Chapitre Onziéme |La danse

1.7K 167 39
                                    

Rozdziały ,,Adeline'' w poniedziałki i czwartki 😇💝

  Za jasno, zdecydowanie źle czuł się już wcześniej. Ma tańczyć? To jakiś żart? Ma tańczyć z nią?! Czyżby Arlette d'Émeraude całkowicie postradała zmysły?

  Zmierzył wzrokiem Adeline nim ta do niego podeszła. Zwyczajnie nie mógł się powstrzymać od ciętej uwagi.

— Jak dobrze tańczysz? Tak jak czarujesz czy jeszcze gorzej?

— Podaj mi prawą dłoń, a lewą połóż na górze moich pleców tak na wysokości łopatek —  powiedziała, mrużąc oczy. — Jeśli chcesz wygrać tę buteleczkę, musisz mnie słuchać — dodała, kiedy nie wykonał ani jednego ruchu.

 Inne pary już wykonały podstawowe ustawienie, kiedy Tom nadal tylko wpatrywał się w Adeline z nieskrywaną pogardą.

— Nawet nie próbuj mi rozkazywać.

— Ależ proszę bardzo — prychnęła. — Jak dla mnie możesz przegrać.

  Już się odsuwała od siły nieczystej, już była gotowa wyjść z sali, kiedy zniecierpliwiona Arlette zwróciła na nią uwagę.

— Adeline.

— Podaj mi prawą dłoń, a lewą połóż na moich plecach — powtórzyła przez zaciśnięte zęby, ciężko wzdychając.

— Pamiętajcie, że tańczycie Walca Angielskiego. Słuchajcie uwag partnerów i stosujcie się do nich. — Arlette skierowała swoje słowa do Ślizgonów.

— Słyszałeś, Riddle? — zapytała wściekłym szeptem Adeline. — Stosuj się.

— A teraz proszę, zaczynamy. — Arlette wykonała dłonią delikatny gest i w sali zabrzmiała muzyka.

— Liczymy do trzech, mój drogi — zaczęła słodkim głosem. Nie miała nic przeciwko gnębieniu go przez krótką chwilkę. — Na raz, twoja lewa noga w przód, kiedy moja idzie w tył. Czy jak do tej pory zrozumiałeś? — zapytała słodkim głosikiem.

   Riddle wściekle zacisnął usta. Adeline poprowadziła kolejne kroki. Po lekkim obrocie w prawo, Tom zaczął rzucać spojrzenia na boki. Ze Ślizgonów dobrze radziła sobie tylko arystokracja. Malfoy zgrabnie prowadził rozpromienioną Francuzkę, widocznie omamiając kolejną z nich. Alphard Black szczerzył zęby do swojej partnerki, kiedy ta rzucała mu zniesmaczone spojrzenia. I nawet Walburga nie mogła powstrzymać się od dumnego uniesienia głowy, zdając sobie sprawę, że ma całkiem spore szanse na wygraną. Avery, Lestrange, i Mulciber też radzili sobie nie najgorzej. Adeline d'Émeraude nadepnęła mu na stopę.

  Tylko cudem nie wycedził jakiegoś wyjątkowo paskudnego przekleństwa. Obrzuciła go wyjątkowo wrednym spojrzeniem, co nijak współgrało ze słodkim uśmiechem.

— Ups? Skup się, Riddle. Lewa noga w bok, a później do tyłu. — Odsunęli się od sobie. — Idzie ci całkiem nieźle, zupełnie mnie zaskoczyłeś — zakpiła.

— No cóż — odparł z udawaną nonszalancją. — Przynajmniej idzie mi lepiej niż tobie na naszych zajęciach.

   Spojrzała na niego spod byka, i znów nadepnęła na obolałą już stopę.

— Powtarzamy całą sekwencję, Riddle.

— Moi drodzy, idzie wam bardzo dobrze, dlatego spróbujemy zatańczyć to samo, ale w ustawieniu po kole — odezwała się nagle Arlette, po dłuższej przerwie. Musiała wypowiedzieć zaklęcie Sonorus aby wszyscy ją usłyszeli.

   Riddle i Adeline spojrzeli po sobie. Ta zauważyła złość w jego oczach, a ten tylko i wyłącznie skruchę.

— Przykro mi, Tom, ten jeden raz będziesz musiał pogodzić się z porażką.

