Powtórka z rozrywki

3.7K 173 918
                                    





* Louis *

Leżeliśmy całą szóstką w mojej i Harry'ego sypialni. Z racji tego, że łóżko od strony Hazzy było równo ze ścianą, mogłem mieć bruneta przed sobą, przytulając go cały czas, patrzyliśmy jak nasze maluchy, leżą na brzuszku próbują coś mówić.

- babababa - mówiła pod nosem Darcy.

- Dalej kochanie powiedz mama - gruchał do niej brunet. - ma ma - dziewczynka patrzyła na niego w stupienieniu marszcząc, brewki.

- Ta ta - zrobiłem wielkie oczy patrząc na córeczkę. - tata - powtórzyła uradowana.

- O mój Boże, Lou powiedziała tata - brunet z tego szczęścia prawie zapiszczał. 
Obróciłem się na plecy biorąc córkę i kładąc na tors.

- Brawo kruszynko - pochwaliłem składając buziaka na jej policzku, na co zapiszczała radośnie.

- Bo poczuje się zazdrosny. - burknął chłopak, uśmiechają się pod nosem, kiedy obok niego Cloe i April jednoczenie powiedziały „mama" - Oo moje kochane dziewczynki.

- Ciekawe co Will powie pierwsze. - do pokoju weszła Anne , przysiadając spokojne na łóżku

- Jak tam? - zapytała ciekawa.

- Darcy powiedziała tata, a Cloe i April mama - oznajmił dumnie Harry, spojrzeliśmy na niego, jego buźka była skupiona jak wcześniej u dziewczynek.

- Babbabba Ba ba - zrobiliśmy wielkie oczy kiedy to, Annie zapiszczała radośnie. - Baba - powtórzył uradowany, chłopiec próbując doczołgać się w stronę, siostry.

- Tak, słońce jestem twoją babcią - posadziła sobie chłopca na kolana, przytulając.

Nagle do pokoju, wpadła Gemma, a za nią Cole. Widać było już spory brzuch u dziewczyny.

- Babcia rodzi - mruknęła, szybko ale ostrożnie odłożyłem, córkę na łóżko. Wstając gotowy do wyjścia.

- Jadę a ty Harry zostań - chciałem się pochylić, i ucałować czoło chłopaka kiedy ten też wstał.

- No chyba Cię coś boli jadę z tobą

- ale dzieci, nie zostawimy ich przecież z Anne - mruknąłem.

- To leci po ciuchy bierzemy je ze sobą, i nawet nie próbuj się sprzeciwiać. - z nim nie było protestów, najszybciej jak to możliwe, ubraliśmy dzieci, dając do nosidełek odpinanych od wózka, i umieszczając w teraz już większym przystosowanym do naszej dużej rodziny aucie.

****

Weszliśmy do szpitala kierując się na porodówkę, bez zbędnych pytań, drugim autem przyjechali Cole z Gemmą i Anne. Szedłem prowadząc wózek, a obok mnie szedł Harry, trzymając dłoń na moim bicepsie.

- Jak z nią? - zapytałem odrazu mojego przyszłego ojczyma.

- Ze względu na jej wiek, zabrali ją na cesarkę. Musimy tutaj czekać.

Usiadłem obok mężczyzny, patrząc jak mój ukochany, powoli buja wózkiem kiedy ujrzał, że maluchy się przebudziły.

Czekaliśmy półtorej godziny, aż w końcu z sali wyszła doktor Payne. Machają do Harry'ego.
- Gratulacje panie Grace ma pan syna. - uradowany staruszek wstał przytulają matkę Liama. Boże mam Brata i nim się obejrzałem straciłem przytomność.

* Harry *

A tez znów zemdlał, spojrzałem na przerażonego, narzeczonego babci, który próbował ocucić Lou.

- Spokojne zaraz wstanie - machnąłem ręką, patrząc jak doctor Camile podchodzi, zaglądając do wózeczka.

- Jak zdrówko, małych i twoje? - spytała tym miłym matczynym głosem.

- Bardzo dobrze, dziś Darcy powiedziała „tata" Cloe i April „mama" a  Will „baba" do mojej mamy. - twarz kobiety odrazu się rozjaśniła.

