Chapitre Seizième|Durmstrang

1.5K 127 22
                                    

  Durmstrang różnił się od Hogwartu. Szkoła również mieściła się w zamku, ale była mniejsza i bardziej mroczna, dzięki czemu stała się istnym rajem dla Riddle'a; jednym z niewielu miejsc, gdzie mógł “legalnie” zgłębiać tajniki czarnej magii.

  Adeline czuła się tutaj mniej komfortowo, ale wśród znajomych uczniów starała się nie dać tego po sobie poznać. Dziwne dla niej było, że starała się mieć w zasięgu wzroku siostrę lub ewentualnie Toma.  Natomiast Arlette jak zawsze wyglądała i zachowywała się nienagannie, co strasznie irytowało młodsza pannę Émeraude. Była zła za to, że jej siostra w żaden sposób nie reaguje na otaczającą ich ciemną aurę. Rozważała również przypadkową możliwość jej nauki ,, jak dobrze ukrywać swoje wszystkie negatywne emocje pod maska zimna’’, co również doprowadzalo ją do szału.

  Każdej z reprezentacji zostały przydzielone do własnej dyspozycji dwa pomieszczenia z łóżkami oraz łazienką. Jedno dla dziewcząt, a drugie dla chłopaków.

  Na szczęście dla Adeline, Arlette została poproszona przez Madame Flamel o towarzyszenie jej. Dzięki czemu w sypialni Francuzek będzie mogła panować większą swoboda. Z drugiej strony Line odczuwała stres przez fakt, że ma zostać sama bez nikogo bliskiego w murach złowrogiej twierdzy.

   Sam zamek był… pusty. Brakowało jej wszechobecnych obrazów, które potrafiły się do niej odezwać i nawiązać ciekawą rozmowę o historii… Brakowało jej również ogromnych, jasnych przestrzeni z dużymi oknami jakie zostawiła w Francji. Na korytarzach nie było zbroi, jakby coś takiego jak rycerskość została wyplewiona… Za to mury były pełne duchów. Były dosłownie wszędzie.

  

  Do Głównej Sali pierwsi weszli gospodarze na czele z ich Dyrektorem. Na ich widok uczniowie Durmstrangu wstali, a po całym pomieszczeniu niosły się okrzyki aprobaty. Uczniowie Hogwartu wspaniałomyślnie ustąpili miejsca Reprezentantom Beauxbatons i weszli jako ostatni. Francuzi nic nie zmienili ze swojej sekwencji ruchowej i powtórzyła się cała sytuacja z Hogwartu. Tym razem jednak Adeline miała zamiar uważać, gdzie siada.

  Natomiast uczniowie z Wielkiej Brytanii w maszerowali względnie równym krokiem za profesorem Dumbledore i pokazywali całą swoją postacią, że są dziećmi elity. Pod ich nogami powoli formowała się mgła, która niedługo później obejmowała już całą posadzkę Głównej Sali. Czarodzieje unieśli różdżki i na sklepieniu pojawiła się imitacja nocnego nieba niczym ta w Hogwarcie. Uczniowie poczuli choć namiastkę swojego domu. Adeline musiała przyznać, że i jej zrobiło się odrobinę raźniej.

  W przeciwieństwie do Hogwartu, tu nie było podziału na Domy, przez co mogłoby się wydawać, że wśród uczniów brakuje rywalizacji. Nic podobnego. Każdy zbierał indywidualne punkty z lekcji, eseii czy testów, by na koniec roku najlepsza osoba z każdego rocznika otrzymała nagrodę.

   Dyrektor przywitał uczniów i Reprezentantów, a na koniec przemówienia wskazał stół przy którym mogą usiąść Reprezentanci Beauxbatons i Hogwartu. Adeline na wpół szczęśliwa usiadła naprzeciwko Malfoya a między Arlette i Tomem… Choć to może nie był najlepszy pomysł. Jak zwykle popełniła błąd, i zwyczajnie dała sobie mentalne uderzenie w czoło, krzywiąc się.

   Połowa uczty zleciała jej na jedzeniu i słuchaniu nudnych wywodów na temat nauki pomiędzy Arlette i Riddlem. Nagle, specjalnie czy też niechcący, ktoś kopnął ją pod stołem w kostkę. Pisnęła cicho, szybko zakrywając usta.

  Riddle spojrzał na nią uważnie, a Arlette z zainteresowanie w oczach, bo mimo że przerwano im względnie interesującą rozmowę, to starsza z dziewczyn była ciekawa co się stało. Adeline natomiast patrzyła przed siebie, mrużąc oczy.

- Malfoy.

- Tak? Czy mogę coś dla ciebie zrobić?

- Milcz. - I kopnęła go w nogę dwa razy mocniej. Zacisnął usta i nie wydał z siebie najciszego dźwięku.

~·°·~

 Sypialnie Durmnstrangczyków to jeden wielki akademik, znajdujący się we wschodniej części zamku. Dzięki temu niekiedy samo słońce budziło uczniów ze snu.

 Niestety Adeline nie obudziła się pod wpływem promieni słonecznych. Kiedy tylko uświadomiła sobie, która godzina, i że nie ma nikogo w pokoju, który jej przydzielono, spanikowana wyskoczyła z łóżka. Merlin jej świadkiem, że dostała palpitacji serca.

  Dopiero już ubrana uświadomiła sobie, że przecież jest sobota. Ukochana sobota, dzień wolny od zajęć, i dzień, w którym można było być niemal niewidzialnym i nikt się tym nie przejmie.

 Zdruzgotana padła na jedno z dziewięciu łóżek. Mogła jeszcze w spokoju poleżeć, dając odpłynąć myślom, zamiast zrywać się jak obłąkana. Fou… I właśnie dzięki temu jednemu słowu, jej myśli skierowały się na Riddle'a.

  Natomiast Tom w tym czasie zamiast siedzieć bezczynnie, z wielkim zainteresowaniem zwiedzał zamek. Przemieszczał się po cichu jak duch po korytarzach i obserwował mijanych uczniów. Większość go ignorowała, a te kilka osób, które patrzyły na niego z zainteresowaniem zazwyczaj wyglądało na pierwszy lub drugi rocznik.

  Głównym założeniem jego wycieczki było znalezienie biblioteki, o której słyszał gdy Arlette rozmawia z jakimś chłopakiem. Irytowało go, że dziewczyna nie musi mieszkać z innymi i, z tego co słyszał od plotkujących dziewczyn, właśnie siedziała u boku Madame na spotkaniu dyrektorów.

  Wydawało się, że skoro Arlette d'Émeraude miała ogromne szanse dziedziczenia urzędu po ojcu, Madame Flamel już teraz ustawiała sobie, już wystarczającą, pozycję społeczną. Tom Riddle na swoją przyszłość musiał pracować o wiele ciężej. A kluczem mogła stać się Adeline, z którą nigdy nic nie idzie łatwo.

Adeline | Tom RiddleWhere stories live. Discover now