Chapitre Deuxième |Une erreur

3.9K 259 83
                                    

   Podejrzewała, że obudziła się w środku nocy. Ale puste łóżka wyraźnie sugerowały jej, że się myli.

   W końcowym rozrachunku spóźniła się nie tylko na śniadanie, ale i pierwszą lekcję, która była transmutacją. Nawet nie liczyła ile stopni schodów pokonała. Zziajana wpadła do klasy profesora Dumbledora tylko po to, by napotkać zdziwione spojrzenia siódmego rocznika.

  — Eee...  — wydała z siebie nieartykułowany dźwięk.

   — Czy mogę ci w czymś pomóc, młoda damo?  — zapytał profesor.

  Adeline tylko zamrugała oczami i stała tam z półotwartymi malinowymi ustami. W jej głowie kotłowało się miliard myśli, aż w końcu postanowiła jeszcze raz spojrzeć na swój plan lekcji. Pierwsza transmutacja na bank.

  — Proszę wybaczyć, profesorze- Arlette nagle wstała z ławki. — Jeżeli Pan wyrazi zgodę postaram się rozwiązać ten problem.

   Pomijając fakt, że moja młodsza siostra sama jest jednym wielkim problemem, pomyślała.

    — Nie trzeba, moja droga, myślę, że szybko to zaraz wyjaśnimy. — Uśmiechnął się i przeniósł spojrzenie na Adeline. — Podejdź tu proszę.

   Dziewczyna przeszła przez całą klasę aż do katedry, gdzie swój urząd pełnił profesor, który wyciągnął rękę po jej plan lekcji. Pokiwał głową i zaplótł dłonie za plecami, nieumyślnie odgradzając ją od planu.

— Wszystko się tu zgadza, młoda damo — zaczął. W jego głosie wyczuła nutkę pobłażania. — Dziś faktycznie są zajęcia z transmutacji. Ale na pierwszej godzinie, a teraz trwa druga.

— Może powinnaś nauczyć się korzystać z zegarka! — odezwał się jakiś Ślizgon z końca sali.

   Adeline spłonęła rumieńcem i natychmiast wycofała z klasy, przegryzając wargę. Chyba jeszcze nigdy aż tak się nie upokorzyła, a wśród obcych ludzi czuła się jeszcze gorzej z tą myślą. Riddle odprowadził ją wzrokiem, nadal pochylając się nad swoim pergaminem.

  Profesor przez chwilę myślał na czym zakończył wykład, zanim dziewczyna wpadła do sali. Zamiast tego przypomniał sobie, że plan lekcji nie wrócił do właścicielki.

— Tom. Jestem pewien, że szybko nadrobisz dzisiejszą lekcję. Czy możesz oddać plan, pannie d'Émeraude?

   Riddle skinął głową i dostając od profesora własność blondynki, niezwłocznie wyszedł z klasy. Korciło go, żeby nanieść na niego jakieś niezbędne poprawki... Jednakże zamiast tego jedynie go przeczytał, starając się jak najwięcej zapamiętać.

   Nie miał pojęcia, w którą stronę odeszła dziewczyna, ale na jej miejscu nie mając pojęcia gdzie się udać, zwyczajnie wróciłby do Pokoju Wspólnego. Jego usta wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku.

~·°·~

   Arlette nie mogła się skupić do końca lekcji. Tak bardzo żałowała, że nie obudziła rano siostry. Ale przecież nie było potrzeby budzić jej o szóstej rano, choć gdzieś głęboko w podświadomości wiedziała, że to może się tak skończyć. Teraz jedyne co mogła zrobić to jakoś wszystko zatuszować dla honoru i dobra rodzinnego nazwiska. Musiała odnaleźć Adeline przed kolejną lekcją i poważnie z nią porozmawiać.

  Kiedy tylko profesor wypuścił ich z klasy dziewczyna rozpoczęła poszukiwania siostry. Szybkim krokiem przemierzała piętra i korytarze, a kiedy nigdzie jej nie znalazła, skierowała się do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Jej kobieca intuicja mówiła jej, że może być już za późno i jej ukochana siostra rozpętała wojnę z Anglią.

  Kiedy tylko przeszła przez wejście usłyszała głos Prefekta Naczelnego, który wczoraj oprowadzał po szkole reprezentantów poszczególnych szkół, którzy mieli nieszczęście usiąść przy stole Ślizgonów.

   Zaniepokojona rozejrzała się po pustym salonie, by ujrzeć siostrę siedzącą dumnie na skórzanym fotelu. Riddle stał nad nią z założonymi ramionami. Rozmawiali na tyle głośno, że ich słyszała, ale na tyle cicho, że starsza z sióstr Émeraude nie rozróżniała słów.

— Adeline musimy porozmawiać- rzuciła od progu. — Naprawdę przepraszam, że przerywam, ale mam bardzo pilną sprawę do omówienia z moją ukochaną i odpowiedzialną siostrą. — Dziewczyna posłała jej ostre spojrzenie.

— Wszystko to możesz powiedzieć tutaj, siostrzyczko. Przy świadku.

— Wydaje mi się, że nasze prywatne sprawy dotyczą tylko nas.

— Aż tak bardzo boisz się o swoją reputację?

— Moja reputacja jest i zawsze będzie nienaganna w przeciwieństwie do twojej, Adeline, i nie masz na to żadnego wpływu. Ale jeżeli ci tak bardzo na tym zależy to oczywiście, niech pan Riddle nam towarzyszy.

   Riddle skomentował to kolejnym półuśmiechem.

  — Chciałam ci tylko przypomnieć o obietnicy złożonej mi i Madam Flamel przed przyjazdem.

   Adeline tylko jęknęła cicho i osunęła się w fotelu.

— Och? A co za obietnica, drogie panie? — wtrącił się Riddle.

— Zapieczętowana krwią — odpowiedziała starsza nie spoglądając na chłopaka.

— Nie twoja sprawa — odpowiedziała w tym samym czasie Adeline. — Zrób coś, Arlette.

— Porozmawiam z Madam, ale niczego nie obiecuję. — Dziewczyna obróciła się, żeby wyjść stamtąd jak najszybciej. Nie mogła znieść tej aury ciemności. Czyżby znajdowały się tu jakieś przedmioty czarnomagiczne? — Wracaj na lekcje — poleciła stanowczym tonem. — I nie chcę słyszeć na ciebie żadnych skarg.

— No, no... Ktoś tu chyba ciągle kogoś rozczarowuje. — Blondynka rzuciła mu ostre spojrzenie. — Jeśli nie udasz się na lekcje, będę zmuszony dać ci szlaban.

— W takim razie uszczęśliwię cię i powiem, że nie mam najmniejszego zamiaru iść dziś na lekcje... i jutro też, ewentualnie pojutrze też nie i...

— Żałuję, że nie mogę odejmować wam punktów. Pokaranie Slytherinu tobą.

— Merci beaucoup. Ty wiesz jak skomplementować kobietę  — dodała z przekąsem.

  Nie wiedziała jakim cudem po kilku minutach już tak swobodnie jej się z nim rozmawiało. Pokręciła głową z lekkim uśmiechem.

— Jeśli nie chcesz się skompromitować bardziej, lepiej nie pokazuj się na obiedzie.

— No i czar prysł — mruknęła.

Podobało ci się? Gwiazdka! 😍

Znasz kogoś, kto lubi czytać o TMR?
Oznacz w kom

Adeline | Tom RiddleWhere stories live. Discover now