Łyżeczka

4.4K 193 637
                                    



* Harry *

Bolały mnie plecy jak chuj, i tak znów obudziłem się w nocy. Na zegarze widniała godzina trzecia nad ranem.
Przez ból kręgosłupa nie mogłem ułożyć się w odpowiedniej pozycji, nieważne jak się ułożyłem odczuwałem ból.

Starałem się zachowywać cicho, aby nie obudzić szatyna, który z rana miał spotkanie z klientem.

Niestety moje starania poszły na marne, i kiedy usiadłem na łóżko, aby się ulotnić i zasiąść w salonie szatyn się przebudził.

- Co się stało kochanie, czemu nie śpisz? - mężczyzna usiadł, opierając się o poduszki i przecierając zaspaną twarz.

- Plecy mnie bolą, ale ty spij dalej dam sobie radę. - wstałem z posłania, lecz po chwili znów na nim siedziałem pociągnięty za nadgarstek przez szatyna.

- Przestań, chodź usiąść między moimi nogami, a ja Ci je pomasuje - starszy rozłożył nogi i pomógł mi się usadowić między nimi.

Podwinął moją koszulkę, która w rzeczywistość należała do niego. Przyjemne dłonie szatyna znalazły się na moim krzyżu, masując polowi i idąc w górę. Mruczałem z przyjemności jaką dodawały mi dłonie szatyna. Czułem jak mięsie się rozluźniają a ból ucieka.

- Przepraszam - było mi strasznie przykro, że obudziłem Lou w nocy. Nie wyśpi się przeze mnie.

- Za co kochanie? - spytał dalej masując moje plecy, i przy okazji składając pocałunek na karku.

- Bo budzę Cię w nocy, a przecież rano masz spotkanie i powinieneś się wyspać. - było mi cholernie przykro.

- Przestań, powinieneś mnie budzić za każdym razem. Nie przejmuj się tym - popatrzyłem na szatyna, obracając głowę tak, że widziałem jego oczy.
Starszy posłał mi uśmiech całując w usta. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, niekontrolowanie zacząłem zwiewać.

- Ktoś tu jest śpiący? - oj tak dłonie szatyna działają cuda.

- mmmm - powieki strasznie zaczęły mi się kleić. Lou pomógł mi się ułożyć na boku, sam po chwili zajął miejsce za moimi plecami przekładając ramię, przez talię i układając dłoń na brzuchu. Leżeliśmy na łyżeczkę, i nawet nie pamietam kiedy zasnąłem.

****



* Jay *

Minęło kilka dni, a ja dalej czułam się nieswojo, niemozliwe żeby te arabskie danie aż tak mi zaszkodziło. Postanowiłam nikomu nie mówiąc pójść do doktor Payne.

- Wychodzę! - krzyknęłam tylko wychodząc z domu.

Po kilkunastu minutach byłam już pod gabinetem czekając na swoją kolej. Chwilę później wywołano moje nazwisko.

- Co panią do mnie sprowadza pani Tomlinson? - zapytała pani doktor.

- Mam mdłości, zdecydowanie za długo. Wiem, że to niemożliwe w moim wieku, ale chciałabym mieć pewność. - oznajmiłam spokojnie.

- Rozumiem. Proszę się położyć. - poleciła kobieta.

Położyłam się na leżance i po chwili pani Payne rozpoczęła badanie. Jeździła tą głowicą strasznie długo.

- A więc tak pani Jay. - zaczęła kobieta. - widzę tu zarodek na około dwutygodniowy. - dokończyła.

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Ja stara baba w ciąży z siedemnastolatkiem. Kobieta podała mi ręcznik, którym wytarłam brzuch.

- Skieruje jeszcze panią na badania krwi i będzie wszystko wiadomo na sto procent. - zaczęła wypisywać coś na kartce.

Siedziałam w ciszy, bo nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam zszokowana. Wzięłam kartkę od lekarki i wyszłam uprzednio się z nią żegnając.

Do domu szlam okrężną drogą, musiałam ochłonąć zanim powiem o tym komukolwiek. Niestety moja droga szybko się skończyła i musiałam wejść do środka.

- Wróciłam kochani. - powiedziałam starając się brzmieć radośnie.

- O jesteś babciu, gdzie byłaś? - zapytał Harry.

- Byłam po leki na zatrucie skarbie. - oznajmiłam spokojnie.

- Dalej Cie to trzyma? - zapytał zdziwiony. - Może ty jesteś w ciąży? - dopytywał.

Nic nie odpowiedziała tylko poszłam do kuchni. Chciałam jakoś przygotować chłopaków i Gemme na takie newsy, więc postanowiłam zrobić im kurczaka.

* Harry *

Babcia zachowywała się co najmniej dziwnie. Martwiłem się o nią, ale ta nie chciała mi nic powiedzieć. Poszedłem do kuchni gdzie przebywała staruszka.

- Może Ci pomogę babciu? - zapytałem z lekkim uśmiechem.

- Dziękuję Haroldzie. Musisz odpoczywać. - odparła krojąc jakieś warzywa.

- Nie jestem kaleką babciu. - mruknąłem. - Może chociaż nakryje do stołu? - zaproponowałem.

- Jasne, wiesz gdzie są talerze. - powiedziała.

Wziąłem talerze i poszedłem je rozłożyć na stole. Do jadalni wszedł Lou patrząc na moje poczynania.

- Jak się czujesz kochanie? - zapytał troskliwie.

- Ja dobrze, za to babcia... Nie najlepiej. - mruknąłem stawiając ostatni talerz.

###

Co na to Zenon

My uncle ✔︎ || Larry Where stories live. Discover now