Le Trente-cinquième Chapitre

1.1K 121 21
                                    

Zachęcam do obserwowania mnie ^^

Przekroczyli bramę Akademii Magii Beauxbatons i Adeline natychmiast poczuła wszystkie ograniczenia. Reprezentanci Hogwartu i Durmstrangu (z naciskiem na uczniów Instytutu Magii) już zostali poinformowani, że jest bezwzględny zakaz używania Czarnej Magii. Panna d'Émeraude zacisnęła usta. Zbędne ograniczenia.

Beauxbatons pod żadnym względem nie przypominało ani Hogwartu, ani Durmstrangu. Akademia była pałacem z przepięknym ogrodem, i otoczona górami ze wszystkich stron.

Cóż, pomyślał Riddle, przynajmniej nie będę musiał się ,,martwić'', że ta głupia Francuzka wpadnie do jeziora... żadnego tu nie ma.

Sam ogród był bardzo rozległy, a jeśli się dobrze skoncentrowało, można było poczuć, jak bije z niego magiczna siła. Był piękny, magnifique. Kwitnące drzewa i kwiaty w każdym możliwym kolorze. Kwiaty, które zakwitają tylko w nocy i kwiaty, które rozwijają płatki tylko o pełnej godzinie, wypuszczając złoty pyłek lub rój motyli. W oddali można było zauważyć białą altanę.

Grupa zdążyła dojść do dużych, rzeźbionych drzwi, kiedy z góry spłynęła lekko wysoka dziewczyna. Sekundy później po jej obu stronach wylądowali dwaj chłopcy.

-Mamy bezwzględny zakaz wpuszczania Madame do środka - odezwała się aksamitnym głosem. - Ani Madame, ani Pani goście nie przekroczą tego progu Akademii.

Adeline od razu poznała swoją najstarszą siostrę, której nie widziała od miesięcy. Aline zupełnie się nie zmieniła. Mundurek Akademii już dawno zamieniła na czarny kombinezon kadetów, którzy chcieli zostać Aurorami. W Beauxbatons odbywało się specjalne szkolenie, wyglądało jednak na to, że ktoś (kimkolwiek był) postanowił wykorzystać ich do własnych celów.

Aline rzuciła dyrektorce pozornie ostre spojrzenie, nawiązując kontakt wzrokowy.

Proszę się wycofać, Madame, powiedziała w myślach, przekazując informację. Dokładnie za godzinę, pod altaną. Proszę wcześniej rzucić zaklęcie niewidzialności na całą grupę, a później zachować stosowny dystans i iść za mną. Pod żadnym pozorem, na litość Merlina, nie ujawniać się.

-Co ty sobie wyobrażasz, panno d'Émeraude? - Przyjęła jej wiadomość, ale musiała grać. Aline nie powiedziała, po czyjej stronie stoją jej towarzysze. - Natychmiast przywołuję cię do porządku.

Białowłosa, z krótkimi włosami, pokręciła głową.

-Proszę się wycofać, inaczej będę zmuszona użyć siły. - W mgnieniu oka w jej dłoni znalazła się różdżka. - Madame.

Madame Flamel skinęła głową i zarządziła odwrót grupy. Zatrzymali się w ogrodzie, za wielkimi tujami, w niecodziennym, czerwonym kolorze, gdzie dyrektorka rzuciła na nich grupowe zaklęcie. Jak się dowiedzieli, byli widzialni dla siebie, ale zupełnie niedostrzegalni dla tych spoza grupy. Ponad to ich aury stały się nie do wykrycia, tak samo jak dźwięki, które wydawali.

Aline faktycznie wróciła jakąś godzinę później. W altanie już czekał na nią jakiś chłopak, który natychmiast rozpogodził się na jej widok.

Adeline pomasowała czoło, wiedząc, co się za chwilę stanie. Tak jak przewidziała, najstarsza z rodzeństwa d'Émeraude zaczęła kokietować biednego Francuza. Raz po raz dotykała jego ramienia podczas rozmowy, czy też zbliżała się na nieprzyzwoitą odległość.

Ale skierowała rozmowę na tor, który był dla niej bardziej przydatny. Niedługo później Aline prowadziła ich (a raczej robił to chłopak, który miał nieszczęście stać się jej chwilowym celem) do tajnego przejścia.

Przeszli jeszcze niemal pół ogrodu od altanki, aż w końcu chłopak rozsunął gałęzie tui (tym razem niebieskich) i oczom dziewczyny ukazała się ziejąca pustką czerń.

-Merci beaucoup, Pierre - powiedziała i pocałowała go w policzek, mając różdżkę w pogotowiu.

Już po chwili Francuz leżał na ziemi nieprzytomny. Aline śmiała nawet rzucić na niego obliviate, a później wezwać skrzata, żeby dostarczył go do jego pokoju. Wersja wydarzeń miała w skrócie mówić, iż dziewczyna robiła obchód, kiedy natknęła się na nieprzytomnego blondyna. Prawdopodobnie przeholował z alkoholem... Jaka szkoda, taki obiecujący uczeń...

Madame Flamel odczekała jeszcze kilka minut i zrzuciła zaklęcie. Oczom Aline d'Émeraude najpierw ukazali się nauczyciele, a dopiero później Reprezentanci i uczniowie jej szkoły, w tym Adeline, która patrzyła na nią z niedowierzaniem. Aline wzruszyła ramionami z neutralną miną, patrząc prosto w jej oczy.

-Zapraszam. - Wskazała dłonią przejście i sama weszła w czeluści, rzucając niewerbalne lumos maxima. Kontynuowała, kiedy Madame Flamel szła tuż za nią. - Profesor Arnaud nie był zbyt skory do współpracy z naszą panią wicedyrektor. Ale z nim jako dyrektorem Akademia nie jest tyranizowana, zdołał przekonać do siebie uczniów... jakimś cudem.

Madame Flamel nie odpowiedziała, a Adeline chłonęła każde słowo z ust siostry. Szli już dłuższy czas, skręcając mniej więcej co pięć minut, a wciąż nie dotarli do celu... Aż wreszcie.

-Od kilku minut trwa kolacja - oznajmiła Aline. - To będzie wielkie wejście...

Odsunęła się, znikając w cieniu, a Madame Flamel za pomocą magii pchnęła wielkie drzwi do auli, wchodząc do niej majestatycznym krokiem.

-Nie spodziewałem się. - Dobiegł ją głos, a dopiero później zauważyła, kto siedział na jej miejscu.

Nie zapomnijcie zostawić gwiazdki i komentarza ^^ <33

Adeline | Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz