Walburga Black obudziła się najwcześniej ze wszystkich. Sama była zdziwiona tą sytuacją, ponieważ zwykle budziła się najpóźniej, przez co mało nie spóźniała się na śniadanie.
Wstała najciszej jak tylko mogła i zabrała swoją szatę. Biała koszula i ciemna spódnica, na które musiała narzucić jeszcze czarną szatę z zielonymi elementami, wypadały blado przy eleganckich sukienkach Francuzek w błękitnym kolorze. I jeszcze ten przeklęty krawat! Nic dziwnego, że Riddle woli tą calą d'Émeraude ode mnie, pomyślała wzdychając w duchu.
W opinii Walpurgii obie panny d'Émeraude są zbyt chude i zbyt dumne, by mogły być godne jej Pana. Dodatkowo Adeline jest zbyt słaba, a Arlette zbyt zarozumiała... choć to tylko subiektywna opinia zakochanej panny, która czuje się urażona. Bo w końcu również jest czystej krwi, ma większą moc od tej całej Adeline, i jest na tyle bogata, by dorównać tym zadufanym w sobie arystokratom z Francji. Prychnęła, zamykając drzwi.
To wspólne pomieszczenie, które Durmstrangczycy uparcie nazywają świetlicą, wiało pustką. Widać z całego akademika nikt nie był na tyle głupi, by jeszcze wstawać. Co prawda za oknem było jeszcze ciemno, ale już zaczynało się przejaśniać, a Black przecież sprawdzała godzinę. Zostało niewiele więcej niż pół godziny do masowych pobudek.
Przeszła kilka korytarzy, aż znalazła się pod głównymi drzwiami zamku. Black nie bez wysiłku pchnęła ciężkie wrota i wyszła na zewnątrz; właściwie nie miała pojęcia co ją do tego podkusiło.
Walburga Black jest młodą, inteligentną czarownicą (gdyby nią nie była, nigdy nie miałaby wstępu do Wewnętrznego Kręgu Toma Marvolo Riddle'a), a jednak w jakiś sposób okazała się głupia. Głupia, bo nie wzięła swojej różdżki, z którą żaden czarodziej przecież nie może się rozstać... Głupia, bo wychodząc zatrzasnęła drzwi. A dyrektor ostrzegał, że z zewnątrz można je otworzyć tylko za pomocą zaklęcia.
Zaklęła szpetnie, i odwróciła się w stronę lasu. Skoro już wyszła, to nic nie stało na przeszkodzie...
~·°·~
To było pierwsze spotkanie Toma Riddle'a oraz jego wysłanników w nowym miejscu, i trwało już prawie godzinę. Przerwał rozmowę kilka minut temu, po tym jak każdy pochwalił się swoimi osiągnięciami. Jego przyjaciele patrzyli na siebie z zadowoleniem, choć w ich oczach wciąż kryło się senne spojrzenie. On sam spoglądał na krajobraz za oknem.
-Minęły dopiero dwa dni - odezwał się nagle. - Jeszcze nie jesteśmy w stanie określić czy plotki na temat nauczania Czarnej Magii w tej placówce są prawdziwe.
-Możliwe, że nauczyciele się z tym kryją - rzucił Avery. - Na ich miejscu nie pokazywałbym sympatii do sztuk, które są zakazane w innych krajach.
Nott zaśmiał się gardłowo.
-A widzieliście reakcje tych Francuzek? - Udał wzdrygnięcie na wzór francuskich obywateli. - Ci ich chłopcy też zachowują się jak pannienki. - Do jego śmiechu dołączyły kolejne.
-Jednak musicie przyznać, że te d'Émeraude są niczego sobie... - Malfoy przechylił głowę raz na lewo, raz na prawo, jakby nie mógł się zdecydować, którą z nich woli.
-No nie wiem, Abraxas... - powiedział M. - Ta Adeline jest całkiem słodka, niczym cukiereczek. - Cmoknął językiem. - Ale nie wytrzymałbym z kimś tak słabym dłużej niż pięć minut.
-Tak, wytrzymywanie z samym sobą musi być dla ciebie już wystarczająco wyczerpujące, M. - Avery wybuchł śmiechem.
Dziwne, że Riddle jeszcze nie zareagował, pomyślała jedna z narratorek, ciągle tylko patrzy przez to okno... Tam nie ma niczego ciekawszego od tej rozmowy, Tom! Niestety bohaterowie nie słyszą narratorów. Narratorka poczuła się właśnie jak odwiedzający wspomnienie w myślodsiewni.
Narratorka usiadła na krześle pod ścianą i skrzyżowała ramiona.
-Bardzo zabawne, Avery - mruknął chłopak, mrużąc oczy. -Może przekonamy się o swojej słabości w pojedynku, hym?
Avery wykrzywił usta w kpiącym uśmiechu w stronę kolegi, kiedy to Tom odpowiedział za niego.
-Nie sądzę aby to było konieczne. - Odwrócił twarz w ich stronę; tylko jej połowa była oświetlona. - Skupcie się lepiej na lekcjach, wynoście z nich coś, obserwujcie nauczycieli. Chcę słyszeć raport każdego wieczoru, możecie odejść.
~·°·~
Czarnowłosa wydała z siebie przeraźliwie głośny krzyk. Cała skamieniała, a przed oczami pojawiły jej się mroczki. Opuściła wzrok na buty i spostrzegła, że stoi po kostki w zakrwawionym śniegu. Od razu poczuła się jeszcze gorzej. Próbowała unormować oddech, ale wiedziała, że widok zmasakrowanych ciał będzie jej spędzał sen z powiek jeszcze długo. Poczuła łzy przerażenia, które zamarzały jej na policzkach i wbrew sobie opadła na kolana.
Hałas dobiegający z lasu przyciągnął wielu ciekawskich, w tym nauczycieli. Widok jaki zastali był... Dobrych słów na jego opisanie znaleźć niepodobna. Zmasakrowane ciała, organy rozrzucone po polanie. Jeden z trupów powieszony na drzewie. W miejscu oczu zostały wypalone dziury a na jego ciele wycięto nożem wiadomość cyrylicą.
Wszyscy mieli na sobie ślady nacięć od noża, a ich skóra była miejscami spopielona. Kończyny były wygięte pod każdym kątem, a niektóre nawet leżały obok na śniegu. To była istna rzeź.
Nauczyciele zareagowali niemal od razu, przeganiając wystraszonych uczniów z lasu. Arlette była wśród nich i dobrze grała równie przerażoną. Choć w dormitorium ta maska zdążyła już opaść i została jedynie satysfakcja.
![](https://img.wattpad.com/cover/174995273-288-k67039.jpg)
YOU ARE READING
Adeline | Tom Riddle
Fanfiction,,(...) -Bo jesteś tylko małą, głupią Francuzką, która od samego początku popełniła błąd i zwróciła na siebie uwagę.'' Hogwart, Beauxbatons, Durmstrang. Te trzy magiczne szkoły biorą udział w projekcie, w którym wybrana grupa uczniów spędza kilka ty...