Chapitre Sixiéme |Attaque faible

2.5K 178 207
                                    

   Arlette nie musiała długo szukać pana-myślę-że-jestem-idealny. W zasadzie w ogóle nie szukała Riddle'a, ponieważ zobaczyła go od razu po wyjściu z Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Chłopak stał pod ścianą, rozmawiając z profesorem Slughornem, który od razu uśmiechnął się na widok dziewczyny, widząc nieoczekiwaną szansę na dołączenie jej do szafki ze swoimi trofeami.

  — Dobry wieczór, profesorze. — Francuzka posłała mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie posiadała w swoim repertuarze, jednocześnie uroczo przechylając głowę na jedną stronę.

  — Dobry wieczór, moja droga! — odpowiedział rozpromieniony nauczyciel. — Właśnie pytałem Toma, czy wie coś na temat waszych odczuć w naszej szkole, ale, skoro już tu jesteś, to może osobiście odpowiesz na to pytanie...?

   — Och... Hogwart to wspaniałe miejsce, pełne wielu zdolnych uczniów. Jestem całkowicie pewna, że wszyscy reprezentanci myślą tak jak ja, więc mogę posunąć się do wniosku, że czujemy się tu jak w domu. — Odpowiedziała, delikatnie gestykulując.

   Nauczyciel uśmiechnął się dobrotliwie, a Srebrny Książę Slytherinu w pełni zachował swoją kamienną maskę, choć miał ochotę wykpić dziewczynę.

  — Mogę przez to rozumieć, że jesteśmy równie dobrą kadrą pedagogiczną, co ta we Francji, hym? — Slughorn zaśmiał się, a Arlette zawtórowała mu, zasłaniając usta dłonią.

  — Z czystym sumieniem mogę przyznać, że nie mamy tak dobrego nauczyciela eliksirów, monsieur. Na pańskich lekcjach mam wrażenie, że nie przerobiłam w Beauxbatons połowy materiału.

   Profesor położył swoją ciężką dłoń na ramieniu Riddle'a.

  — Tom jest wręcz znakomity z eliksirów, jestem pewien, że chętnie ci pomoże w razie problemów. — Zamyślił się na moment. — Może powinienem posadzić was razem w ławce na moich zajęciach, co wy na to, moi drodzy?

— Profesor przesadza — odezwał się czarnowłosy. — Moje prace wydają się znakomite tylko dlatego, że większości uczniów nie udaje się ich skończyć.

— Jak zwykle skromny. — Poklepał go po ramieniu. — Co panna właściwe tu robi o tak późnej porze?

— Ja... zwyczajnie nie mogłam zasnąć. Chciałam wyjść na krótki spacer i złożyć wizytę Madame.

  Slughorn spojrzał na zegarek. I żartobliwie pogroził jej palcem.

— Pospiesz się więc, niedługo cisza nocna. Dobranoc, moi drodzy.

    I odszedł do swojego gabinetu, zostawiając ich samych.

— Właściwie to szukałam ciebie, Tom — powiedziała miękko. — Chcę porozmawiać o mojej siostrze.

— Nie wiedziałem, że nasza relacja jest na tyle rozwinięta, by mówić do siebie na ty. Oraz nie sądzę, żebyśmy mieli o czym rozmawiać — próbował uciąć temat odchodząc, ale złapała go za przedramię.

— Nie chcę, żebyś zbliżał się do mojej siostry. Ale nie mogę wam zabronić spotkań. Więc  pamiętaj, że jeżeli ją skrzywdzisz...

— Grozisz mi? - przerwał jej, uśmiechając się szyderczo. — No proszę, urocza Francuzka wyciąga pazurki.

— Wiedz też, że mogę być ogromnym sprzymierzeńcem lub wrogiem. — Zupełnie go zignorowała. — Planuję zostać kolejnym Ministrem Magii i dla twojej świadomości, mam poparcie całego rządu Francji i posiadam wielu zwolenników w Wielkiej Brytanii oraz innych krajach.

— I co z tego, d'Émeraude?

— Sądzę, że kiedyś spotkamy się na arenie politycznej i powinieneś wziąć pod uwagę, że mogę ci ułatwić twoją karierę lub ją skreślić. Widzę w tobie potencjał na wielkiego Czarodzieja, dlatego jestem w stanie ci pomóc. — Puściła go, ale Dziedzic Slytherina został na swoim miejscu.

Adeline | Tom RiddleWhere stories live. Discover now