Nicość

3.9K 178 1.7K
                                    


Na początek, chciałam ogłosić nową w spół pracę z tym razem z CiotaBezNosa 

Piękną jak Harry okładkę wykonała MatkaBoskaPaynowska  ❤️ Ff jest na profilu CiotaBezNosa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Piękną jak Harry okładkę wykonała MatkaBoskaPaynowska  ❤️
Ff jest na profilu CiotaBezNosa

Teraz razem z MatkaBoskaPaynowska zapraszamy na rozdział!!

* Louis *

Cały przerażony, wbiegłem do szpitala. Biegnąc w stronę sali, bruneta. Z której akurat wychodziła doktor Payne.

- Co się stało?!! - blondynka spojrzała na mnie z lekkim stresem, o Boże zraz zejdę.

- Harry rodzi

- Co?! Przecież termin ma za trzy tygodnie. - aż mi się słabo zrobiło i lekarka musiała mnie przytrzymać.

- Spokojne, wszytko będzie dobrze. - jak do cholery mam być spokojny.

- Mogę wejść do niego? - Boże pozwól mi.

- Tak będzie Cię teraz potrzebować, naturalne porody są długie. - wszedłem do sali a moim oczom ukazał się chłopak, chodził po sali. Z dłońmi, na brzuchu i oddychając głęboko.

- Kochanie - podszedłem, do niego. Patrząc w twarz, która wyrażała czyste przerażenie. Pochyliłem się złączając nasze usta.

- A rozprawa? Co z mamą i babcią? - ten jak zwykle się martwi o wszystkich tylko nie o siebie.

- Nwm wybiegłem, tak szybko jak tylko Niall wpadł. - teraz trzymając Harry'ego za rękę, drugą mającą ułożoną na plecach, teraz razem chodziliśmy po sali.

- Co się tam wydarzyło, pewnie Tata powiedział wszytko. - nie mógł się tak denerwować, to nie dobrze dla niego ani dla dzieci.

- W skrócie mówiąc, nie jesteśmy ze sobą spokrewnieni. Więc nasz związek jest jak najbardzej legalny. - oczy chłopaka rozszerzyły się, a on sam stanął w miejscu.

- Jak to? - zaśmiałem się krótko, całując czule splątane loki.

- wyjaśnię ci późnej - do sali weszła pielęgniarka. Z wózkiem, na którym pomogłem usiąść loczkowi. I nie odstępując chłopaka na krok ruszyliśmy na porodówkę.

Dali mi specjalny, kombinezon abym mógł przebywać w pomieszczeniu.
Usadzili moje słońce na specjalnym fotelu a do pomieszczenia weszła doktor Payne.
Stanąłem obok chłopaka, łapiąc go za dłoń.

- Dobrze zaczynamy, mamy 10cm rozwarcia, na moją komendę przyj. - loczek przerażony pokiwał głową a kiedy lekarka dała znać chłopak zaczął przeć. - dobrze jeszcze raz.

- Aaaaaa - nie wiedziałem, że chłopak może mieć tyle siły. Stałem tam starając się nie zemdleć, podczas tego wszystkiego.

- Oddychaj - zielone oczy spojrzały na mnie ciskając gromami.

- Ty myślisz co ja kurwa robię. Pije? - zatkało mnie.

- przyj! - chłopak znów zacisnął rękę.

- Nie cierpię Cię Tomlinson, utnę ci chuja i dam kanibalom na porzaicre! Nie wiesz co to są gumki ty ćwoku?! - mam się bać?

- widzę głowę, przyj! - I tak po kilku minutach na świat przyszedł William,
Dwie godziny później Darcy, kolejne dwie godziny późnej April, a na końcu Cloe.
Zostałem przeklęty jakieś tysiąc razy i zemdlałem, za każdym razem słysząc płacz dziecka. Plus nie czułem ręki, ale byłem szczęśliwy.

- Jestem z Ciebie dumny, kochanie - gładzikiem spocone loki, nachylając się do pocałunku, który zmęczony brunet oddał. - Kocham Cię.

- Ja Ciebie też - błogi uśmiech zagościł na ustach, bruneta w po chwili jego oczy się zamknęły.

Nagle usłyszałem głosie pikanie maszyny i dłoń Harry'ego opadającą bezwładnie na materac.

- Zatrzymanie akcji serca! - krzyknęła lekarka a jakiś pielęgniarz wypchnął mnie z sali.

- Co nie ja muszę tam być! - próbowałem wejść ale to nic nie dało. Obróciłem się widząc wszystkich. Mamę z Jasonem, Anne, Gemmę z Colem, Liama z Niallem, Lottie a nawet Desa.

- Synu co się stało - pierwsza podbiegła do mnie mama.

- Zatrzymanie akcji serca. - wszyscy byli w szoku, a minuty które musiałem czekać dłużyły się w nieskończoność.

Po nawet nie wiem jakim czasie wyszła doktor Payne patrząc na nas poważnym wzrokiem.

- co z nim?? - błagam oby wszytko było dobrze.

- Przykro mi panie Tomlinson, nie udało się go uratować. - powiedziała a z jej niebieskich oczu uleciały łzy.

Słyszałem za moich pleców, głośny szloch Jay i Anne i nie tylko jej.

- Nie, nie, nie - powtarzałem, w kółko jak mantrę. To tylko sen to nie jest prawda. Zerwałem się wbiegając do sali, kilkoro ludzi, próbowało mnie zatrzymać, usłyszałem jak doktorka mówi, aby tego nie robili.

Leżał tam skąpany, w bieli. Loki zmatowiałe, usta robiące się sine. Porcelanowa twarz blada. Dotknąłem delikatnego policzka, który był już zimnym. Po powiekami zniknęły te piękne tęczówki, a policzki schowały dołeczki których już nie ujrzę.
Mój Harry moja miłość, mój tlen, mój sens życia.

- Błagam wstań - wyszeptałem, a łzy ciekły mi z oczu - proszę kochanie. - delikatnie objąłem ciało chłopka. -
p-proszę.

Przyłożyłem policzek do miejsca gdzie powinno być serce, nie biło. Teraz już nie płakałem, krzyczałem i miałem to gdzieś, że słyszy mnie cały szpital.
Przecież miało wszytko pójść dobrze.

- Lou - mama dotknęła mojego ramienia - chodź masz dzieci.

- N-nie, nie zostawię go. N-nie

- Musisz, macie dzieci. Cząstkę jego. Harry na pewno by chciał, abyś się nimi zajął. Abyś był najlepszym tatą pod słońcem. - miała racje pewnego dnia rozmawialiśmy o tym. Obiecaliśmy sobie, że jak jedno z nas odejdzie. Będziemy silni dla dzieci.

Podniosłem się patrząc na piękną twarz mojej miłości.

- Dotrzymam obietnicy kochanie, Kocham Cię i nigdy nie przestane. - ostatni raz w życiu pocałowałem te pulchne usta.
I w objęciach mamy wyszliśmy, mimo to ciągle odwracałem wzrok.

- Damy radę kochanie - powiedziała mama.
Musiałem dać radę, musiałem dla Harry'ego.

- Do zobaczenia miłości moja - szepnąłem ostatni raz patrząc, na bruneta. Ostatni raz nie na zdjęciu.

Koniec

####

To już koniec tej historii.
Jak wam się podobała?
Tylko szczerze.

My uncle ✔︎ || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz