Le Vingt-quatrième Chapitre |Ce n'est pas ma faute

1.2K 115 34
                                    

 Powodzonka wszystkim piszącym testy! Pamiętajcie: Riddle nie przyjdzie i was nie zabije, bo już nie żyje ;)

Odsyłam was też do Potterhedharrypotter na której profilu widnieje one-shot z ,,Adeline'' ^^

Oboje odwrócili się w stronę Walburgi, zdziwieni jej pojawieniem się, a Francuzka dodatkowo zbladła. Cóż, zbladła bardziej niż zwykle. Nic dziwnego, że dziewczyna jej nie zauważyła, skoro Riddle zasłaniał jej widok.

- O, mon Dieu... - wyszeptała do siebie

- Wasza co!?- powtórzyła zniecierpliwiona Walburga.

   Tom rzucał w stronę Adeline nieprzyjemne i wyczekujące spojrzenia, jakby oczekiwał, że to ona wszystko wyjaśni. Za to ona patrzyła na niego trochę bezradnie. Potarła prawy nadgarstek, co Riddle zdefiniował jako przyzwyczajenie... Albo coś, co robiła za każdym razem, gdy się stresowała.

 Perłowo włosa nie miała ochoty zwierzać się obcej ślizgonce, a nawet jeśli, to jak niby miałaby jej to wytłumaczyć? Każda układana wersja w jej głowie brzmiała coraz gorzej. Nagle uśmiechnęła się przebiegle, co dość mocno zdezorientowało Riddle'a.

- Niestety, muszę was zostawić - powiedziała już głośniej z udawanym żalem. - Ale, Tom, ty możesz jej opowiedzieć o naszej cudownej kąpieli - rzuciła w jego stronę i uśmiechnęła się słodko, co spowodowało, że Riddle warknął pod nosem.

- O nie ty mała Francu...

- Ojej, co za późna godzina - przerwała mu w połowie wypowiedzi, rzucając okiem na swój pusty nadgarstek. - Muszę podlać kota i nakarmić kwiaty, tak więc będę lecieć, pa!- wykrzyknęła i w końcu popędziła w stronę gabinetu dyrektorki.

 Odchodząc usłyszała jeszcze kilka oskarżających pisków Walburgi, skierowanych w stronę młodego Riddle'a, przez co uśmiech ponownie wpłynął na jej wargi.

-Black. Nie zapominasz się trochę? - Zmierzył ją zimnym spojrzeniem.

-A-ale, Panie, nie możesz się zalecać do tej... tej... Francuzki!

-Ach tak? - Uniósł brew. - Czy ty właśnie zabraniasz mi decydować o swoim życiu, Black? - Zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość, niemal dusząc ją własną magią. - To bardzo zły krok, Black, co cię do niego skłoniło?

 Zazdrość. Wyczytał z jej twarzy.  

  Żałosne, pomyślał, ktoś taki, kto miał szansę zyskać wysoką pozycję w moich szeregach, właśnie zaprzepaścił swoją szansę.

-No cóż, Black. - Odwrócił się, zbijając szatami lekki wiatr. Walburga niemal upajała się jego zapachem, który niespodziewanie do niej dotarł ze zdwojoną siłą. - Może powinnaś się nauczyć gdzie twoje miejsce? Nie chciałbym... - A raczej bardzo bym chciał, ale nie mogę - ...karać cię jakąś bardzo dotkliwą klątwą, którą miałem okazję znaleźć w tutejszej bibliotece.

 Spuściła głowę. I jeszcze stała tam kilka chwil, mimo że zostawił ją samą.

Adeline natomiast była już niedaleko swojego celu, kiedy usłyszała wołanie swojej siostry. Czy kiedykolwiek, pomyślała, naprawdę kiedykolwiek!, uda mi się dojść do tego cholernego gabinetu?

 Odwróciła się w jej kierunku tak szybko, że kilka kosmyków ponownie dziś wypadło jej z kucyka i znalazło się w ustach. Wyjęła je z obrzydzeniem i znów spojrzała w stronę siostry. Arlette wyglądała na... zdenerwowaną. Co było już wystarczająco nieprawdopodobne.

  Szła w jej kierunku, łypiąc na nią ostrym wzrokiem. Poruszała się dość szybko, przez co jej włosy rozwiewały się na wszystkie strony pod wpływem lekkiego wiatru.

-Adeline d'Émeraude! Tłumacz się! Natychmiast!

 Oh, mon Dieu, oh mon Dieu, pomyślała, ona już wie...

- Zanim zaczniesz swój monolog, powiem tylko, że to nie moja wina! Powtarzam, ce n'est pas ma faute!  

-Nie twoja wina!?- wysyczała do siostry. - Czy ty choć raz możesz nie pakować się w kłopoty, Adeline? Choć raz!?- wywarczała.

-Przecież to on zaczął! - wykrzyczała, tupiąc nogą.

- A co takiego zrobił? No słucham.- Arlette skrzyżowała ramiona.

- On rzucił we mnie papierową kulką! W twarz! Rozumiesz?! To. Jest. Niedopuszczalne! - Młodsza d'Emeraude wydęła usta.

Arlette spojrzała na nią jak na małe dziecko i zamrugała szybko.

-No tak, to jest bardzo dobry powód, żeby wysyłać kogoś do Sali Szpitalnej - odparła z sarkazmem.

-Że co proszę? - zdziwiła się. - Ani razu w niego nie trafiłam!

- Adeline... - zaczęła tym razem spokojnie - proszę przestań robić sobie więcej problemów.

-Mówię prawdę! Jedyne co zrobiłam, to wyczarowałam tarcze i podniosłam krzesła! Co prawda później te krzesła poleciały w jego stronę, ale...

-Adeline!

-Quoi!?

 Arlette wzięła głęboki wdech.

- Byłaś już u Madame Flamel?

- Non... czy nie możemy tego załatwić inaczej? Nie chcę, żeby Madame Flamel się na mnie denerwowała.

Arlette znowu spojrzała na nią dość ostro i rzuciła:

-Teraz Ci nie pomogę. Powinnaś się w końcu nauczyć, że trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów.

-Mais, Arlette! Ce n'est pas ma faute!

- Nie ma żadnych ,,ale'', Adeline. Idź już.

Po tych słowach starsza d'Emeraude odwróciła się i odeszła od młodszej siostry.

Adeline patrzyła jak znika za zakrętem, po czym zrobiła w jej stronę głupią minę.

Przeszła ostatnie kilka kroków i stanęła przed ozdobnymi drzwiami. Chwile się wahała, ale zapukała w nie delikatnie, oczekując pozwolenia na wejście. Gdy takowe otrzymała, przeszła przez próg, delikatnie zatrzaskując za sobą drzwi.

Adeline | Tom RiddleWhere stories live. Discover now