Za oparcia kanapy

4K 202 1.4K
                                    





* Harry *




Minęło jakieś dwa tygodnie, moje dzieci kopią coraz częściej i co raz mocniej. Babcia Jay ma się już lepiej, też nie może się doczekać swojego maluszka, który przyjdzie w następnym roku na świat. Siedzieliśmy sobie wszyscy razem w domu i oglądaliśmy jakiś film fabularny kiedy nie usłyszeliśmy dźwięku przekrecajacych się kluczy.

Zerwałem się szybko z kolan Lou i siadłem obok niego. Wszyscy patrzyliśmy na siebie nawzajem posyłając sobie pytające spojrzenia. Nikt nie wiedział co się dzieje, aż w końcu do salonu weszli moi rodzice z uśmiechami na twarzach, które po chwili zmieniły się w zdziwione twarze.

- Co to takie grobowe miny, jesteśmy. - powiedziała mama patrząc na wszystkich dokoła.

- Anne, skarbie, co tak wcześnie? - w końcu odezwała się babcia Jay wstając i witając się z moją rodzicielką.

- Odwołali nam resztę rejsu, bo ktoś tam miał jakąś chorobę zakaźną. - oznajmiła mama.

Przykryłem się dużym kocem nie chcąc żeby mama zauważyła mój co raz większy brzuch. Niam popatrzyli na mnie z lekkim politowaniem po czym poszli na zewnątrz pomoc mojemu tacie z bagażem.

* Louis *

- Jak ogólnie wakacje Anne? - zapytałem siostry powstrzymując się od dotknięcia mojego małego Hazzy.

- Bardzo dobrze, odpoczęłam sobie od tego wszystkiego, tobie też polecam braciszku. - odparła z uśmiechem na ustach.

Odwzajemniłem uśmiech spoglądając na opatulonego kocem Harry'ego. Chłopak posłał mi znaczące spojrzenie. Wstałem z kanapy i chwyciłem moją siostrę za rękę.

- Chodź siostrzyczko, zrobię Ci herbaty i poopowiadasz mi jak się bawiłaś na rejsie. - powiedziałem spokojnie po czym wyszliśmy oboje z salonu.

* Niall*

Pomogliśmy Panu Desowi przynieść wszystkie rzeczy, kiedy zaszliśmy do salonu to nikogo nie było. Postanowiłem przejść się na górę do pokoju Hazzy. Zapukałem raz i usłyszałem jego głos po czym wszedłem do srodka.

- Wiesz, że nie możesz od niej uciekać, tak? - zapytałem spokojnie.

- Ale ja się boję jej reakcji, ona mnie zabije Niall, rozumiesz? - zapytaj spanikowany.

Usiadłem po jego lewej a Liam po jego prawej i przytuliliśmy go lekko. Chłopak trochę się rozpromienił po czym wtulił się w nas.

- Co by się nie działo to my Ci pomożemy Hazz. - powiedział Liam głaszcząc jego loczki.

- Naprawdę? - zapytał lekko zaskoczony.

- Jesteśmy jak bracia Harry, będę przy Tobie zawsze. - odparłem tuląc go jeszcze mocniej.

****

* Harry *

Nie widziałem rodziców do wieczora, tłumacząc, że źle się czuję.
Dziś rano zajrzała do mnie mama, przynosząc mi śniadanie i leki, których oczywiście nie wziąłem.
Poinformowała mnie też o tym, że około godziny szesnastej idą na obiad do rodziców chłopaka Gemmy.

Czyli za około godzinę. Usłyszałem pukanie do swoich drzwi, po chwili otworzyły się.
Jak się okazało była to Gemma, niepewnie usiadła na łożku.

- Wiesz...muszę Ci coś powiedzieć - podsunąłem się opierając wygodniej o poduszki, plecy nie dawały mi spokoju ciągle boląc.

- Co się stało? - ująłem jej dłoń w geście otuchy.

- Bo...bo jestem w ciąży  - dziewczyna, zalała się łzami przytulając się do mnie.  Jedyne co mogłem zrobić to przeczesywać jej włosy i mocno trzymać w ramionach co było trochę trudne przez brzuch. I tak przez kilka minut. - Co ja teraz zrobię, rodzince mnie zabiją. - parsknąłem odsuwając się od niej. Położyłem ręce na brzuchu patrząc na nią wymownie.

- Ciebie? Ty masz dziewiętnaście lat, i masz chłopaka. Ja mam siedemnaście, i czwórkę dzieci w drodze, do tego z naszym wujkiem.  -  zaśmiałem się na co dziewczyna również.  Nagle do pokoju wparował Louis, zatrzymując się przy dziwach.

- Weź wujku nie strasz, myślałam, że to mama. - powiedziała Gemma łapiąc się za serce.

- Ja właśnie w tej sprawie, jesteś już gotowa? Matka każe Ci już schodzi, bo zaraz jedziecie.  - Gemma skinęła głową, ostatni raz mnie przytulając i wyszła.

- Poprawiasz kontakty z siostrą ? - zagadnął szatyn podchodząc do mnie i całując w usta.

- Powiedzmy - rozłożyłem ręce, tak aby podszedł do mnie i mnie przytulił. - Noc bez Ciebie była torturą - westchnąłem kiedy ramiona szatyna mnie otoczyły.

Po kilku minutach spędzonej na przyjemniej ciszy. Usłyszeliśmy z dołu głośne „wychodzimy" i trzask drzwi.

- Co powiesz na film? - spytał Louis całując mnie po szyi.

- Tak, ale w salonie. Muszę rozprostować kosić. - powiedziałem odkrywając się, Lou uśmiechnął się. Pochylając jeszcze i całując w brzuszek.

- Chodź pomogę ci - pomógł mi wstać z łóżka i razem ruszyliśmy do salonu. Cały dom nasz na trzy godziny.

****

Sapnąłem kiedy dłonie Lou znalazły się na moich pośladkach. Film nas zupełnie nie interesował, za to szatyn leżał na kanapie a ja siedziałem na nim okrakiem, składaliśmy sobie pocałunki, i szeptaliśmy słodkie słówka.

Nagle usłyszeliśmy trzask frontowych drzwi i wzburzony głos mamy, nie zdążyłem zejść z Lou kiedy ta razem z tatą u boku stanęli w salonie.
Jestem pewien, że przez to iż kanapa była tyłem do wejścia nie widzieli Lou.

- HAROLD?! CZY TY MASZ BRZUCH CIĄŻOWY?!? - krzyknęła mama, patrząc na moją wypukłość.

- Oops? - uniosłem ramiona do góry - ja wam to wszytko wytłumaczę.

- Czekaj czekaj, on tam jest. - powiedziała, tata stał oniemiały patrząc na to co się dzieje chyba go zatkało.

- kto? - błagam, aby się nie skapnęli

- Ojciec dziecka - automatycznie chciałem ją poprawić, że dzieci ale zrezygnowałem z tego. - Dalej gówniarzu pokaż się! - krzyknęła będą cała czerwona.

- Hola hola, siostro jesteś młodsza ode mnie - szatyn wyłonił się za poparcia kanapy. Mama uchyliła usta siadając na podłodze.

- SZWAGIER KURWA!! - krzyknął ojciec ruszając w stronę kanapy...


###

Wróciłyśmy !!!

My uncle ✔︎ || Larry Where stories live. Discover now