  Szczęśliwi ci, którzy znaleźli partnera w pierwszej turze, bo mogli wziąć udział w walce o Płynne Szczęście.

  Szczęśliwi ci, którzy nie mieli za partnerkę Adeline d'Émeraude.

   Szczęśliwym ten, kto pobierał naukę tańca już jako dziecko.

   Szczęśliwa Walburga, bo to ona ostatecznie zwyciężyła.

~·°·~

— Znowu źle. — Tom skarcił Adeline. — Zacznij od początku. Wykonaj delikatny ruch nadgarstkiem i wypowiedz formułkę.

 Riddle siedział wygodnie w fotelu, kiedy młodsza panna d'Émeraude zmieniła się w tykająca bombę. Ten widok sprawiał mu ogromną satysfakcję, dlatego upajał się każdą chwilą swojej wyższości. Uwielbiał smak zemsty, tę słodycz wygranej.

— Mam dość! — Dziewczyna wyrzuciła ręce w górę w akcie bezradności. — Nie obchodzi mnie ten Turniej, sam go sobie wygraj, do diabła, ja wychodzę! — Obróciła się plecami do Toma i ruszyła w stronę drzwi.

— Podobno jesteś inteligenta.— Adeline zatrzymała się w połowie drogi i czekała na kolejne słowa Dziedzica Slytherinu. — Chcesz się poddać i przegrać chociaż masz szansę by zostać najlepszą... To cholernie głupie, mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę.

— Do tej pory miałam szczęście i trafiłam na słabych przeciwników... bądź zbyt pewnych wygranej, przez co stawali się zbyt przewidywalni.

   Była bardzo bardzo blisko drzwi, kiedy Riddle rzucił zaklęcie niewerbalne i dywan, na którym jeszcze chwilę temu stała, zafalował. Teraz masowała sobie łokieć, wyłożona na podłodze.

— Gdybyś tylko wiedział, jak bardzo cię nienawidzę.

— To... brzmi prawie jak wyznanie miłosne. Nie chcesz mi wyznać czegoś jeszcze?

— Wyznanie... miłosne? Jeśli to jest dla ciebie takim wyznaniem, to nie chcę wiedzieć czym dla ciebie jest miłość.

— Jest dla mnie bezwartościowym uczuciem, które nie przydaje się w życiu. Jest niczym wrzód na tyłku, głupia Francuzeczko.

— Ale... — przewróciła się na brzuch i uśmiechnęła się lekko złośliwe w jego stronę - nie uważasz, że jest cudownym narzędziem manipulacyjnym? — Uniósł brew. — Moja siostra kiedyś... Absolutnie nie Arlette, oszalałeś? ...bardzo często wykorzystywała tych wszystkich biednych mężczyzn, by osiągnąć wszystko co tylko dusza zapragnie...! — Westchnęła ciężko. — Tak żałuję, że nie potrafię tego samego!

   Położyła się z powrotem na plecach i przeczesała kosmyk, który padł jej na oko. Riddle patrzył na nią, w zamyśleniu pocierając brodę. Funt za jego myśli, powiedziała w świadomości, zamykając oczy.

— Moje myśli są warte więcej niż funt, d'Émerude.

— Na Merlina i wszystkie świętości, Riddle! — Skoczyła na równe nogi. — Co ty sobie wyobrażasz!?

— Jeśli zapłacisz mi więcej niż funt, to ci powiem.

   Narratorki przegapiły moment, w którym wyciągnęła swoją różdżkę i zaatakowała. Zauważyły jednakże, iż Tom Marvolo Riddle niewerbalnie stworzył na czas tarczę, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Adeline.

  Zaklęcia niewerbalne leciały jedno za drugim; atak, tarcza, kontratak, mocniejsza tarcza, podstęp, potknięcie, tarcza, chybienie... przegrana.

— Czy... kiedykolwiek... zdołam cię pokonać? — wydyszała, kolejny raz wyłożona na podłodze, lecz tym razem z różdżką przy gardle. Chyba jeszcze nigdy serce nie biło jej tak mocno.

— Ja na twoim miejscu, nawet bym o tym nie śnił.

Podoba ci się nasza praca? Zostaw po sobie ślad 😍

Adeline | Tom RiddleWhere stories live. Discover now