Chapitre Dix-neuvième |Riddle

1.4K 106 111
                                    

  Adeline wciąż była w swoim łóżku, kiedy do pomieszczenia wszedł Riddle. Wyglądał na zaskoczonego. Albo takiego udawał.

- Jeszcze żyjesz.
   
  Spojrzała na niego całkowicie zmęczona, udając, że ledwo oddycha. Wprawdzie czuła się już o wiele lepiej, ale wciąż nie był to jej ,,żadorowy''* stan.

- To musi być dla ciebie cios, czyż nie? - odparła nie głośniej od szeptu.

   Usiadł na jej łóżku, by móc lepiej słyszeć co ma mu do powiedzenia. Miała na oku jego różdżkę, schowaną w kieszeni ciemnej szaty z zielonymi wstawkami.

- To, że jeszcze żyjesz, czy to, że ktoś śmiał cię zaatakować? - Spojrzał na nią z kamienną twarzą.

- Raczej nie podejrzewam, żeby było ci smutno z drugiego powodu.

  Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i wsparła na rękach. Widział jak minimalnie trzęsą się z wysiłku, więc użyczył jej swojego ramienia, obejmując w talii. Chcąc nie chcąc, znaleźli się jeszcze bliżej siebie niż zwykle i na treningach. Treningi!

- Co z naszymi ćwiczeniami? - zapytała, odwracając od niego lekko zarumienioną twarz, i mimowolnie zwolniła z obowiązku odpowiedzi na poprzednie stwierdzenie.

- Mamy na nie dużo czasu - odparł rzeczowym tonem. - Termin finału przeniesiono ze względu na ciebie... Duża w tym moja zasługa, nie chwaląc się.

- Et bien sûr... - Chrząknęła. - Znaczy, i oczywiście nie zrobiłeś tego w moim interesie.

- Poniekąd właśnie w twoim, Adeline.

   Pokręciła głową.

- Nie jestem Adeline - powiedziała dokładnie jak on: Adelajn. - Powtarzam to od samego początku, ale wy, Ślizgoni, i tak wiecie lepiej.

  Twarz Riddle'a wykrzywił złośliwy uśmieszek. Przybliżył się do jej ucha i chcąc czy nie, zaciągnął zapachem.

- Może nie chcesz przyjąć do wiadomości, że w naszych ustach twoje imię jest lepsze niż w rzeczywistości, Adeline?

   Oburzona otworzyła usta i niemal natychmiast odwróciła w jego stronę. W całym pomieszczeniu można było wyczuć wzrost napięcia i magii, głównie panny d'Émeraude.

- I może czas się umyć, Adeline? - Zmarszczył nos.

- Wcale nie śmierdzę! - wykrzyknęła.

- Oczywiście, że nie. Tylko cuchniesz.

 Zaśmiał się, kiedy się na niego rzuciła. Jakimś cudem zdołała zrzucić go z łóżka, i wylądowali na podłodze. On, z różdżką przy gardle. Ona, w dość niezręcznej pozycji.

- Żadne z tych - warknęła.

  Miała rację, wciąż utrzymywały się tylko i wyłącznie jej perfumy. Połączenie białych kwiatów z piżmem i korzenną nutą, dawało zniewalający efekt. Ale nie mógł się powstrzymać przed podrażnieniem się z nią.

- Widzę, że już całkowicie wyzdrowiałaś. - Na ustach wciąż miał ten sam uśmiech. - To znaczy, że musimy znaleźć nowe miejsce do ćwiczeń.

   Mocniej przycisnęła jego różdżkę do gardła. Odchylił głowę, wciąż patrząc jej w oczy, pozwalając na tę chwilę dominacji. Dosłownie chwilę później otworzyły się drzwi do szpitala.

- Adeline? - Usłyszeli głos Arlette.

  Młodsza d'Émeraude odwróciła głowę w stronę źródła dźwięku, łaskocząc Riddle'a włosami. Doprawdy, to już drugi... mężczyzna, u którego jej włosy wylądowały na twarzy.

Adeline | Tom RiddleWhere stories live. Discover now