Każdy lubi watę cukrową

6K 252 510
                                    




Od mojej wizyty u pani doktor Payne minęło trzy dni. Leki, które kazała mi brać pomagały mi i już nie miałem aż takich mdłości. Lou oczywiście opiekował się mną przez ten czas najlepiej jak tylko mógł.

- Jak się dzisiaj czujesz skarbie? - zapytał Lou odgarniając moje loczki.

- Jestem zmęczony. - mruknąłem przymykając oczy.

- To śpij jeszcze, a ja zrobię nam śniadanie. - dostałem całusa w czoło i wujek zniknął z pola widzenia.

Ja natomiast zamknąłem oczy i udałem się na krótką drzemkę. Po kilkunastu minutach poczułem słodkie pocałunki na całej mojej twarzy. Otworzyłem oczy i ujrzałem mojego kochanego Lou.

- Sniadanie gotowe, zapraszam do kuchni. - powiedział z uśmiechem.

- Dziękuję Kochanie. - dałem mu buziaka w policzek wstając z łóżka.

Odgarnąłem swoje loki schodząc na dół i od razu uderzył mnie zapach czegoś cudownego. Szybko udałem się do kuchni, a moim oczom ukazał się stos naleśników z czekoladą. Usiadłem przy talerzu zabierając się do jedzenia.

- Boże, jakie to dobre. - powiedziałem z pełną buzią delektując się tym cudownym smakiem.

- Cieszę się, że Ci smakuje. - odparł wujek siadając obok mnie i również zajadając się przygotowanym śniadaniem.

- Co dzisiaj robimy w ten piękny sobotni poranek? - zapytałem kończąc już trzeciego naleśnika.

- Może jakiś spacer albo zakupy? - zaproponował starszy.

Uśmiechnąłem się szeroko wstając z miejsca i odkładając talerz do zlewu.

- możemy pójść na spacer. - obróciłem się przodem do szatyna, ten położył dłonie na moje biodra okryte w dresy i za dużą na mnie bluzę Lou.

- Do parku? - niebieskooki pochylił się całując mnie w usta, co oczywiście oddałem.

- Tak, tylko skoczę się przebrać - złożyłem jeszcze szybki buziaka na policzku i pognałem na górę. Zmieniłem jedynie spodnie na białe rurki, zostawiając na sobie bluzę mężczyzny. Był kwiecień, ale i tak było chłodno.
Zszedłem na dół gdzie przy wejściu czekał już Louis.

Złapałem za rękę starszego i ruszyliśmy przed siebie tam gdzie nikt z rodziny nas nie znajdzie.

Szliśmy sobie, powoli oglądając jak życie w okół nas budzi się do życia, nagle coś przykuło moją uwagę.

- Loulou? - spojrzałem jak najbardzej uroczo na szatyna.

- Tak? - starszy spojrzał na mnie, chyba rozumiejąc o co mi chodzi.

- kupisz nam watę cukrową? - wiedziałem, że się zgodzi miał słabość zarówno jak i do mnie jak i do dziecka.

- usiądź sobie na ławce a ja pójdę kupić - szatyn posłał uśmiech, udając się do stoiska z watą cukrową.

Usiadłem na ławce, patrząc na otaczający mnie krajobraz. Nagle po swojej prawej usłyszałem ruchy a następnie czyjś głos.

- Hej śliczny co robisz tu sam? - obróciłem głowę widząc, blondyna na oko w moim wieku może rok starszy. Uśmiechał się do mnie flirciarsko, skanując mnie od góry od dołu. Na co przeszły mnie nieprzyjemne ciarki.

- Nie jestem sam, jestem z chłopakiem - powiedziałem i wskazałem głową na stoisko gdzie Lou kupował watę.

- Ten staruch przy stoisku? - zakpił blondyn - nie wolałbyś kogoś innego. Na przykład młodszego? - przysunął się bliżej, dotykając mojego ramienia.

- Nie dotykaj mnie - odsunąłem się kładąc automatycznie rękę na brzuchu, chcąc chronić maleństwo.

- No weź, na pewno tego chcesz - znów się przysunął, na co ja odsunąłem się już na krawędź ławki.

- Ty na pewno chcesz wpierdol - blondyn podskoczył na głos Lou, który stanął przede mną. - Szatyn pochylił się dając mi watę i całując w usta. Na co się uśmiechnąłem.

Wujek wyprostował się, stając przed blondynem, który również stał. Parsknąłem patrząc jak młodszy patrzy na mojego mężczyznę z dołu.

- na przyszłość radzę Ci rozumieć znaczenie słowa „nie" - głos Lou był srogi, przez twarz nieznajomego przebiegło przerażenie.

- J-Ja już więcej tego nie zrobię - nastolatek brzmiał teraz jakby ucięli mu jaja, o ile je miał.

- No mam nadzieję, a teraz spadaj - chłopak szybciej uciekł niż się pojawił.

Szatyn usiadł obok zarzucając mi rękę na ramię, i dając buziaka w policzek. Uśmiechnąłem się odrywając kawałek pysznego smakołyka i karmiąc nim ukochanego.

Resztę miłego południa, spędziliśmy właśnie w ten sposób. Karmiąc siebie nawzajem i rozmawiając o różnych rzeczach.

My uncle ✔︎ || Larry Where stories live. Discover now