Le Quarante-quatre Chapitre

1.1K 118 147
                                    

Adeline dość szybkim krokiem kierowała się do swojego pokoju. Niemal przeklinała Toma Riddle'a za ingerowanie w jej życie i to jeszcze w taki sposób, by zepsuć jej humor. Oczywiście, że musiał to robić z każdym razem. Prychnęła pod nosem, przechodząc po korytarzu jeszcze żwawszym krokiem.

Francuzka stojąc przed drzwiami do swojego pokoju, odetchnęła głośno. Nie dość, że była zdenerwowana, to dodatkowo zmęczyła się przez narzucone przez nią samą tempo.

Pchnęła drzwi i wślizgnęła się do pokoju. Pokoju, którego wnętrze było ciemne, a jednak dzięki świecom, które ktoś porozstawiał po całym pomieszczeniu, można było zauważyć, że miał on ściany pomalowane na jasną, błękitną barwę. Spojrzała w stronę łóżka, a na jej twarzy od razu pojawił się wyraz zdziwienia.

-Louise, co robisz w moim pokoju?- zapytała Adeline, podchodząc w stronę brunetki.

Dziewczynie na twarz wpłynęły rumieńce. Bawiąc się palcami zsunęła się powoli z łóżka, które było usiane w niebieskich płatkach najróżniejszych kwiatów, stając naprzeciwko d’Émeraude. Stojąc tak blisko, Louise mogła poczuć charakterystyczny zapach perfum Adeline. Zaciągnęła się bardziej powietrzem wokół siebie.

-Tak właściwie, to czekałam na ciebie - odpowiedziała jej, muskając delikatnie dłoń blondynki, która swobodnie zwisała wzdłuż ciała. Przeszedł ją dreszcz.

-Na mnie? - zapytała, uśmiechając się pod nosem.

-Mhm - mruknęła w odpowiedzi.

Brunetka przyciągnęła ją do pocałunku. Młoda d’Émeraude nie zaprotestowała, oddała pocałunek, kładąc Louise jedną rękę na policzku, a drugą na talii. Za to druga Francuzka, położyła dziewczynie obie ręce na biodrach, podwijając jej koszulę nocną tak, że sięgała jej mniej niż do połowy ud.

Brązowowłosa zeszła pocałunkami do szyi perłowowłosej, na co ta mruknęła zadowolona i sięgnęła do rąbków jej koszulki, by następnie całkowicie ją z niej zdjąć. Usiadła okrakiem na dziewczynie, która rozłożyła się chwilę wcześniej na łóżku.

Louise, nie chcąc pozostać dłużną, również zaczęła podwijać jeszcze bardziej koszule Adeline, by po krótkiej chwili całkowicie się jej pozbyć…

Tom obudził się, oddychając ciężko. Cały był spocony i było mu gorąco. I to bynajmniej z powodu snu… I nadal czuł charakterystyczne perfumy d'Èmeraude.

Uniósł się powoli, na co od razu zakręciło mu się w głowie, i zrobiło jeszcze bardziej duszno. Oddychał głęboko przez usta, przez co gardło bolało go mocniej niż jeszcze chwilę temu.

Stanął bosymi stopami na zimnej posadzce. Przeszedł go dreszcz, na co westchnął ciężko. Dochodząc do drzwi, starał się je otworzyć jak najciszej, aby nie obudzić swoich współlokatorów.

Idąc przez korytarz, rozmyślał nad snem, z którego się wybudził kilka minut temu. Swoją analizę rozpoczął oczywistym pytaniem: skąd w ogóle taka wizja Adeline przyszła mu do głowy? Później przyszły kolejne. Kim była jej towarzyszka? Czy już ją kiedyś widziałem? Na końcu przyszło pytanie najważniejsze: czy najmłodsza d'Èmeraude faktycznie woli kobiety… a może to tylko wytwór jego… chorej… wyobraźni?

Nie wiedział ile już błądził w tę i we w tę, ale z każdą kolejną minutą miał silniejsze wrażenie, że Beauxbatons, to jeden wielki labirynt. Przechodząc obok sali muzycznej,  zobaczył jakiś cień, który szybko okazał się być Aline d'Èmeraude.

Dziewczyna stała w bezruchu, pozwalając, by od jej twarzy odbijał się srebrny blask księżyca. W pewnym momencie upadła, i pozostała tak jakby bez życia, a nad jej ciałem po chwili zaczął unosić się duch jasnowłosej.

Duch ten spojrzał w dół na swoje ciało, a potem powoli zbliżył się do chłopaka. Oczywiście bose stopy nie dotykały podłogi, a nawet unosiły się centymetry nad ziemią.

Tom myślał, że ma halucynacje przez gorączkę. W końcu - jak wyczuł po przystawieniu dłoni - stawała się [gorączka] coraz bardziej wyższa i wyższa. Nic bardziej mylnego.

Dziewczyna zauważyła go, a on znieruchomiał, gdy skierowała swoje ,,kroki'' w jego stronę. Nie miał wytłumaczenia na nocną eskapadę, a ona przecież patrolowała to piętro, toteż obawiał się o swoją reputację.

— Widziałeś mnie — bardziej stwierdziła niż spytała — Słuchaj no, ty...

Aline nie dane było dokończyć zdania, ponieważ chłopak zachwiał się, prawie tracąc równowagę (w ostatniej chwili oparł się o ścianę).

Czuł, że traci czucie w nogach, jakby magicznym sposobem ktoś przemienił je w watę, a język stał się suchy i palił. Gdy tylko oparł się o ścianę, by się nie przewrócić, czarne plamki przed jego oczami dały o sobie znać.

— Co do...

Aline ponownie nie dokończyła, bo Tom z cichym stęknięciem upadł na kolana, a następnie całkowicie na twarz, tracąc przytomność.

— No i masz ci los, zemdlał - skomentowała młoda kobieta-duch, krzyżując ramiona.

Adeline | Tom RiddleWhere stories live. Discover now