- To świetnie, widzimy się za dwa miesiące na kontroli, a teraz wybacz ale muszę wracać do pracy.  Miło było was zobaczyć - pomachała nam jeszcze, zagarniając Jansona do babci. W tym czasie obudził się Lou. Usiadł z powrotem  na krześle masują głowę.

- Już lepiej? - szatyn kiwnął jedynie głową. Nagle usłyszeliśmy kroki, a naszym oczom ukazał się Zayn ze swoimi rodzinami i wkurzonym Liamem i Niallem obok.

- Chce mieć kontakt z dzieckiem - powiedział bez powitania, na wstępnie arab.

- No chyba cię coś boli chłopczyku. - w odwecie odparł od razu Lou.

- Naprawdę - stał przy swoim.

- Dziecko ma już ojca - wtrącił liam.

- Boże do cholery, to nie ja chcę mieć kontakt z tym bachorem tyko mój ojciec! - wybuchnął czarnowłosy, spojrzeliśmy na mężczyznę za nim.


Zza mulata wyłonił się mężczyzna bardzo podobny do niego, no tak przecież to Pan Yaser.

- Nie pozwolę żeby mój syn podejmował takie pochopne decyzje. Naważył piwa to teraz musi je wypić. - oznajmił spokojnie starszy Malik.

Słyszałem ciche przekleństwa Zayna, to że on był głupi nie znaczy, że jego ojciec był. Wyczekiwałem tylko co na to powie młodszy Malik, ale jakoś nie kwapił się do rozmowy ze mną i Liamem.

I tak nastała niezręczna cisza, bo nikt nie wiedział co ma powiedzieć o zachowaniu Zee i o tej całej sytuacji. Na szczęście ciszę przerwał sam chłopak.

- Ja, ja muszę pogadać z Jay. - wymruczał ledwo słyszalnie.

- Jay jest po porodzie i nawet stąd dupska nie ruszysz na krok. - fuknął Payno zatrzymując mulata.

Przez chwilę obdarowywali się nienawistnymi spojrzeniami lecz przerwała im pani Payne.

- Liam, jesteś w szpitalu, ogarnij się. Potrzebuję danych o ojcu dziecka pani Tomlinson. - powiedziała spokojnie kobieta.

- J-ja jestem ojcem. - malik podniósł rękę niepewnie spoglądając na panią doktor.

- W tej rodzinie nic mnie nie zdziwi. - mruknęła cicho z lekkim uśmiechem. - chodź za mną Zayn. - powiedziala nieco głośniej wskazując mu drogę do gabinetu.

* Jay *

Siedziałam z moim małym synkiem na rączkach przyglądając mu się z wielką czułością. Nigdy bym nie pomyślała, że urodzę dziecko w tym wieku.

- Jak je nazwiemy kochanie? - zapytał czule mój narzeczony.

- Myślałam nad Noah. - odparłam spokojnie poprawiając czapeczkę synkowi.

- Noah to piękne imię Jay. - powiedział Jason składając pocałunek na mojej dłoni.

Nic już się więcej nie liczyło. Miałam wspaniałego narzeczonego, piękne dziecko, miałam rodzinę i nie przeszło mi przez myśl, że ktoś lub coś może ją zniszczyć.

* Zayn *

Siedziałem u cioci Camile w gabinecie czekając aż podpisze jakieś papierki. Szczerze robiłem to tylko dla ojca i dla jego reputacji, ja naprawdę nie chciałem tego dziecka. Nie przypuszczałem, że kobieta w takim wieku może zajść w ciążę.

Trochę łamało mi serce, że ją zostawiłem, ale bałem się odpowiedzialności za to dziecko. Poprostu czułem, że sobie nie poradzę z tym wszystkim.

- Musimy to robić ciociu? - zapytałem zniecierpliwiony czekaniem.

- Dla Ciebie pani Payne. - odparła spokojnie dopisując coś jeszcze.

Spiąłem się lekko, bo mialem świadomość, że Liam mógł jej coś na gadać, w sumie nie dziwi mnie to.

- Podpisz tutaj i dziękuję. - mruknęła pod nosem podsuwając mi kartkę.

Wziąłem długopis i po podpisaniu dokumentów wyszedłem z gabinetu nawet się z nią nie żegnając. Miałem dość, że ojciec wkopał mnie w takie gówno.

My uncle ✔︎ || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz