Rozdział 13 - Niedoszły zabójca

295 17 3
                                    

Blaise, Nicole i Alan rozmawiali wesoło na różne tematy w arashu Kobry. Kierowca ściszył muzykę, kiedy zadzwonił telefon. Na ekranie zobaczył, że dzwoni Gejsza.

— Jakiś debil zrobił kraksę i stoimy w korku — rzekła z niezadowoleniem. — Powiedz Szefuniowi, co jest grane i czasami się nie ścigaj, póki nie dojedziemy.

— Jasne — zaśmiał się, a dziewczyna rozłączyła się.

Ledwo odłożył telefon, gdy rozległ się huk, a autem mocno zarzuciło. Kobra automatycznie wcisnął hamulec, słysząc pisk Ślizgonki. Samochód zatrzymał się na poboczu. Harry włączył światła awaryjne, odpiął pasy i wyszedł.

— No ku*wa mać! — wkurzył się.

— Co jest? — zapytał Blaise, wychodząc.

— Coś przebiło koło. Gówno je*ane! — Z wściekłością kopnął w oponę. — Nissan to był nissan, a nie jakiś rupieć. Tamten przejechałby po gwoździach!

Alan zaśmiał się.

— A jak o tego rupiecia miałeś się ścigać, to byłeś wniebowzięty — dodał.

— Bo nie myślałem, że właściciel doprowadził go do takiego stanu — burknął. — Co chwilę coś się spie*doli!

Na poboczu stanęła granatowa honda, z której wysiadł jakiś facet.

— Pomóc? — spytał, podchodząc, a Nicole i Alan wysiedli z arasha.

— Nie, dzięki — odparł Kobra. — Zaraz ktoś przyjedzie.

— Na pewno?

— Tak.

— A ja myślę inaczej — stwierdził mężczyzna, a Ostry poczuł wbijającą mu się w plecy lufę pistoletu. Zamarł z rozszerzonymi oczami. — Jeden ruch, a odstrzelę mu łeb — syknął do pozostałych, którzy zastygli w przerażeniu, a napastnik przełożył broń z kręgosłupa do skroni chłopaka.

Serce uderzało mu w piersi, jakby chciało wyskoczyć na światło dzienne. Blaise, Alan i Nicole stali w miejscu, nie wiedząc, co robić. Byli przestraszeni sytuacją, w jakiej się znaleźli. Nieznajomy pociągnął go za bluzę w tył, kierując się do hondy. Harry patrzył na Ślizgonów z niewiedzą i strachem, tak jak oni na niego, ale wiedział, że nic nie mogą zrobić. Byli już przy samochodzie, kiedy napastnik przyłożył mu do nosa i ust białą szmatkę. Mocno go zaćmiło, a po chwili osunął się w nicość, słysząc jeszcze krzyk Nicole i piski opon.

Ledwo honda odjechała, a na horyzoncie pojawiły się samochody ekipy.

— Boże... Alan... — jąkała się oszołomiona dziewczyna. — Blaise...

— Jasna cholera! — wrzasnął nagle Zabini.

Alan wybiegł na środek ulicy, aby zatrzymać auta ekipy. Zahamowali, stając na poboczu.

— Gdzie Kobra? — pytał Wujek, wysiadając z samochodu i widząc przerażonych Ślizgonów.

— Gońcie niebieską hondę! — krzyknął Blaise. — Porwali go!

Nie pytając o szczegóły, Żyleta, Szatan i Zeus wskoczyli z powrotem do pojazdów i ruszyli z piskiem opon. Dexter i Missy, którzy zdążyli wysiąść z aut, podeszli do nich. Alan powiedział im, co się stało, widząc roztrzęsioną Nicole i trzymającego się za głowę, chodzącego w kółko Blaise'a.

— ... Jakoś go uśpił, wciągnęli do samochodu i odjechali — zakończył Nott.

Zapadła cisza. Draco wyciągnął telefon. Musieli powiadomić Szefunia.

Harry Potter i Diament CiemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz