Le Vingt-septième Chapitre |Le professeur Dumbledore

1.3K 118 78
                                    

Tym razem dedyk dla wszystkich czytaczy ,,Adeline'' (wierzę, że w końcu ci z prologu dogonią resztę rozdziałów)

No i oczywiście Wesołych Świąt, Kurczaczki! 😅 Czy ktoś kiedykolwiek wymyślił nowoczesną piosenkę o Wielkanocy?

Tak jak obiecałam rozdział niedzielny (i nawet dość długi, bo ma ponad 1400 słów, a wiecie, że preferuję takie, które przekraczają 700+ [wyjątek: bal pożegnalny, i inne ważne rozdziały *pacza czy ten jest ważny* oraz takie, co niechcący się rozpisały (xD) ]) ~B.

Zostało coraz mniej czasu do świąt, co skutkowało poprawieniem się nastrojów wszystkich uczniów. Na korytarzach nawet zaczęły pojawiać się ozdoby, co jak na Durmstrang było dziwne, a przygotowania do zbliżającego się balu pochłonęły niemal wszystkich. Dla Reprezentantów była to druga taka impreza, dlatego, w przeciwieństwie do reszty, nie byli aż tak zestresowani. Chłopcy szykowali poprzednie szaty wyjściowe, a dziewczęta nowe, wspaniałe suknie.

 Uczniowie przygotowywali również prezenty dla starych, jak i nowych przyjaciół, a również nauczyciele poczuli magię tegorocznych, tak wyjątkowych świąt. Pozostali uczniowie Durmstrangu, którzy nie mieli okazji pobierać nauki tańca od Arlette, szybko nadrobili zaległości i szukali partnerów. Tak więc: tydzień do świąt minął w mgnieniu oka.

  Francuzki, tak jak i na poprzedni bal, przygotowały sobie sukienki same. Adeline tym razem poszła w lodowy błękit. Suknia miała długie rękawy, golf, i opinała całe jej ciało. Rozszerzała się dopiero na udach i dalej spływała miękko. Sam materiał był delikatny w dotyku; niczym kaszmir. Jedyną ozdobą sukni były drobne kryształki, które tworzyły sople, piętrząc się od samego dołu. Jeśli Arlette zgodzi się ponownie upiąć jej włosy w koronę, może przy odrobinie szczęścia, ktoś posądzi ją o bycie Królową Śniegu.

   Tylko odrobinę dziwiła się, że Malfoy jeszcze nie zaprosił jej na ten bal. Znaczy, odrobinę dziwiła się na początku, teraz była zestresowana. Przecież nie mogła pojawić się na balu sama, sûr Dieu!

  Potarła czoło i przy okazji poprawiła niesforny kosmyk za ucho. Był piątek, zmierzała właśnie na ostatnią lekcję w tym tygodniu, kiedy tuż za rogiem minęła kilku członków Wewnętrznego Kręgu z Riddle'em w centrum.

-Salut, Tom. - Pomachała mu w biegu. Była już odrobinę spóźniona. Niewiarygodne, jakże łatwo było jej grać dość nierozgarniętą, spóźnialską osobę.

Adelajn.

- Pardon! Nie mam czasu! À plus! - przedłużyła samogłoskę w ostatnim słowie.

   Jeden ruch różdżki później już nie mogła oponować. Zatrzymała się w miejscu. Zacisnęła powieki. Riddle ruchem głowy odesłał Black, Avery'ego, i Mulciber'a. Walburga zdążyła jeszcze zmierzyć ją nieprzychylnym spojrzeniem.

- Niczego się jeszcze nie nauczyłaś? - zapytał, podchodząc do niej. Zniwelował zaklęcie, dzięki czemu znów mogła się poruszać.

- Nauczyłam się, że Czarna Magia wcale nie musi być zła. Każda z rodzajów magii jest zależna od woli rzucającego. Idealnym przykładem jest to co zrobiłeś przed chwilą: to wcale nie było czarnomagiczne zaklęcie, a jednak twoja intencja wyrządziła mi krzywdę, pozbawiając mnie wolnej woli, a więc zupełnie jakbyś użył Czarnej Magii. Zatem, gdybym właśnie użyła jednego z niewybaczalnych i ugodziła cię avadą, większość szkolnego społeczeństwa tylko by mi pogratulowała, a zwłaszcza... profesor Dumbledore.

  Riddle zmrużył oczy, przystawiając różdżkę do jej pleców.

- A co do tego ma profesor Dumbledore?

Adeline | Tom RiddleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora