* Niall *Był weekend, siedzieliśmy u Hazzy w domu i zmusiliśmy go do grania w fife. Nie miał nic lepszego do roboty, więc to musiało mu wystarczyć. Nagle naszą zajebistą rozgrywkę przerwał przerażony Zayn.
- Ludzie, ludzie... Jay... - wysapal tylko.
Wszyscy wstaliśmy jak poparzeni biegnąc za zrozpaczonym mulatem. Pani babcia leżała na podłodze za zamkniętymi oczami.
- Boże babciu, nie umieraj. - powiedział Hazz nachylając się przy niej.
- Żyje Harry, teraz wstań a Liam niech mnie podniesie. - odparła spokojnie.
Liam podszedł do staruszki i delikatnie ją podniósł. Chwilę później babcia siedziała już na fotelu w salonie. Zayn usiadł na oparciu fotela dalej będąc trochę roztrzęsionym.
* Harry *
- Ty się ciesz, że Lou nie było babciu. - mruknąłem pod nosem masując się po brzuchu.
- Słabo mi się zrobiło poprostu to wszystko skarbie. - odparła babcia.
Wzruszyłem tylko ramionami opierając się o oparcie kanapy. Nie powiem babcia mnie trochę wystraszyła.
Siedzieliśmy tak w ciszy i spokoju jakiś czas. Niam się miziali. Zay o czymś gadali, a ja leżałem sobie na kanapie patrząc się w sufit. Nagle poczułem coś na brzuchu. Zerwałem się szybko i cała uwaga skupiła się na mnie.
- Coś się stało? - zapytał Liam.
- Chyba mnie kopnęło. - powiedziałem lekko zszokowany.
- Że dzidzia? - zapytał uradowany Niall.
Pokiwałem głową zagryzając lekko wargę. Wszyscy zrobili duże aww. Przyznam, że to było urocze.
- Podobno jeżeli wy czujesz pierwsze ruchy to dziecko urodzi się w ten sam dzień. - oznajmiła babcia.
- Ale to piąty miesiąc. - odparłem przerażony.
- Jay chodziło o to, że urodzi się za kilka miesięcy, ale w ten dzień, w którym poczułeś ruchy. - wyjaśnił Zayn.
Odetchnąłem z ulgą na jego słowa spowrotem kładąc się na kanapie. Moją sielankę przerwał głos Gemmy z korytarza. Dziewczyna weszła w towarzystwie jakiegoś bruneta.
- Hej Kochani, to jest Cole. - oznajmiła z szerokim uśmiechem.
- A Cole to? - zapytał Niall obojętnie.
- Mój chłopak. - odparła pewna siebie.
Wszyscy zamilkli a ja mogłem usłyszeć krztuszącego się Liama i roześmianego Zayna.
Babcia posłała im groźne spojrzenia i nastała cisza. Staruszka spojrzała na moją siostrzyczkę z uśmiechem.
- Miło Cie poznać Cole, ja jestem Jay, babcia Gemmy. - powiedziała uśmiechnięta.
- A ja Harry, jej brat. - mruknąłem tylko próbując wyczuć kolejne ruchy.
- Miło mi was poznać. - odparł nieśmiało chłopak.
Nikt się już więcej nie odezwał, więc zakochana para poszła na górę. Chwilę później Lou wrócił ze spotkania z potencjalnym klientem.
Teraz całą naszą szóstką chillowaliśmy sobie w najlepsze dopóki babcia Jay znowu nie poczuła się gorzej. Chyba nigdy nie widziałem jak tak szybko biegła. Zayn oczywiście poszedł za nią. Oni są tacy słodcy.
Po chwili babcia z Zaynem wrócił, kobieta wyglądała blado.
- Wszytko dobrze babciu? - spytałem, poprawiając się na kolanach Lou, bo oczywiście przewrażliwiony szatyn musiał mieć mnie i dzieci blisko.
- Tak słońce, to przez stres, w końcu będę miała prawnuki - widać było po staruszce, że to coś innego, może się zatruła.
- A może się czymś zatrułaś? - Louis to normalnie czyta mi w myślach
- możliwe słońce, ostatnio nie za bardzo patrzę na to co jem, jestem jakaś zabiegana. - mówi staruszka, kładąc głowę na ramieniu Mulata.
- Wczoraj robiłem, moje rodzinne danie. Może ta zmiana klimatu smaków tak na Ciebie wpłynęła. - mulat objął babcie ramieniem, składając całusa na czole.
- Możliwe - staruszka bardziej wtuliła się w Mulata, widać że arab ma powodzenie.
Siedzimy kilka minut w ciszy, oglądając film. Lou masuje mój bok, mając nos zatopiony w moich włosach. Nagle głośno wciągam powietrze piszcząc.
- Harry, co się stało?! - Louis podskakuje, nic nie mówiąc biorę dłoń szatyna i przykładam ją do brzucha, chwile później czuje kopnięcie.
- O boziu - Lou pochyla się w dziwny sposób, tak że głowa szatyna leży na brzuchu. - moi malutcy piłkarze - gaworzy do brzucha masując go.
- Co się stało? - do salonu wpada Gemma a za nią Cole.
- Kopią - mówi Louis wciąż przyklejony do brzucha.
- Też chcę - krzyczy dziewczyna, w podskokach znajdując się obok nas. Odpycha Louisa tak, że odgina się na oparcie.
Gemma pochyla się i przykłada obie dłonie do brzucha.
- Hej maluchy, tu ciocia Gemma - zaczyna do nich gadać jak Lou przed chwilą.- będziecie mieli bliźniaki? - zagaduje Cole siadając na wolnym fotelu.
- Nie, czworaczki - Louisa odpowiada, wypinając dumnie pierś. Oczy Cola rozszerzają się, nachyla się przybijając piątkę z Lou.
- Niezły strzał, a tak w ogóle to jestem Cole - uśmiecha się, wydaje sis być naprawdę miły miejmy nadzieję, że nie skrzywdzi mojej siostry.
- Louis - odpowiada szatyn patrząc na Gemmę i odpycha ją tak, że dziewczyna upada na tyłek wołając „ej" w stronę szatyna - spierdalaj, moje dzieci i mój Harry.
- Ale mój bart i bratanek, i bratanicę - dziewczyna wstaje otrzepując się z niewidzialnego kurzu.
- chuj mnie to obchodzi - powiedział obejmując mnie, obiema rękami.
###
Tutututu
YOU ARE READING
My uncle ✔︎ || Larry
FanfictionHarry ma 17 lat Louis ma 40 lat Harry lubi Louisa. Louis lubi Harrego Harry zakochał się w Lou Louis zakochał się w Hazzie. Wszystko było by dobrze, gdyby nie to, że Lou to wujek Harry'ego. Dużo niespodziewanych zwrotów akcji, dużo łez, śmiechu...