nie dawać mi nadziei. Po co ciocia mnie przyprowadzała do was, jak wiedziała, że mnie oddacie.

-Spokojnie Martin, przecież nikt nie powiedział, że cie oddamy. Nie płacz mały. -próbowałem go uspokoić.

-Będziecie mieli małe dziecko, więc po co wam ja. Nikt mnie nie chce.

Przytuliłem płaczącego chłopca gładząc go po plecach. Siedzieliśmy tak razem aż coś zrozumiałem. Już wiedziałem, dlaczego Rose tak walczyła o Martina, bo jakby nie patrzeć jest jej mniejszą kopią. Oboje bardzo zagubieni i samotni, potrzebują kogoś, kto ustabilizuje ich życie, dla Rose byłem to ja, a dla czarnowłosego jest to ona.

-Nie oddamy cie łobuzie, z kim grałbym w ogrodzie, jak nie z tobą?

-Nie kłamiesz? -zapytał z nadzieją chłopak.

-Nie. Wiesz myślałem, że zawsze będziesz mi obcy i nigdy nie będę potrafił cie kochać, ale przed chwilą uświadomiłeś mi bardzo ważną rzecz. Jesteś strasznie podobny do cioci. -tłumaczyłem uśmiechając się lekko.

-Jak? Przecież ciocia ma inny kolor włosów ode mnie i ma je dłuższe.

-Jesteście podobni nie w tym sensie.  Charakter macie podobny. Dwa zabłąkane małe misie, którymi muszę się zająć.

Przytuliłem malca targając mu włosy.

Przytuliłem malca targając mu włosy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

×××  

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz