44 × Pilnuj się skarbie.

324 24 2
                                    

-I jak?

-Nie wiem jak tobie, ale mi się podoba. -stwierdził rudowłosy rozsiadając się na fotelu w salonie.

Domek był mały, ale posiadał urok. Miał mały ogródek, który znajdował się za budynkiem. Wnętrze urządzone było w starym stylu. Drewniane komody, bogato zdobione lustra i duże okna, mieszkanie marzeń.

-Jest cudowne. Już dzisiaj mogłabym tu zamieszkać. -stwierdziłam.

-To nie ma nad czym się zastanawiać. Kupujemy.

-Nasze konto nie będzie szczęśliwe.

-Trudno, pójdę powiedzieć temu panu, że kupujemy. -oznajmił wychodząc z pomieszczenia.

Byłam strasznie podekscytowana, a zarazem pełna obaw. Znowu zaczynamy od zera i nie mamy pewności, czy nam się to uda. Ale najważniejsze jest to, że jesteśmy razem, bo gdy jesteś razem wszystko będzie dobrze.

Dwa tygodnie później

-Chciałabym być na ich koncercie.-westchnęłam rozmarzona.

-Było trzeba mówić w kwietniu, gdy mieli trasę koncertową. Kiedyś jeszcze pojedziemy na ich koncert w końcu Taconafide to za dobry duet, który nie może pójść w zapomnienie po jednej płycie. -zaśmiał się ruszając głową w rytm muzyki.

-O tak Taconafide życiem.

-Idziesz dzisiaj na mecz? -zapytał zajadając się ciastkiem czekoladowym.

-Nie... Po tej akcji z Delaneyem jakoś omijam stadion.

-Rozumiem. Marco nieźle daje mu popalić na treningach. Zabijanie wzrokiem, przypadkowe faule i słowa ociekające sarkazmem, gdy tylko  musi się do niego odezwać to podstawa. -opowiadał Piszczek.

-Kurde, miałam nadzieje, że dał sobie z nim spokój. Tłumaczyłam mu, żeby odpuścił, ale przecie on jest za bardzo uparty i zawsze stawia na swoim. -mruknęłam zrezygnowana.

-Powinnaś się cieszyć, że tak cię broni. Kto wie do czego mogłoby dojść, gdyby Marco nie przyszedł w porę.

-Nawet nie chce o tym myśleć...

-Och księżniczko, mam nadzieje, że teraz będziecie już szczęśliwi w tym mieszkaniu. -oznajmił przytulając mnie.

Od paru dni mieszkamy z Reusem w nowym domu. Rudowłosy strasznie nalegał, abyśmy jak najszybciej się przeprowadzili,  więc gdy tylko podpisaliśmy wszystkie potrzebne papiery zaczęliśmy się pakować.

-Też mam taką nadzieję.

-Proszę cię przyjdź dzisiaj na mecz.

-Jaki ty jesteś upierdliwy, będziesz drążył temat dopóki się nie zgodzę.

-Dokładnie. -zaśmiał się.

-Dla świętego spokoju przyjdę.

×××

Obserwowałam przedmeczowy trening chłopaków z trybun znajdujących się najbliżej murawy. Dawno nie byłam na meczu i szczerze muszę przyznać, że tęskniłam za tym.

-Masz głupolu. -powiedział Marco podając mi swoją skórzaną kurtkę przez barierki.

-Nie jest mi zimno.

-Nie wcale. A rumieńce i gęsia skórka od czego są? Co ci w ogóle go głowy przyszło, aby przychodzić na stadion w cienkiej bluzie? -dopytywał piłkarz.

-Dziękuje panie nad opiekuńczy. -zaśmiałam się muskając lekko jego usta. Założyłam kurtkę mężczyzny, w której faktycznie było mi cieplej.

-Rozmawiałaś z Thomasem?

-Marco przestań się nim przejmować. -mruknęłam.

-Jak mam się nim nie przejmować jak całował moją żonę. Kto wie co jeszcze przyjdzie mu do głowy. Gdyby coś ci się stało nie wytrzymałbym tego skarbie.

-Kocham cię, Marco. -oznajmiłam łącząc nasze usta.

-Masz usta zimne jak trup. -stwierdził przyglądając mi się niezadowolony.

-Chłopaki idą się przebierać, ty też powinieneś.

-Trzymaj kciuki kochanie.

-Suka. -syknął cicho Delaney przechodząc obok nas.

Marco już chciał iść w jego stronę, ale uniemożliwiły mu to nasze splecione ręce.

-Odpuść. Wiesz przecież, że zrobisz jedną krzywą akcje i wylatujesz bez możliwości powrotu. -przypomniałam mu.

-Popamięta mnie jeszcze. -mruknął.

-Pilnuj się skarbie i nie zwracaj na niego uwagi. Zagraj dobry mecz.

-Tylko i wyłącznie.

×××

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

×××

NEXT 🔜 05.11.18

Ich liebe dich Rose /M.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz